Leibniz do Elizy21 kwietnia 1692Elizo,prosiła mnie Pani – choć niektórzy powiedzieliby, że poleciła – abym pilnie nasłuchiwał wieści z Lipska...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Fakt, że Lothar słyszał o łączącej nas znajomości, nie ułatwia mi zadania. Muszę poza tym przyznać, że jestem rozdarty między prośbą, aby dać Pani to, o co prosisz, a niechęcią do przekazywania informacji, które muszą otworzyć starą ranę, zadaną Pani przez Lothara.
Postanowiłem nie jechać do Lipska, ale wczoraj Lipsk przyjechał do mnie, do Hanoweru. Słyszała Pani zapewne o tym, że moi mecenasi, Ernest August i Zofia, do niedawna cieszący się tytułami księcia i księżnej Hanoweru, od jakiegoś czasu zabiegali w Wiedniu o wyniesienie do godności elektorów. Francja, sprzeciwiająca się temu, szachowała ich politycznymi manewrami, których nieciekawe szczegóły zapełniłyby niejedną książkę. Nie będę się jednak rozdrabniał i ograniczę się do faktów. Wojna, a zwłaszcza ostatnie wydarzenia na froncie sabaudzkim, wprawiła cesarza w taki nastrój, że zrobi wszystko, aby napsuć krwi Ludwikowi XIV. Dlatego też Ernest August i Zofia od dwóch tygodni są elektorami Hanoweru, czyli zajmują pozycje o włos tylko niższe od króla i królowej. W ten sposób uruchomiony został ciąg zdarzeń, ruchów, przesunięć et caetera, o których dworzanie z Leine Strasse będą plotkować latami. Niektóre z konsekwencji tego wydarzenia mają, rzecz jasna, charakter finansowy, toteż bankierzy z całego cesarstwa odwiedzają Zofię i Ernesta Augusta, składają im gratulacje i proponują swoje usługi nowemu elektoratowi. Byłoby to dla mnie mniej więcej tak samo zajmujące, jak dla nich fizyka, gdyby nie fakt, że jednym z gości był Lothar. Elektorska para zaprosiła go na kolację do położonego pod Hanowerem pałacu Herrenhausen. Szambelan odpowiedzialny za przygotowanie listy gości dopisał mnie do niej. Z jego punktu widzenia było to posunięcie całkowicie logiczne: pochodzę przecież z Lipska, a moją rodzinę łączą silne więzy z rodem Hacklheberów. Nie mógł wiedzieć o mojej znajomości z Panią ani zdawać sobie sprawy z niezręcznej kwestii Jean-Jacquesa. Ba, Zofia jest osobą tak cywilizowaną i wywiera tak zbawiennie cywilizujący wpływ na Ernesta Augusta, że do głowy by im nie przyszło, że któryś z ich gości może być zamieszany w coś tak ohydnego jak porwanie dziecka! Tym sposobem, nie mając żadnych złych zamiarów, zaprosili mnie i Lothara na kolację i w dodatku posadzili nas naprzeciw siebie.
Nie umiem opisać słowami, jakie to uczucie, siedzieć vis-ŕ-vis takiego człowieka przez cały posiłek; mógłbym spróbować, ale obawiam się, że na długie tygodnie straciłaby Pani apetyt. Ograniczę się więc do streszczenia naszej rozmowy, która w przeważającej mierze dotyczyła wojny i była w miarę interesująca. Ponieważ jednak Pani słyszy pewnie o wojnie na co dzień, przejdę do spraw dotyczących Pani osobiście.
Proszę pamiętać, że Lothar przybył do Hanoweru w jednym tylko celu: chciał zabłysnąć przed Zofią i Ernestem, oczarować ich swoim intelektem oraz dalekowzrocznością i popisać się rozległymi kontaktami na świecie. Dlatego też w którymś momencie, wypiwszy stosowną ilość trunków, zaryzykował przepowiedzenie losów wiosennej kampanii. Cóż bowiem może być lepszego dla bankiera, który chce zaimponować potencjalnemu klientowi, niż trafna wróżba?
Obwieścił więc, że Francja dozna wkrótce upokarzającej klęski na północnym zachodzie kontynentu; użył słowa Fehlschlag, które trudno przełożyć, ale oznacza w przybliżeniu nieudaną próbę albo poronienie. I dał niedwuznacznie do zrozumienia, że do klęski dojdzie na angielskiej ziemi.
Na Zofii takie popisy nie robią, rzecz jasna, wrażenia.
– Skoro jest pan tak pewien swoich przewidywań, baronie von Hacklheber, dlaczego nie inwestuje pan swoich pieniędzy w sposób, który dyktują? – spytała. – Wiadomo przecież, że dużo pan mówi, ale jeszcze więcej ma.
Wszyscy się roześmiali, nawet Lothar. Odczekał, aż goście się uspokoją, i oznajmił, że wkrótce dokona stosownej inwestycji: zamierza rozporządzić aktywami swojego banku w sposób, który przyniesie mu zysk, jeżeli Fehlschlag rzeczywiście nastąpi. Dla podkreślenia wagi swoich słów obiecał, że przekaże określoną sumę na wskazany przez Zofię cel dobroczynny. Pieniądze mają pochodzić albo z zarobku na tej transakcji, albo – gdyby jednak się nie powiodła – z jego własnej kieszeni.
Kiedy Zofia zaciekawiła się, skąd ma tak pewne informacje, spojrzał na mnie i odparł, że zna we Francji ludzi dysponujących znacznym majątkiem i władzą, którzy w przeszłości weszli mu w drogę, ale ostatnio przywołał ich do porządku – w tym miejscu użył zwrotu bei Fuß! czyli „Do nogi!”, jak psi treser. Teraz już Pani rozumie, dlaczego tak niechętnie pośredniczę w przekazaniu tej informacji? Nawet ci z gości, którzy nie wiedzieli co Lothar ma na myśli, byli zdegustowani jego wystąpieniem.
Oto i moje wieści, które przesyłam zgodnie z Pani życzeniem. Powiem szczerze: tęsknię za czasami, w których nasze listy koncentrowały się na filozofii naturalnej. Może w jakiejś szczęśliwszej przyszłości uda nam się do niej wrócić. A na razie mam zaszczyt pozostać... et caetera.
Leibniz
PS Pytała Pani również o swą nową przyjaciółkę, księżnę Eleonorę i jej córkę, księżniczkę Karolinę. Spotkałem je w Berlinie. Mała Karolina rzeczywiście jest tak urocza, jak to Pani pisała. I niezwykle inteligentna. Eleonora zaręczyła się z saksońskim elektorem, który wygląda jak straszydło rodem z baśni i ma kochankę, która prezentuje się ponoć jeszcze gorzej. Gdyby chciała Pani do nich napisać, najlepiej będzie chyba słać listy na dwór elektorski w Dreźnie.
Eliza do Samuela de la Vegi
5 maja 1692
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.