ROZDZIAŁ PIĘTNASTY DĄSY I ANOREKSJA ZOŚKI • JAK SIĘ ZOSTAJE FILOZOFEM • PRZYGOTOWANIA DO ODPUSTU W KLONOWIE • NASZE PLANY • MISJA PANI...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Relację swoją składałem całej naszej paczce, czyli panu Tomaszowi, jego siostrzenicy, doktorowi Kulwieciowi oraz
Krzysztofowi, który wreszcie urwał się z budowy i obiadował razem z nami.
Zośka nagle podczas mojej relacji odwróciła się od stołu i więcej nie tknęła zrazów zawijanych, tak lubianych przez doktora i nas wszystkich.
I wcale się jej nie dziwiłem: taka gratka, a przeszła jej koło nosa!
Żadne moje usprawiedliwienia czy malutkie kłamstewka, że byłem spóźniony, bo musiałem rano wstąpić do ministerstwa (nie wstąpiłem), ze miałem drobną awarię podczas jazdy do Olsztyna (nie miałem), i że panienka z dobrego domu nie powinna uczestniczyć w takich niebezpiecznych akcjach policyjnych -
również nie poskutkowały; fochy i anoreksja osiadły w Zośce na amen. Tylko prychnęła na koniec moich łgarstw:
- Owszem, jestem panienkąz dobrego domu, ale również siostrzenicą Pana Samochodzika!
Tu wtrącił się doktor Kulwieć:
-Zosieńko Panatadeuszowa! Toć nie uchodzi z bandytami obcować, nie
uchodzi...
- Siostrzenicy Pana Samochodzika uchodzi! - kategorycznie obstawała przy swoim.
Również pan Tomasz musiał zabrać głos:
- Zośka, pan Paweł słusznie zrobił, że cię nie zabrał...
- Nieprawda! Chciał się tylko spotkać z piękną panią podkomisarz, a mnie się pozbyć... - niemal załkała. - Pozbyć! I na pewno umówić się z nią, aby mogła zostać jego damą, skoro on - tu popatrzyła na mnie oczyma bazyliszka -
odzyskał swoją nieszczęsną żelazną kolczugę...
I uciekła od stołu. Nawet nie chciała słuchać bliźniaków, które akurat weszły do jadalni i zamierzały jej przedstawić wyniki swoich obserwacji.
- Ooo - westchnęliśmy i zabraliśmy się jednak do tych zawijanych zrazów ze słoninką i ogóreczkiem w środku.
- Kto zrozumie młodą niewiastę, ten zostanie na pewno świetnym filozofem -
dodał sentencjonalnie doktor i dołożył sobie na talerz wzgardzone przez Zośkę zrazy, mrucząc: -Nie powinny się marnować boże dary...
Nazajutrz, w niedzielę, w Klonowie miały odbyć się coroczne uroczystości odpustowe świętej Dominiki. Nic zatem dziwnego, ze zjechały się tu tłumy turystów, krewnych i powinowatych, nie wspominając o dawnych
mieszkańcach wsi, którzy emigrowali po wojnie do Niemiec albo uciekli wcześniej przed Armią Czerwoną pod koniec 1944 roku.
Wieś pęczniała od ludzi, a wszędzie po ogrodach i placach zakwitły
różnokolorowe czapy namiotów bądź ustawiły się turystyczne karawa-ningi samochodowe.
Drużyna Zośki miała zatem sporo roboty, aby zebrać informacje o przybyłych, co wręcz wydawało się nie do okiełznania czy policzenia, dlatego nie
zmartwiłem się tymczasową, chociaż gwałtowną anoreksją Zośki, będącą
skutkiem zazdrości o paniąElżbietę czy też wynikiem temperamentu
siostrzenicy pana Tomasza...
„Niestety, nie zostanę filozofem" - westchnąłem ponownie, bo jednak byłem pewny, że Zośka nie zaniecha swej misji obserwacji nie tylko „podejrzanych facetów" z naprzeciwka, ale i innych, skoro się zjawią - chociażby Jerzego Batury! A byłem również pewny, że w harmidrze uroczystości odpustowych na pewno nie zabraknie ludzi Batury...
Roześmiałem się głośno.
- Co ci tak wesoło? - zapytał architekt Krzysztof, kończąc powoli obiad, jego ekipa miała bowiem wolne aż do poniedziałku rano, więc i on wreszcie mógł
odpocząć. - Chyba nie śmiejesz się z siostrzenicy pana Tomasza, co?!
- Broń Boże! Przypomniałem sobie o pewnym naszym wrogu...
- Naszym wrogu? - zapytał, a doktor również nastawił uszu.
- Mówiłem już: o naszym wrogu Jerzym Baturze!
-No, właśnie, obiecywaliście mi o nim opowiedzieć, kto to właściwie jest ten Batura? - zapytał doktor Kulwieć.
Zatem opowiedziałem doktorowi i Krzysztofowi, kim jest Jerzy Batura, syn zmarłego Waldemara Batury.
- A, rozumiem teraz. I co, szykuje coś na nas? - zapytał doktor Kulwieć. - Toć nas jest tutaj sporo chłopa!
- Tak. Myślę, że coś szykuje. Jakby skok na kasę w tłumie turystów i
pobożnych pątników, nie mówiąc o tym, ile odpustowych kramów rozłożyło się na łące za kościołem. Widzieliście?
- Nie. Nie widzieliśmy - odparł doktor. -A wy? Pozostali zaprzeczyli głowami.
Więc kontynuowałem:
-A właśnie, ja sobie jednak obejrzałem: po prostu tłumy ludzi i odpustowych biznesmenów, łącznie z kieszonkowcami, mimo kościelnej aury i modlitw.
Któż będzie interesował się parkiem, basztą czy nawet pałacem, skoro i stróż Kudła jest być może przekupiony przez Baturę? A może na wszelki wypadek spiją go na amen?
- Ja również będę miał całodobowy dyżur w niedzielę i na noc w poniedziałek
- westchnął doktor Kulwieć. - Wiecie, tłumy ludzi, upał, o nieszczęście nietrudno.
- Może by pomyśleć o posiłkach - dodał pan Tomasz. - We trzech nie damy
rady przypilnować baszty i reszty...
- A jak tam, Krzysztofie, wygląda odgruzowanie baszty? - zapytałem szefa ekipy remontowej.
- Dopiero po piętnastym lipca powinniśmy zgodnie z planem wyczyścić basztę z gruzowiska i dostać się do jej podziemia i piwnic. Potem postawimy
rusztowanie i zaczniemy ją odbudowywać według projektu zatwierdzonego
przez konserwatora zabytków. Również nowy właściciel na to przystał, tyle że wewnątrz baszty nastąpią zmiany: będą w niej pokoje gościnne, stąd nowa infrastruktura wodno-kanalizacyjna...
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.