Znowu objęła kolana, kołysząc się...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Spojrzała na przycisk, a potem na mnie.
– Mówiłam jej, że jest wspaniałą matką. Wtedy z płaczem dowodziła, że to nieprawda, że to ja zawsze byłam dobrym dzieckiem. Powtarzała przez łzy, że jest szczęśliwa, bo jestem od niej lepsza. Bo przecież mogłabym wyjechać stąd, oglądać miejsca, w których ona nigdy nie była, i robić rzeczy, których ona nigdy nie robiła.
Umilkła. Odetchnęła głęboko.
– Nie było łatwo tego słuchać i patrzeć na jej cierpienia – rzekłem.
– Tak – jęknęła z oczami pełnymi łez.
Odwróciłem się i sięgnąłem po chusteczkę jednorazową. Minęła dobra chwila, zanim mogła mówić dalej.
– Powiedziałam jej – pociągnęła nosem – że wcale nie jestem lepsza od niej i nigdy nie byłam. Tylko dlatego przełamałam własne lęki, bo otrzymałam pomoc. Od ciebie. I że to za jej sprawą trafiłam do ciebie.
Pomyślałem o dziecięcym głosiku z kasety telefonu zaufania, listy pisane na wykwintnym papierze listowym i telefony bez odpowiedzi.
– I że teraz ja pragnę znaleźć pomoc dla niej. Przyznała, że faktycznie potrzebuje pomocy, ale jej choroba jest nieuleczalna. Pośród łez zwierzyła się, że lekarze wzbudzają w niej paniczny lęk – zdaje sobie sprawę, że to głupie i dziecinne, ale strach jest silniejszy od niej. Nie odważyła się nawet na telefoniczną rozmowę z tobą – o czym nie wiedziałam – i że wyleczyłam się niezależnie od niej. Ponieważ byłam silna, a ona jest słaba. Powiedziałam na to, że siła nie jest czymś przyrodzonym, że trzeba się jej nauczyć. Ona również jest silna na swój sposób. Doświadczyła tak wiele cierpień i nieszczęść, a jednak pozostała wspaniałym, dobrym człowiekiem. Nawet jeśli nie wychodziła z domu i nigdy nie robiła tego, co wszyscy, zawsze była lepsza niż inne matki. Bardziej kochająca.
Bez słowa pokiwałem głową.
– Gryzło ją poczucie winy, a przecież była wspaniała, cierpliwa, rozumiejąca. Nigdy nie podnosiła głosu. Kiedy byłam mała i nie mogłam zasnąć – zanim mnie wyleczyłeś – brała mnie w objęcia, całowała i powtarzała, że jestem cudowna, piękna, że jestem najlepszą na świecie dziewczynką i że czeka mnie świetlana przyszłość. Nawet jeśli nie dawałam jej zasnąć przez całą noc, nawet jeśli moczyłam się w łóżku i śliniłam prześcieradła, przytulała mnie. Szeptała, że mnie kocha, że wszystko będzie dobrze. Taka była. A teraz ja chcę jej pomóc – odpłacić za jej opiekę.
Wytarła twarz mokrą chusteczką. Podałem jej nową.
– Po długich miesiącach rozmów w końcu wyzbyła się obaw i zgodziła się, żebym znalazła lekarza, który przychodziłby do niej do domu. Przez jakiś czas nic nie zrobiłam, bo nie widziałam, gdzie kogoś takiego szukać. Zadzwoniłam tu i ówdzie, ale wszędzie mówiono, że nie prowadzą leczenia w domu pacjentów. Pomyślałam, że nikt nie bierze mnie poważnie z powodu mojego wieku. Nosiłam się z zamiarem, żeby zadzwonić do ciebie.
– I czemu tego nie zrobiłaś?
– Nie wiem. Może wstydziłam się. Grupie, co?
– Wcale nie.
– Wtedy właśnie natrafiłam na ten artykuł. Zadzwoniłam do kliniki i porozmawiałam z panią Cunningham. Powiedziała, że może pomóc, ale chory sam musi do niej zadzwonić. Nalegała na to, twierdząc, że pacjenci muszą mieć motywację. Odniosłam wrażenie, że jest tak, jak z zapisami do liceum – mają zatrzęsienie podań, a wybierają tylko nieliczne. Powiedziałam o tym mamie i dałam jej numer telefonu. Przestraszyła się nie na żarty i dostała ataku.
– Czym się to objawia?
– Robi się blada, chwyta się za piersi. Dostaje silnych drgawek, oddech ma nieregularny, świszczący. Jakby nie mogła złapać powietrza w płuca. Czasem traci przytomność.
– Bardzo niepokojące.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.