- Co się dzieje w tym budynku? - powiedział Semko...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

- Popatrz na tych facetów, są nerwowi jak kurczaki na obrzędzie voo doo.
- Zostań tu - dodał i wstał, by przejść do miejsca, z którego miałby widok na chodnik przed frontem budynku i jednocześnie na dwóch mężczyzn. Ruszył powoli brukowanym przejściem po drugiej stronie ślepej uliczki. Po chwili zobaczył mężczyznę, wyłaniającego się zza narożnika od strony wejścia do bloku. Pochylenie ramion, ostre, regularne rysy i sposób, w jaki się poruszał, powiedziały mu, że znalazł Strassera.
Rosjanin stojący na rogu podskoczył, gdy minął go wysoki, szczupły mężczyzna z płachtą malarską pod pachą. Był to ten sam agent, który wcześniej natknął się na Strassera.
Rozpoznał go natychmiast, choć tym razem nie miał kombinezonu i chustki na czole. Za pomocą ukrytego w rękawie mikrofonu zawiadomił swego kolegę po drugiej stronie ulicy, który następnie ruszył w jego kierunku.
Semko zamarł, schowany za drzewem w pobliżu zaparkowanego przy krawężniku czarnego Mercedesa. Wcześniej zwrócił uwagę na siedzącego za kierownicą i czytającego gazetę szofera. Teraz wpatrywał się w terrorystę, który otworzył boczne drzwi furgonetki i włożył do środka owinięty w płachtę pakunek.
Semko spojrzał na ławkę stojącą przy wejściu do parku i zobaczył, że Rachela obserwuje go z natężeniem. Skinął, by się ukryła. Dziewczyna usłuchała natychmiast, stając za pniem ogromnego drzewa przy ławce. Błyskawicznie wsunęła rękę w jeden koniec specjalnie uszytej torebki. Skórzana torebka spełniała swą normalną rolę, ale poza tym zawierała ukrytą przegródkę na broń. Przegródki po obu stronach były takie jak w zwyczajnej torebce, ale do części środkowej można było sięgnąć przez zapinany na rzepy otwór z boku.
Pozwalało to na szybkie wyciągnięcie broni, a w sytuacjach skrajnych - strzelanie bezpośrednio przez drugi koniec torebki. Rachela otworzyła rzepy i stała spokojnie z ręką zaciśniętą na kolbie Walthera PPKS.
Semko spojrzał na stojącego na rogu mężczyznę. Widział, jak mówi coś do rękawa, ale nie był pewien, po czyjej jest stronie. Czy wraz z partnerem był częścią operacji Strassera, czy też byli to Rosjanie, o których powiedział mu Brannigan? Odpowiedzi udzieliło mu zachowanie obserwowanego; włożył on rękę do kieszeni i ostrożnie ruszył w kierunku furgonetki.
Semko wyciągnął Browninga z kabury pod wiatrówką i przesunął bezpiecznik. Trzymał
broń wzdłuż szwu spodni. Kątem oka zobaczył, jak drugi Rosjanin przeszedł przez ulicę i przyłączył się do kolegi w chwili, gdy Strasser zamknął boczne drzwi i ruszył do przodu, by zająć miejsce za kierownicą. Semko miał zamiar wkroczyć do akcji, ale Rosjanie byli szybsi.
Strasser również widział mówiącego do mikrofonu człowieka, zauważył także jego kolegę, śpieszącego, aby do niego dołączyć. Zachował spokój i czekał cierpliwie, aż tamci wykonają pierwszy ruch. Gdy znaleźli się w odległości trzech metrów od furgonetki, przechylił się tak, by nie mogli widzieć, co robi, i wyciągnął spod swetra pistolet. Otworzył
drzwi po stronie kierowcy. Używając ich jak tarczy podniósł broń i strzelił.
Pierwszy Rosjanin upadł na chodnik z kulą, która rozdarła mu gardło i utkwiła u podstawy czaszki, zabijając go natychmiast. Drugi wyciągnął broń i przykucnął. Zdążył
wystrzelić dwukrotnie, ale chybił i pociski trafiły w drzwi furgonetki, nim Strasser posłał mu w środek klatki piersiowej dwie kule.
- Strasser! - zawył Semko. Widział wyraźnie, że na dźwięk nazwiska na twarzy 109
terrorysty pojawił się strach.
Strasser wskoczył do furgonetki i zapuścił silnik, Semko wypadł z kryjówki i rzucił się w jego stronę, strzelając w okno po stronie pasażera. W gorączce chwili, opanowany obsesyjną nienawiścią do przeciwnika, na którego polował od pięciu lat, nie pamiętał o tym, by strzelać tak, by tylko zranić - na wypadek, gdyby Strasser nie miał przy sobie dokumentów. Strzelał, by zabić. Trzy szybko po sobie wystrzelone pociski roztrzaskały szybę i minęły głowę Strassera zaledwie o dwa centymetry.
Huk strzałów Rosjanina i Semki sprawił, że czterech ochroniarzy sekretarza ONZ
wyskoczyło z Forda. Byli gotowi do strzału - pistolety maszynowe przy boku, odbezpieczone
- biegli z palcami na spustach. Dwaj zajęli pozycje przed wejściem do rezydencji sekretarza generalnego; ich głowy obracały się zgodnym ruchem, gdy próbowali zidentyfikować zagrożenie. Dwaj pozostali z policjantem z trójkołowego motocykla pobiegli w kierunku, z którego dobiegały strzały. Obawiali się, że atak nastąpił na tyłach rezydencji w otoczonym murem i sąsiadującym z zaułkiem ogrodzie.
Trzej ludzie skręcili za rogiem i wypadli na środek ślepej ulicy. Zobaczyli, jak Semko wpakował trzy kolejne pociski w kabinę furgonetki, a potem padł na ziemię, gdy mężczyzna za kierownicą odpowiedział ogniem. Wadliwa, pokarbowana przy podstawie łuska utkwiła między magazynkiem a komorą i uniemożliwiła Semce przeładowanie pistoletu.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.