240 nie opowiedziałem, co słychać w Ziemi Świętej...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Cóż można słyszeć, przyjacielu drogi? Kraj —
taki rok na nas! „Kraj mlekiem i miodem płynący” — jeszcze w Torze tak napisali. Tylko jeden mały feler, że Ziemia Święta jest w Erec Israel, a ja jestem, jak to widzicie, jeszcze na razie w chuc toorec. . . Tylko o Tewji chyba powiedziane jest w Megile: „Jako przepadłem — przepadnę” — czyli nieszczęśnikiem byłem i nieszczęśnikiem widać już umrę. . . Już stałem prawie jedną nogą po tamtej stronie, czyli na Ziemi Świętej, pozostało tylko kupić bilet, wsiąść na okręt i paszoł! Cóż czyni Pan Wszechświata? Wziął, jak to zaraz usłyszycie, mój starszy zięć Motł Kamzojł, krawiec z Anatewki,
i zaniemógł nagle. Zwaliło go. Zdrowy, świeży — a zmarł! — oby ani nas, ani żadnego Żyda Pan
Bóg tak nie ukarał! Takim znów wielkim siłaczem to on nigdy nie był. No, co to już, pożal się
Boże, w ogóle był za bohater? Rzemieślnik! Cały dzień boży siedział i „oddawał się Torze i służbie Pańskiej” — czyli uzbrojony w igłę i nitkę ślepł, za przeproszeniem, nad parą portek. Tak się to
długo ciągnęło, póki nie zaczął schnąć, kaszleć. . . Tak długo kaszlał, aż wypluł resztki płuc. Nie pomógł ani doktor, ani Tatarzyn, ani kozie mleko, ani nawet czekolada z miodem. Dobry z niego
chłop był, choć prostak. Nie był biegły w nauce świętej, ale uczciwy i bez chytrości, kochał moją
córkę więcej niż własne życie! Poświęcał się dla dzieci, a jeśli o mnie chodzi, gotów był dla mnie choćby w ogień skoczyć!
241
Słowem, gdy powiedziałem, jak w Piśmie ´
Swiętym jest napisane: „Zmarł Mojżesz” — czyli gdy
umarł Motł, pozostałem z odpowiednim spadkiem. Jakżeż mogłem nawet myśleć wtedy o wyjeździe
do Ziemi Świętej? Miałem już Palestynę tu, na miejscu. Jak można zostawić, pytam was, córkę wdo-
wę z małymi sierotami bez kęsa chleba? Chociaż jeśli zechcielibyśmy rozważyć tę rzecz dokładnie,
to co ja jej mogę pomóc? Kiedy to dziurawy wór. . . Przecież ja jej męża nie ożywię, jej dzieciom
ojca z tamtego świata też nie sprowadzę z powrotem, a samemu jest się też nie więcej niż grzesznym człowiekiem i chciałoby się na stare lata dać odpocząć złamanym gnatom, poczuć wreszcie, że jest
się człowiekiem, a nie bydlęciem. Dosyć tej gonitwy! Dosyć myślenia wciąż tylko o tym świecie!
Czas pomyśleć już trochę i o tamtym świecie, wielki czas! A zwłaszcza że pozbyłem się już czę-
ściowo mego dobytku: konia, jak wiecie, już dawno nie mam, krówki wyprzedałem do ostatniej,
pozostała tylko para byczków, z których mogłoby kiedyś coś być, gdyby je odpowiednio karmiono,
a tu nagle trzeba na stare lata stać się „opiekunem sierot” — czyli ojcem małych dziatek! To wy
pewno myślicie, że na tym koniec? Nie spieszcie się tak bardzo! Najważniejsze i najlepsze zacznie
się dopiero, ponieważ gdy Tewje spotka jedno nieszczęście, to wy już pewno wiecie, że pociąga
ono za sobą jeszcze jedno. Jak na przykład wtedy, kiedy zdarzyło mi się to nieszczęście, iż zdechła u mnie krówka, to już potem, oby was Pan Bóg tym nie doświadczył, padła druga też. . . Tak już
Najwyższy swój świat stworzył i tak już zostanie. Przepadło!
242
Słowem, historię z moją mezynką, z moją Bejłkie znaczy się, pamiętacie na pewno. Wiecie przecież, jaki to los wygrała ona na loterii. Dostała taką grubą rybę, takiego Pedocera, szyszkę,
podriadczyka od wojny, który przywiózł do Jehupca pełne wory, zakochał się w mojej córce, gdyż
chciał urodziwą żonę, posłał do mnie swata Efroima — oby imię jego zostało wyklęte — obijał
progi, omal go szlag nie trafił, wziął ją gołą i bosą, w tym, w czym stała, obsypywał podarunkami
od stóp do głów, diamentami i barliantami, zdawać by się mogło — szczęście, co? No, to z tego
całego szczęścia ma się rozumieć wyszło nic, błoto, ale to jakie! Takie bagno, że niech Pan Bóg
uchowa! No, bo jeśli Panu Bogu się spodoba, to kółko przeznaczenia odwraca się i wszystko idzie
na opak, jak my to mówimy w Halelu: tylko co zdawać by się mogło było, „który wznosi z prochu nędzarza”, lecz zanim się człowiek obejrzał, już nim grzmotnęło w dół: „Na niskości patrzy na
niebie i na ziemi” — czyli leży głęboko w ziemi wraz z postronkami. . . Wszechmocny lubi poigrać
z człowiekiem. Oj, jeszcze jak lubi! Tak też igrał z Tewją wiele razy: „Wznoszą się wzwyż i schodzą w dół” — czyli w górę i na dół nim rzucał! Tak samo było z moim zięciem, z podriadczykiem, z tym
Pedocerem. Przypominacie sobie zapewne jego potęgę i jego siedzibę z trzynastoma służącymi,
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.