210211życie spojrzeniem Jama-Dharmy? Tak, ten którego oczy niosły śmierć, byłnajpotężniejszym z bogów żyjących na świecie...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Omal nie padł jego oliarą.wtedy, w ognistym rydwanie... Później tylko przez chwilę dane mu było poczućjego moc, bowiem zaraz potem się okazało, że walczą przeciwko temu samemuwrogowi, a jako sojusznicy nie powinni się wdawać w pojedynki. Późniejrozgłaszano plotki, jakoby pojmany do niewoli Jama miał umrzeć w Mieście.Potem znowu dato się słyszeć, że jednak żyje i tuła się po świecie. Pwiadano.żelako Pan Śmierci nie mógł umrzeć, chyba że sam by zapragnął odejść. Tarakagodził się z tym, wiedząc, co to oznacza. A znaczyło to, że on - Taraka - mawrócić na Południe, na wyspę z błękitnym pałacem, tam. gdzie Pan Zła- Czarny Nirriti czeka, aż mu odpowie. Tak. zgodzi się. Począwszy odMaharatha. kierując się z południa na północ, Rakasze wspomogą Czarnegoi połączą swe siły z jego siłami. Zniszczą Świątynie sześciu największych miastna południowy m zachodzie, jedną po drugie}, skąpi ą ulice tych miast we krwi ichmieszkańców i bezdusznych legionów Czarnego - jeśli zaś bogowie ruszą naobronę, wtedy ich także spotka ten sam los. W chwili, gdy Niebo odważy stęwystąpić przeciw Rakaszom, świat ujrzy, jak bardzo jest słabe. Rakasze uderząr:a Niebiański Gród. Ni r r itt zrówna go z ziem i ą. M iłowy Luk zwal i się z hukiem naziemię, kopuła niebios roztrzaska się na gruzach Miasta i tylko białe tygrysyz Kaniburrha zamieszkają w ruinach, które wkrótce pokryją wieczne śniegi.Ą wszystko to miało się stać tak naprawdę z jednego tylko powodu - pomijającsamo pragnienie przezwyciężenia nudy i przyspieszenia początku końca ludzioraz bogów - gdziekolwiek toczyła się walka, gdziekolwiek gwałtowna śmierć,i krew, i płomienie kładły kres egzystencji, tam zawsze pojawiał się on: Panw Purpurze. Zawsze nadchodził w pełni swego Aspektu, który przynaglał go, byznalazł się w miejscu, gdzie rozciąga się jego królestwo. Taraka wiedział, żedotąd będzie prowadził poszukiwania, czekał, walczył, robił cokolwiek, ażwreszcie przyjdzie taki dzień, gdy spojrzy w czarne płomyki, tańczące w oczachŚmierci.
Brahma popatrzył na mapę. potem spojrzał na kryształów/ ekran, wokółktórego zwijał stę brązowy Naga trzymając ogon w zębach.
-- Pożar, kapłanie?
- Pożar, Brahmo... plonie cała dzielnica handlowa.
- Rozkaż ludziom, żeby ugasili ogień.
- Właśnie to robią, Potężny.
- No to czemu zawracasz mi gtowe?
- Zagrożenie, o Wielki... - |ęknął kapłan, a Brahma. który nie rnoctby siępochwalić, że cierpliwość jest jego cnotą, przerwał mu w pół stówa
- Jakie zagrożenie?
- Czarny nam grozi... ten, którego imienia nie wolno mi wypowiadać w twejobecności... ten, który ukryty na południu stale rósł w siłę, który włada szlakamimorskimi, który zrujnował handel...
- Dlaczego boisz się wymawiać jego imię przede mną? - nie wytrzyma.'Brahma - Nirnti? Przecież go znam. Sądzise, że to on podłożył ogień"'
- Tak, Wielki - schylił głowę kapłan. - Nie tyle on, ile raczej ktoś na jegożołdzie. Plotki krążą, że Czarny chce nas odciąć od reszty świata, pozbawićbogactwa, zrujnować naszych kupców, osłabić naszego ducha, albowiemzamierza..
- Podbić was, rzecz jasna.
- Tyś powiedzal. Potężny.
- Dlatego na twoim miejscu tym bardziej wierzyłbym pogłoskom o inwazji.Ale powiedz: czyżbyś wątpił, że wasi bogowie staną przy was, jeśli Pan Złaodważy się zaatakować?
Kapłan dyskretnie otarł pot z czoła.
- Ależ nikt nigdy nie odważyłby się w to wątpić, o Najmożniejszy. Chcieliśmyjedynie przypomnieć Warn, Panie, o tej ewentualności... i odnowić wiecznąnowennę w intencji zmiłowania boskiego i obrony.
- Co też się stało - skwitował Brahma. - Uszy do góry.
Po czym przerwał transmisje
Westchnął.
- Zaatakuje...
- Oczywiście.
- Ciekaw jestem, jak bardzo jesi si'ny. Nikt dotychczas nie mógł mi tegopowiedzieć. Może ty masz jakieś wiaaomości. Gąneszo?
- Mnie pytasz. Panie? Swego pokornego radcę do spraw policji?Brahma nerwowo zaplótł dłonie.
- Pokorny, nie widzę poza tobą nikogo, kto mógłby odebrać to pytanie jakoskierowane do siebie. Może przynajmniej wiesz o kimś. kto mógłby mi służyćinformacją?
- Niestety, Panie - pokręcił głową Ganesza. - Przed głupcem wszyscyuciekają jak przed prawdziwą śmiercią. Mogę jednak powiedzieć, że powszech-nie uważa się potęgę Czarnego za niezrównaną. Jak zapewne wiesz, trzechpółbogów, których posłałem na południe, dotychczas nie wróciło.
- O, tak - Brahma gorączkowo poszukiwał w pamięci jakichkolwiek ś lądówwydarzenia, o którym wspomniał Ganesza, lecz niczego nie znalazł. Uśmiech-nął się. - Cóż, jakkolwiek by nie mieli na imię, przypuszczam, że nie wysłałeśprzeciwko Nirritiemu ułomków. Kiedy to było?
- Ostatni wyruszył rok temu... wówczas, gdy nowy Pan Agni...
- Ach. tak - przypomniał sobie wreszcie Stwórca. - Nie był możenajlepszy jako Pan Ognia... ciągle musiał używać granatów zapalających, nicmu nie wychodziło, biedakowi... ale chyba był dość silny?...
- Jeśli myślisz, Panie, o sile moralnej, to chyba tak... - Ganesza ur-wał efektownie. - Hm... skoro bogów za mało, trzeba się zadowolić pół-bogami.
_ Gdyby to było dawniej - rozmarzył się Brahma - dosiadłbym ognistego
rydwanu i...
- Dawniej ognisty rydwan jeszcze nie istniał - przypomniał Ganesza.
- Pan Jama...
212
213
- Milczeć! Teraz znowu mamy ognisty rydwan, l myślę, że ten szczupłyczłowiek, który pali tak dużo i nosi śmieszny kapelusz z szerokim rondem...myślę, że ten człowiek poprowadzi nasz rydwan na pałac Czarnego.
- Panie, obawiam się. że Nirriti jest w stanie skuteczniej nas powstrzymać.Rydwan też.
- Jak to? - Brahma nie krył zaskoczenia.
- Wiadomość z pierwszej ręki - smutno uśmiechnął się Ganesza. - Nirritiposiada pociski samonaprowadzające.
- Diaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
- Sam o tym nie wiedziałem. Dopiero dzisiaj możemy o tym mówić.Brahma zawahał się.
- Myślisz więc...- spojrzał nań podejrzliwie. - Myślisz może, że niepowinniśmy atakować?
- Nie. Powinniśmy czekać. Niech on jako pierwszy pokaże, co potrafi. W tensposób przynajmniej będzie można ocenić jego sity.
- Ale konsekwencją tej taktyki jest oddanie Maharatha bez jednegowystrzału, czy nie tak?
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.