— Jak Maren to znosi? — Ja jeszcze...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

.. — rzekł Lars z wahaniem — nie rozmawiałem z Maren. Tak się skła-
da, że przywiozłem ze sobą Lilę Topczew. Jest tu teraz ze mną.
— Daj ją do wideofonu.
— Po co?
— Żebym mógł się jej przyjrzeć.
Na ekranie pojawiła się pogodna, prostoduszna twarz młodej dziewczyny o ja-
snej karnacji z dziwnie surowymi, czujnymi oczami i mocno zesznurowanymi ustami.
Dziewczyna sprawiała wrażenie przerażonej i... wszystko wskazywało na to, że ma trud-
ny charakter.
A niech to, pomyślał Pete. A więc z rozmysłem przywiozłeś tutaj to dziecko?
Poradzisz sobie z nią? Wątpię, czy ja bym sobie poradził. Wygląda na osobę z trudnym
charakterem.
Ale tak, przypomniał sobie po chwili. Ty lubisz trudne kobiety. To część twojej per-
wersyjnej natury.
Kiedy na ekran powróciła twarz Larsa, Pete powiedział:
— Maren ci nogi z dupy powyrywa. Niczym jej nie oszukasz, żadną zmyśloną histo-
ryjką. Nawet jeśli nie będzie miała przy sobie tego nielegalnego telepatycznego ustroj-
stwa.
— Nie mam zamiaru oszukiwać Maren — rzekł Lars obojętnie. — Ale tak naprawdę
ani trochę mnie to nie obchodzi. Pete, jestem pewny, że te stwory, które zbudowały sa-
telity, czymkolwiek są i skądkolwiek przyszły, mają nas w garści.
Pete milczał. Nie był w stanie dyskutować; zgadzał się z Larsem.
— Kiedy rozmawiałem z Nitzem przez wideofon — ciągnął Lars — on powiedział
coś dziwnego. Coś o jakimś starym weteranie wojennym. Nie zrozumiałem, o co mu
chodzi. W każdym razie była mowa o jakiejś broni. Pytał mnie, czy kiedykolwiek słysza-
łem o urządzeniu zwanym G. Z. C. Powiedziałem, że nie. A ty słyszałeś o czymś takim?
— Nie — odparł Pete. — Takiego czegoś nigdy nie zaprojektowano. Inaczej KACH
by o tym wiedział.
— Może nie — rzekł Lars. — Na razie.
Wyłączył wideofon. Z ekranu zniknął obraz.
124
24.
Kiedy Lars wylądował, przekonał się, że jeszcze bardziej zwiększono środki ostroż-
ności: minęła ponad godzina, zanim dostał przepustkę. Na zakończenie całej procedu-
ry musiał spotkać się osobiście z zaufanym asystentem Rady, który to miał stwierdzić,
kim Lars jest i po co przyszedł. Potem zjechał windą na dół, aby wziąć udział w zebra-
niu Rady, które, jak uświadomił sobie, mogło być jej ostatnim zebraniem w obecnym
składzie.
Podejmowano właśnie rozstrzygające decyzje.
Generał Nitz przerwał w środku dyskusję i zwrócił się do Larsa:
— Wiele pan stracił będąc w Iceland. Nie pańska wina. Jednak, tak jak wspominałem
przez wideofon, coś się wydarzyło.
Generał Nitz skinął na młodego oficera, który natychmiast włączył homeostatycznie
zaprogramowany skaner audio — video o trzydziestocalowym monitorze. Skaner stał
w kącie naprzeciwko urządzenia, które w razie potrzeby łączyło Radę z marszałkiem
Paponowiczem i SeRKeb-em w Nowej Moskwie.
Odbiornik zaczął się rozgrzewać.
Po chwili na ekranie pojawił się stary człowiek. Był szczupły i miał na sobie jakiś
szczególnego rodzaju połatany wojskowy mundur.
— ... i wtedy spuściliśmy im lanie — rzekł z wahaniem staruszek. — Tego się ani tro-
chę nie spodziewali: pokpili sprawę.
Na sygnał generała Nitza młody oficer zatrzymał taśmę audio — video Ampexa.
Postać na ekranie zastygła, dźwięk zamarł.
— Chciałem, żeby pan rzucił na niego okiem — rzekł generał Nitz do Larsa.
— Nazywa się Ricardo Hastings. To weteran z wojny, która miała miejsce sześćdzie-
siąt kilka lat temu... przynajmniej on tak twierdzi. Przez cały czas, przez kilka miesię-
cy, czy nawet lat, stary człowiek codziennie przesiadywał na ławce w parku publicz-
nym tuż obok powierzchniowej części kremla i szukał słuchaczy. W końcu udało mu
się. W samą porę, prawda? Może tak, może nie. Wkrótce się przekonamy. Wszystko za-
leży od tego, co ostało się jeszcze w jego pamięci. Zwłaszcza jeśli chodzi o tę broń, któ-
126
127
rą obsługiwał w czasie Wielkiej Wojny. Tymczasem badania wskazują na to, że weteran cierpi na uwiąd starczy.
— Generator Zakrzywienia Czasoprzestrzeni — powiedział Lars.
— Prawie nie ulega wątpliwości — rzekł tonem profesora generał Nitz zakładając
ręce i opierając się o ścianę — że przeniósł się prawie wiek w przeszłość dzięki tej broni,
za sprawą jej aktywności akumulacyjnej lub resztkowej albo też dlatego, że blisko niej
przebywał, chodzi zwłaszcza o jej wersje wybrakowane. Nie potrafimy pojąć, jak to się
stało. On zaś niczego nie zauważył, niczego nie rozumie. Jest zbyt stary. Ale to nie ma
znaczenia. Doszliśmy już do tego, że „Wielka Wojna”, która dla niego miała miejsce wie-
le lat temu, gdy był młodym człowiekiem, dla nas jest wojną, która toczy się aktualnie.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.