Mamuśka zaśmiała się pogardliwie...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


- Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ mężczyzna nigdy nie rozumie kobiety.
- Tak, mamo.
W jego głosie słyszałem urazę. Pewnie takie rzeczy mówiła mu przez całe życie, a choć on tego nie lubił, za dobrze ją znał, by się z nią spierać.
- Mężczyźni są zbyt pewni siebie i zawsze brutalnie depczą wrażliwość i uczucia kobiet. Twój ojciec ani przez moment mnie nie rozumiał, a ty wcale nie jesteś lepszy.
- Przykro mi, że tak uważasz, mamo - znów rytualny zwrot.
- Nie dbam o to. Taki już los kobiety. Troszczymy się o naszych mężów i im służymy, a nie mamy u nich żadnego zrozumienia, tylko stawiają nam coraz większe wymagania.
Red nie odpowiedział.
- Zawsze lubiłeś jej długie włosy - przypomniała mu Mamuśka, kontynuując atak na Carol Jeanne. - A ona co? Obcięła je dla małpy.
- Zrobiła to dlatego, że Lovelock się w nie zaplątywał, kiedy ją iskał.
- Małpa jest dla niej ważniejsza niż ty. Udajesz, że to cię nic nie obchodzi, ale ja wiem, że się zamartwiasz.
- Idź spać, mamo.
Słyszałem, jak Red wszedł do pokoju Carol Jeanne.
Odłączywszy się od komputera, natychmiast skoczyłem w stronę Mamuśki, która wciąż stała w drzwiach. Z piskiem uciekła na korytarz. Ignorując ją, ruszyłem do sypialni Carol Jeanne, gdzie Red już zdejmował buty.
Z tyłu jeszcze mnie dobiegło mamrotanie Mamuśki - wystarczająco głośne, by on świetnie słyszał jej słowa:
- To po prostu dowodzi, że niektórzy ludzie nie całkiem zeszli z drzewa.
Potem spałem, bo byłem co najmniej tak zmęczony jak cała rodzina. Miałem sen. Pewnie wywołało go to, co Liz mówiła o nieodpartej skłonności do rozmnażania, typowej dla każdego żywego stworzenia. Śniło mi się, że jestem ojcem, a w dodatku - całkiem bez sensu - człowiekiem. Moje głupiutkie niemowlę, zupełnie pozbawione włosów, nie umiało się mnie trzymać, a ponieważ było duże, nie mogłem go unieść, więc ciągnąłem je za sobą po ziemi. Kiedy wdrapałem się na drzewo i przeskakiwałem z jednej gałęzi na drugą, ciężar dziecka sprawił, że spadliśmy jak przejrzały owoc. Niemowlę okropnie plasnęło w beton. Zdziwiło mnie, że w dżungli jest beton, lecz gdy się rozejrzałem, dżungla przemieniła się w klatkę. Dokoła stali ludzie i z obrzydzeniem patrzyli na wilgotną miazgę, jaka została z mojego dziecka. Tylko że to już nie było ludzkie niemowlę, ale mała kapucynka z czaszką rozbitą wskutek upadku. Czułem straszliwy żal i zacząłem szarpać martwe dziecko, próbując je obudzić. Wówczas pomyślałem, że to w rzeczywistości senny koszmar i że chcąc, by się skończył, powinienem się obudzić. Tak też zrobiłem.
Cały drżałem. Sen wydawał się bardzo realistyczny. Leżąc w tymczasowym gnieździe między stertami pudeł, rozmyślałem.
Jakie będzie moje dziecko: czy udoskonalone jak ja, czy też okaże się zwykłą, głupią kapucynką? Ile zmian genetycznych, jakich we mnie dokonano, przekażę swoim dzieciom? Czy zabiegi, które na mnie przeprowadzono, gdy byłem płodem, nie spowodowały, że pod pewnym względem nadmiernie się rozwinąłem? Muszę to sprawdzić, nim zostanę ojcem.
I wtedy całkowicie oprzytomniałem, uświadomiwszy sobie absurdalność tych rozważań. O czym ja myślę? O dziecku? Przecież jestem świadkiem i w moim życiu nie ma miejsca dla dziecka.
Lecz właściwie dlaczego? Czyż każda istota nie pragnie się rozmnażać? Nawet jeśli to jedynie wyraz ogólnej tendencji do wypełniania wolnej przestrzeni i jest charakterystyczne dla wszystkich gatunków.
Ale do jakiego gatunku należę? Już przestałem być małpą. O ile mi wiadomo, jestem jedyny w swoim rodzaju. Jeśli zaś chodzi o posiadanie rodziny, to moją rodzinę stanowi Carol Jeanne. "Tylko ona jest mi potrzebna", powtarzałem sobie w duchu, raz po raz, jednak zamiast szczęścia, które normalnie ogarniało mnie na myśl, że do niej należę, przez kilka minut czułem niewymowny smutek. Nie mogłem zrozumieć, co się ze mną dzieje, ale wiedząc, że to mnie unieszczęśliwi, pragnąłem się z tego wyrwać. Tym razem się udało
 
Kochany głupi pamiętniku!
Marek i ja poznaliśmy dziś na pogrzebie małpę, która jest świadkiem. Była bardzo fajna i bardzo mądra. Marek mówi, że ona się źle zachowuje, bo chodzi z siusiakiem na wierzchu, ale on teraz myśli tylko o siusiakach albo o piersiach. Ja uważam, że ta małpa jest super i chciałabym się z nią zaprzyjaźnić. Nancy poszła do ich domu, żeby zanieść świnię, która jest świadkiem męża tamtej kobiety. Następnym razem, gdy Nancy będzie się nami opiekować, poproszę ją, żeby mi opowiedziała o tej rodzinie. Tamta kobieta jest głównym gajologiem i najgenialniejszą osobą na "Arce". Jak tylko wróciłam z pogrzebu, wzięłam encyklopedię i poczytałam sobie o małpach. Zastanawiam się, czy ta małpa rzuca kupami i czy się onanizuje jak te, które widziałam w zoo w San Francisco. A może małpy-świadkowie zachowują się jak ludzie? Mam zamiar wszystkiego się o niej dowiedzieć i zostać jej przyjaciółką, a Marek niech sobie robi, co chce. Ciekawe, jak ona się nazywa.
 
Przyjechaliśmy do Mayfloweru w szóstek. Oznaczało to, że Carol Jeanne, przed jej pierwszym dniem zajęć komunalnych, który wypadał w ósmek, na pracę poświęci tylko siódmek, dziewiątek bowiem w naszej rodzinie mieliśmy wolny. Tak więc Carol Jeanne będzie pracowała wśród cywilizowanych naukowców tylko jeden dzień, a następne dwa z rzędu spędzi w tym ponurym miasteczku.
W siódmek wyskoczyła z łóżka o świcie i przygotowała płatki zbożowe na zimno dla nielicznych członków rodziny, którzy już wstali, by zjeść śniadanie. Potem schwyciwszy mapkę, zostawioną przez jakiegoś anonimowego dobroczyńcę, razem ze mną wymknęła się z domu.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.