jedñej nici - jednej jedynej nici...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

.. A mo¿e pan ma jakiœ pomys³, jakiœ plan?
-Przyjecha³em dopiero wczoraj. - Siêgn¹³em do wnêtrza prawej
nogawki spodni i poda³em pu:kownikowi dwa kawa³ki papieru, które
znalaz³em w kieszeni zmar³ego kelnera. - Te litery. Te liczby. Czy one
coœ panom mówi¹?
De Graf zerkn¹³ pobie¿nie na papierki, podniós³ je do jasnej lampy
biurkowej i od³o¿y³.
 
- Nie.
- A nie mo¿ecie siê dowiedzieæ? Czy maj¹ jakieœ znaczenie?
- Mam bardzo sprawny personel. Ä propos, sk¹d pan to wzi¹³?
- Da³ mi to pewien cz³owiek.
- Chce pan powiedzieæ, ¿e pan to zabra³ pewnemu cz³owiekowi.
- Co za ró¿nica?
- Mo¿e byæ bardzo du¿a ró¿nica. - De Graaf pochyli³ siê do przodu,
jego twarz i g³os by³y bardzo powa¿ne. - Niech pan pos³ucha, majorze,
znana jest nam pañska technika wytr¹cania ludzi z równowagi. Wiemy
o pañskiej sk³onnoœci do wykraczania poza prawo...
- Panie pu³kowniku!
- Bardzo istotne. Trzeba zacz¹æ od tego, ¿e pan zapewne nigdy nie
pozostaje w jego ramach. Wiemy o tej œwiadomej polityce - równie
skutecznej, jak samobójczej - nieustannego prowokowania w nadziei, ¿e
coœ czy ktoœ gdzieœ pêknie. Ale proszê pana, majorze, bardzo proszê, ¿eby
pan nie usi³owa³ prowokowaæ zbyt wielu ludzi w Amsterdamie. Mamy tu za
du¿o kana³ów.
- Nie chcê nikogo prowokowaæ - odpar³em. - Bêdê bardzo ostro¿ny.
 
- jestem tego pewny - westchn¹³ de Graaf. - A teraz, jak mi siê
zdaje, inspektor van Gelder ma panu parê rzeczy do pokazania.
Mia³ rzeczywiœcié. Zawióz³ mnie swoim czarnym oplem z komendy
policji na Marnirstraat do miejskiej kostnicy, i kiedy stamt¹d wychodzi³em;
roznyœla³em, ¿e wola³bym, aby tego nie zrobi³.
Kostnicy miejskiej brakowa³o staroœwieckiego uroku, romantyzmu i nostal-
gicznego piêkna starego Amsterdamu. By³a taka sama jak kosñzica w ka¿dym
' du¿ym< mieœcie, zimna - ogromnie zimna - kl¾¾cma, _eludzka i odstrêcza-
j¹ca. Poœrodku centralnej sali znajdowa³y siê dwa rzêdy bia³ych p³yt z czegoœ,
co wygl¹da³o na marmur, a prawie na pewno nim nie by³o, po bokach zaœ
szereg bardzo du¿ych, metalowych drzwi. G³ównym pracownikiem, ubranym
w nieskazitelny, wykrochmalony, olœniewaj¹co bia³y kitel, by³ weso³y,
rumiany, sympatyczny facet, który wyraŸnie mia³ sk³onnoœæ do ustawicznego
_ wybuchania gromkim œmiechem, co mo¿na by³o uwa¿aæ za doœæ osobliw¹
w³aœciwoœæ u pracownika kostnicy, dopóki cz³owiek sobie nie przypomnia³,
¿e w dawnych czasach wielu angielskich katów uwa¿ano za najbardziej
uciesznych kompanów w tawernach, jakich mo¿na by³o znaleŸæ.
Na proœbê van Geldera poprowadzi³ nas do jednych z tych du¿ych,
metalowych drzwi, otworzy³ je i wyci¹gn¹³ metalowy wózek, który toczy³
siê g³adko na stalowych kó³kach. Le¿a³a na nim postaæ ludzka, przykryta
bia³ym przeœcierad³em.
- Kana³, w którym go znaleziono, nazywa siê Croquiskade - powie-
dzia³ van Gelder. Wydawa³ siê wcale nie przejêty. - Nie mo¿na go
' nazwaæ amsterdamsk¹ Park Lane. Jest w okolicy doków. Hans Gerber. Lat
dziewiêtnaœcie. Nie poka¿ê panu jego twarzy. Za d³ugo le¿a³ w wodzie.
_ Znalaz³a go stra¿ po¿arna, kiedy ¨wy³awia³a samochód. Móg³ tam przele¿eæ
jeszcze rok albo i dwa. Ktoœ okrêci³ go w pasie starymi o³owianymi rurami.
Uniós³ róg przeœcierad³a i ods³oni³ zwisaj¹c¹, wychudzon¹ rêkê. Wy-
gl¹da³a zupe³nie tak, jakby ktoœ po niej depta³ w górskich butach nabija-
nych gwoŸdziami. Dziwne fioletowe linie ³¹czy³y wiele owych uk³uæ, a ca³a
rêka by³a sina. Van Gelder zakry³ j¹ bez s³owa i odwróci³ siê. Pracownik
wtoczy³ wózek z powrotem, zamkn¹³ drzwi, poprowadzi³ nas do nastêp-
nych i znowu wytoczy³ inne zw³oki uœmiechaj¹c siê przy tym szeroko, jak
zbankrutowany ksi¹¿ê angielski oprowadzaj¹cy publicznoœæ po swoim
historyczñym zamku.
- Jego twarzy te¿ panu nie poka¿ê - powiedzia³ van Gelder. - Nie jest
przyjemnie patrzyæ na dwudziestotrzyletniego ch³opaka, który ma twarz
siedemdziesiêcioletniego starca. - Obróci³ siê do pracownika. - A tego
gdzie znaleziono?
- Na Oosterhook - rozpromieni³ siê tamten. - Na wêglowej barce.
Van Gelder kiwn¹³ g³ow¹. - S³usznie. Z butelk¹ d¿inu - pust¹ butelk¹
obok niego: Ca³y d¿in mia³ w sobie. Pan wie, jak¹ wspania³¹ kombinacj¹
 
38 39
 
jest heroina i d¿in. - Odci¹gn¹³ przeœcierad³o ods³aniaj¹c rêkê podobn¹
do tej, któr¹ widzia³em przed chwil¹. - Samobójstwo czy morderstwo?
- To zale¿y.
- Od czego?
- Od tego, czy sam kupi³ dŸin. Wtedy by³oby samobójstwo - albo
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.