Atmosfera tam panująca była po prostu straszna...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Powietrze naładowane zostało kiedyś nienawiścią, która teraz parowała do góry, między żywych. Nienawiść wciskała im w ręce noże i siekiery i butelki wódki. Postarał się zbliżyć do jej czarnych źródeł. Promieniowała z niewielkiego pomieszczenia w bocznym ciągu galerii. Jej źródłem był szkielet człowieka w resztkach munduru i papasze na głowie. Drugie źródło znajdowało się tuż obok. Nienawiść promieniowała od przeszło trzydziestu szkieletów. Fale jednej i drugiej złości interferowały to wzmacniając się, to słabnąc. Ciało astralne zaczęło niszczeć. Musiał opuścić to miejsce. Przeniósł się w inny korytarz. Tu także coś było. Ukryło się przed nim w ścianie. — Kim jesteś? — zapytał.
Coś ukrytego w ścianie nie udzieliło mu odpowiedzi. Wciskało się głębiej. Aż wreszcie kontakt zerwał się. Wyprysnął na powierzchnię ziemi. Wiedział już dużo, ale ciągle był w nim głód wiedzy. Postanowił odszukać człowieka, którego minął w parku. Przeszukiwał miasto. Nie znalazł. Zdziwiło go to. Czuł, że ten dziwny osobnik jest tu w jakiś sposób przypisany. Odłamki jego myśli tkwiły w murach domów, w korze drzew, w postaci plam paskudziły chodniki. Na niewielkim placyku u zbiegu dwu ulic, znajdowała się bardzo stara plama krwi. Koło niej na ławeczce leżał jakiś starzec. Był martwy. Obok niego stał jakiś młodzieniec i milicjant spisujący protokół. Po chwili nadszedł także lekarz. Umysł nieboszczyka jeszcze pracował. Czaszka odbijała echo jego myśli. Myśli, które miał na chwilę przed śmiercią. Myśli wiązały się z tamtym człowiekiem. Płonęły zimnym błękitnym płomieniem nienawiści. Jak spirytus. Jak spirytus oszałamiały stojących wokoło. Milicjant miał ochotę spałować młodego Niemca. Lekarz miał ochotę zaprzestać prób reanimacji. Młody Niemiec chciał mieć w kieszeni rewolwer i zastrzelić tych dwu niedorajdów.
Ciało fizyczne ściągnęło jego duszę z powrotem. Wrócił. Otworzył oczy. Ciało pokryte miał kropelkami krwi, które przeniknęły przez skórę. Zdarzało mu się to i wcześniej. Za każdym razem był potem chory przez kilka dni. Poczuł zniechęcenie. Nie dowiedział się właściwie nic ciekawego, a stracił znaczną część swoich sił żywotnych. Sił, które musiał oszczędzać na ostateczną rozgrywkę.
 
* * *

Zmierzchało się już. Właśnie w tym momencie, w którym Jakub czarował na swoim podwórku, posterunkowy Birski wszedł w opłotki gospodarstwa, w którym od siedemdziesięciu lat mieszkał Semen Korczaszko. Rozejrzał się dookoła. Nic ciekawego nie wypatrzył. Podszedł do drzwi i zapukał. W tej chwili poczuł, że za jego plecami stoi człowiek z siekierą w ręce. Wrażenie to potęgował cień, który zachodzące słońce rzucało na ścianę. Odwrócił się. Za nim istotnie stał jeden z wnuków, a może i prawnuków gospodarza. I faktycznie trzymał siekierę w ręce.
— A ty, tu co? — zapytał. — Zachciało się aresztować dziadka?
Sadząc po wyrazie jego twarzy, gotów był natychmiast użyć siekiery, gdyby otrzymał odpowiedź twierdzącą.
— Ależ uchowaj Boże — zaprotestował Birski. — Wręcz przeciwnie, chcemy go poprosić o pomoc w wyjaśnieniu takiej jednej paskudnej sprawy.
— O co go oskarżacie?
Głos wnuka ociekał nienawiścią. Siekiera ciążyła mu już trochę, więc przełożył ją do drugiej ręki.
— Ależ o nic. Chcemy go prosić o pomoc, bo dobrze zna się na koniach.
— Pomówię z nim. Proszę tu zaczekać.
Wszedł do domu. Wyszedł po chwili.
— Dziadek prosi.
Posterunkowy nigdy wcześniej nie był w domu Korczaszków toteż to, co zastał we wnętrzu, zaskoczyło go całkowicie. Weszli do sieni. Nad drzwiami prowadzącymi w głąb domu, znajdował się napis po polsku i po rosyjsku.
 
WKRACZASZ NA TERYTORIUM CARSKIEJ ROSJI.
POWIERZCHNIA 35 m2 JĘZYK URZĘDOWY: ROSYJSKI
LUDNOŚĆ: 1
ZAŁÓŻ STRÓJ OCHRONNY
 
Strzałka znajdująca się poniżej celowała w bok. Koło drzwi wisiało kilka kurtek mundurowych. Rosyjskich i pierwszej wojny światowej.
— Pan pozwoli — wnuk gospodarza wyciągnął rękę. Milicjant zgłupiał. Zdjął jednak z siebie mundur i podał. Zaczął odpinać kaburę z pistoletem.
— Broń osobistą może pan zachować. Pan pozwoli, to chyba będzie zbliżony rozmiar. Jest pan oficerem?
— Tak.
Birski wbił się w mundur. Mundur miał epolety i naramienniki. Zapiął drżącymi nieco palcami guziki z carskim orłem. W kącie wisiało duże lustro. Stanął przed nim i przez chwilę podziwiał swoje odbicie. Tymczasem wnuk przypasał mu szablę. Sam także założył mundur. Siekierę odstawił już wcześniej do kąta.
— Chce pan jeszcze oficerki? — zapytał.
— Nie, dziękuję, Jeśli można zostanę w swoich.
— Ostrogi?
Widok, który widział w lustrze, obudził w nim jakąś dziwną nostalgię. Przez chwilę żałował, że nie urodził się sto lat wcześniej. Mundur był znacznie lepszy niż jego milicyjny, i ładniejszy. Gdyby tak jeszcze przypiąć ordery. Przynieść do domu żołd w złotych pięciorublówkach...
— Proszę dalej.
W pokoju, do którego weszli, na honorowym miejscu królował piec z pieczką do spania, na której leżał pasiasty materac. Na ścianie naprzeciw drzwi wisiał wielki olejny obraz przedstawiający cara Mikołaja. Obraz ozdobiony był jakimiś patriotycznymi napisami po rosyjsku. Poniżej wisiały dwie skrzyżowane szable kawaleryjskie. Pośrodku stał stół z kaukaskiego orzecha z intarsjowanym blatem. Na blacie umieszczono carskiego orła z czarnego dębu. Paradny mundur, ozdobiony dwoma rządami orderów, wisiał w oszklonej szafce.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.