drogę i zaczął się przeciskać w stronę grupki przemytników...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Seff i Vaala ruszyli za nim, a Seff złapał go za rękaw.
- Młocie, punkt odprawy jest z drugiej strony.
Bazel odwarknął, żeby Seff i Vaala szli dalej. On ma lepszy plan.
- Nie wiem, czy zmiana planów w tym momencie to dobry pomysł - zaprotestowała Vaala. -
Promotorzy na pana liczą.
Promotorzy liczyli na nich wszystkich, przypomniał jej Bazel, a jeśli była szansa na
uratowanie Yaqeel i Yantahara, to musiał spróbować. Zbliżył się do pary Aqualishów, którzy wykorzystali stworzoną przez niego lukę, żeby przesunąć się do przodu. Obaj gapili się na niego wyzywająco. Bazel odepchnął ich niedbale na bok i podszedł do Ishi Tibów, którzy się odruchowo cofnęli i wyglądali tak, jakby chcieli uciekać.
Bazel odwrócił ich uwagę, unosząc do góry masywną dłoń w uspokajającym geście, po
czym ostrzegł ich w basicu, że teraz nastąpi kontrola osobista.
Ishi Tib płci męskiej nachylił z konsternacją wypustki, na których były umieszczone jego oczy.
- Co? - spytał. - Kontrola uszu i stóp?
- Kontrola osobista - wyjaśniła Vaala, stając obok Bazela. Spojrzała na niego, milcząco sygnalizując wymuszoną zgodę na jego nowy plan. Potem znów popatrzyła na przemytników i
wzmocniła nieco głos energią Mocy. - Powinniście pozwolić, żeby nasz przyjaciel przeniósł wasze bagaże.
Zdumieni Ishi Tibowie rozdziawili dzioby.
- Jesteście... od nich?
- Myślicie, że przy tak dużej dostawie zdaliby się na los? - spytał Seff, również do nich dołączając. Kolejka przesuwała się obok nich, gdy tymczasem Seff zniżył głos i wskazał na Bazela.
- Musicie natychmiast oddać mu walizki.
Wypustki oczne samca lekko zadrżały. Odwrócił się w stronę swoich trzech towarzyszek.
- Musimy oddać mu walizki. - Podał Bazelowi własną walizkę, po czym zdjął z ramienia
torbę i również mu ją oddał. - Natychmiast.
Trzy samice chętnie się zgodziły i po chwili Bazel miał cztery torby zawieszone na szyi oraz cztery ciężkie walizy pod pachami. Seff odprowadził wzrokiem Ishi Tibów, którzy z wyraźną ulgą wmieszali się z powrotem w tłum, po czym spojrzał na Bazela.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
Bazel popatrzył w kierunku Yaqeel i Yantahara. Zdjęli już wierzchnie tabardy i stali z rękami założonymi za głowy, podczas gdy fałszywa kapitan przeszukiwała im kieszenie. Bazel wiedział, że jak tylko ta kobieta znajdzie coś, co będzie mogło posłużyć za pretekst do aresztowania, przekaże jego przyjaciół swoim przełożonym w celu „przesłuchania”. Yaqeel i Yantahar mogli wytrzymać każde normalne przesłuchanie, nikt jednak nie przetrzymałby tortur przy użyciu Mocy. Nawet Yaqeel, poddana takiej presji, ujawniłaby ważne informacje dotyczące planu Jedi - na przykład to, jak Nek i Eramuth Bwua’tu stworzyli tajną siatkę wywiadowczą, albo ilu Rycerzy Jedi wylądowało na Coruscant. Mogłaby nawet wyjawić, jak dużo Jedi wiedzą o tym, co się dzieje na planecie.
Bazel pokiwał głową. Zapewnił nowych towarzyszy, że spotka się z nimi w umówionym
miejscu, po czym ruszył przez halę w kierunku swoich przyjaciół. Istota o takich gabarytach nie mogła przeciąć tylu kolejek, nie zwracając na siebie uwagi, jednak Bazelowi o to właśnie chodziło.
Wpychał się z boku do każdej kolejki, rzucając groźne spojrzenia wszystkim, którzy mogliby mieć jakieś obiekcje. Kiedy szedł, fałszywa kapitan i strażnicy SBGS wodzili za nim zdziwionym wzrokiem.
Cały czas trzymając pod pachami walizki Ishi Tibów, Bazel odwrócił wzrok i udał, że nie zauważył, iż jest obserwowany. Oczywiście nikogo tym nie oszukał.
- Ej, ty! - warknęła kapitan. - Podejdź tu.
Bazel cały czas wpatrywał się w sufit, udając, że przygląda się jednej z ogromnych,
błyszczących kul, które oświetlały halę.
- Ty, duży zielony! - zawołała znów kobieta. - Chodź no tu.
Bazel odwrócił głowę, a po chwili usłyszał tupot dwóch strażników SBGS przeciskających się przez ciżbę. Zaczął się oddalać, a tłum rozstępowa! się teraz przed nim, żeby nie znaleźć się w polu rażenia.
- Stać! - rozkazał piskliwy rodiański głos.
- Nie zmuszaj nas, żebyśmy użyli sieci ogłuszającej, kolego - dodał drugi strażnik,
mężczyzna. - Nie masz dokąd uciec.
Bazel opuścił podbródek i westchnął przeciągle, po czym odwrócił się powoli twarzą do strażników. Człowiek mierzył do niego z miotacza sieci o potężnej lufie. Rodianin zarzucił swój karabin blasterowy na ramię.
- Do mnie mówicie? - spytał Bazel w grzmiącym basicu. - Przepraszam, nie wiedziałem.
Strażnicy skrzywili się, słysząc jego silny akcent, po czym Rodianin skinął na niego, żeby podszedł do punktu odprawy.
- Kapitan Suhale chce z tobą porozmawiać.
- Zabieracie mnie na przód kolejki? - Bazel zmusił się do nerwowego uśmiechu. - Dziękuję.
Przeszedł kilkanaście kroków na czoło kolejki, ostentacyjnie starając się unikać wzroku zarówno kapitan Suhale, jak i dwojga Bothan, których przesłuchiwała. Suhale nie zatrzymywała go; dopiero gdy minął prawie punkt odprawy, przemówiła głosem tak zimnym, że ciarki przeszły mu
po plecach:
- Zaraz każę im otworzyć ogień.
Bazel zatrzymał się i odwrócił powoli w jej stronę. Z tak bliska wydawała się raczej
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.