-A teraz czyta Pan książki o teatrze?- Nie za bardzo, ale orientuję się, co wychodzi...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


- Ta cala ściana książek to dramaty?
- W różnych językach. Ta ściana - klasyka, a tu to, co czytam w kółko.
- Czy ma Pan coś na półce, co Pan kiedyś bardzo chciał wystawić i do dziś Pan tego nie zrobił?
- Stoi tu kilka dramatów, a nie wystawiłem ich, bo do niektórych ról w ogóle nie ma w Polsce aktorów.
- Na przykład do jakiej?
- Na przykład do Króla Leara nie było aktora od wojny.
-Żadnego?
- No, a kto? Może Tadeusz Łomnicki by zagrał, ale nie zdążył. Nie miał zresztą do tej roli warunków zewnętrznych.
Zrobiłem tylko jednego Szekspira - ale nigdy nie miałem do niego ani sceny, ani aktorów.
- W jakim okresie swego życia czytał Pan najwięcej książek?
- W czasie okupacji. Kiedy uciekłem do Warszawy i ukrywałem się dwa lata na Żoliborzu w mieszkaniu mojej pierwszej żony, Doni Kreczmarowej, połknąłem wszystko, co dotyczyło teatru rosyjskiego, bo miałem dostęp do biblioteki Ryszarda Wragi. On był przed wojną szefem "dwójki" na Rosję i rezydentem w Moskwie i, jak to bywa z takimi ludźmi, nienawidził Rosji, ale zakochał się w teatrze rosyjskim. Przez dwa lata czytałem. Bo co miałem robić?
- Czy ma Pan w domu jakieś niepoważne książki?
- Mam sporo kryminałów, które zawsze lubiłem czytać. Brecht uważał, że kryminały są dobre jako rusztowanie. Ja akurat nie czytałem kryminałów dla korzyści teatralnych, raczej dla rozpusty, ale nie uważam, że to było bez korzyści.
- Co najchętniej czyta Pan do snu?
- Coś, co już znam na pamięć. Na przykład korespondencję Tomasza Manna.
- Co tu jeszcze leży przy łóżku?
- Mój XX wiek - Marcuse. Bardzo kulturalny człowiek. Pisarz. Nie ten ideolog roku 1968. Leży Piotruś Pan - czytam go czasem, żeby się oderwać od siebie samego, Rozmowy z Goethem Eckermanna - jak zwykle, "Zeszyty Literackie", Pismo Święte, Lichtenberg -jego zawsze czytam. A tu proza Fontany. Miłosz tu leży przy łóżku.
- Ma Pan porządek w książkach?
- Był zrobiony trzy lata temu, ale pcham tu teraz książki jak popadnie i przestaję się orientować. W przedpokoju mam wszystkie "Dialogi", prawie wszystkie numery "Sceny Polskiej" i podstawową klasykę. Tu kryminały. Trochę się pomieszało. W tym pokoju są same książki, i to tylko książki polskie oraz dziecinne książki mojego syna, których nie pozwala tknąć. Uważa zresztą, że ja obchodzę się z książkami w sposób niecywilizowany.
-A to prawda?
- Chodzi mu o to, że mam śmietnik, ale mnie ten śmietnik służy. Rzeczywiście nie mam tak pieczołowitego stosunku
230
231
do książki, jaki mieli starsi ludzie z mojego otoczenia - na przykład Schiller. Albo Jurek Kreczmar.
- Orientuje się Pan we współczesnej literaturze polskiej?
- Tylko trochę. Jak mam się orientować, skoro czytam w kółko stare rzeczy. Gdyby były jakieś nowe liryki, które by mnie zainteresowały, tobym przeczytał. W ogóle człowiek nie powinien za dużo czytać. Zgadzam się z Kreczmarem, że z porządnej znajomości kilku rzeczy ma się większy pożytek niż z czytania wszystkiego. Dokładnie znam i stale jeszcze czytam mojego profesora Jerzego Stempowskiego, przede wszystkim Od Berdyczowa do Rzymu i Eseje dla Kassandry, oraz Yincenza.
-W kółko?
-W kółko. •: >;v. ~
Szaleństwo i metoda
2 Jerzym Turowiczem i Anną Turowiczową
Jerzy Turowicz (1912) - publicysta, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego".
Turowiczowa (1916) - tłumaczka. Mieszkają w Krakowie.
Fot. Krzysztof Karolczyk / Agencja Gazeta
- Opowiadano mi, że korytarz w Pańskim mieszkaniu wygląda tak: po jednej stronie leżą stosy wycinków z gazet, a po drugiej -stosy gazet, z których Pan te wycinki wyciął. I że między tymi stosami wije się dopiero korytarz. A tu - nic. Zepsuł mi Pan Redaktor początek.
Jerzy Turowicz: - Proszę do środka.
- No, tak.
Jerzy Turowicz: - To najlepszy pokój, możemy tu przyjmować gości, choć - rzeczywiście - nie jest to typowy salon.
- Rzeczywiście -nie bardzo typowy.
Jerzy Turowicz: - Kiedy przyjdzie jedna osoba, da się wypić kawę. A na kolację zapraszamy tylko tych, których wypada zaprosić do kuchni. Tam nie ma książek.
-Ale co z tymi wycinkami?
Jerzy Turowicz: - W pudłach, w każdym z czterech pokoi, pod wszystkimi stołami. Zgoda, leżą tu stosy gazet, z których jeszcze nie zdążyłem wyciąć, te stosy rosną, ale kiedy już powycinam, resztę jednak wyrzucam.
- Od jak dawna mieszkacie Państwo w tym mieszkaniu?
Jerzy Turowicz: - Od marca 1945 roku. Książki zacząłem zbierać przed wojną, ale i w czasie okupacji, którą spędziliśmy pod Krakowem w majątku mojej teściowej, przyjeżdżałem do krakowskich antykwariatów. Udało się ocalić książki po parcelacji majątku. Anno? Było ich wtedy chyba kilkaset?
Anna Turowiczowa: - Twoja biblioteka nie była wielka.
Jerzy Turowicz: - Ale twoja nie była większa od mojej.
235
Anna Turowiczowa: - Większa.
Jerzy Turowicz: - No, może.
Anna Turowiczowa: - Ja miałam powieści, Jerzy raczej eseistykę. Wojna wcale nie wyzwoliła mnie od stosów gazet, których nawet wtedy nie mógł przerobić. Rosły i rosły w kącie pustego mieszkania. A w skrytce na strychu kilka kilo podziemnych gazetek.
- Teraz jest kilkaset kilo wycinków i parę ton książek.
Jerzy Turowicz: - Odkąd redaguję "Tygodnik Powszechny", dostaję dużo książek, ale oczywiście i kupowałem, i dalej kupuję. Wchodzę do księgarni po jakąś książkę i nawet jeśli jej nie znajduję, wychodzę z trzema innymi. Nasz przyrost naturalny to co najmniej jedna książka dziennie. Nie mam pojęcia, ile ich jest, ale chyba ze dwadzieścia tysięcy. Ten stos, czy raczej mur, to wydawnictwa Znaku, z ostatnich dwóch lat. Ale nie ma w mojej bibliotece jakiegoś porządku. To jest nie do zrobienia.
-A czy jest do zrobienia, żeby części Pan Redaktor po prostu się pozbył?
Jerzy Turowicz: - Mógłbym się pozbyć co najmniej połowy, ale nie wiem jak.
Anna Turowiczowa: - Mógłbyś się pozbyć? Akurat! Robię specjalne pudła z dubletami i żaden dublet nie opuścił jeszcze tego domu.
Jerzy Turowicz: - Żeby pozbyć się części książek, trzeba je wyjąć z półek, z pudeł i dokonać selekcji. Musiałbym mieć choć kawałek wolnego miejsca na podłodze, które nie byłoby zawalone. A jak Pani widzi - nie mam. Czasem tak sobie myślę abstrakcyjnie, że gdybym miał jeden pusty pokój i na wszystkich ścianach od góry do dołu półki, i wolną podłogę, mógłbym zrobić porządek. Bo po co mi książki w tylu językach?
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.