Mimo to niepełne wykorzystanie reflektorów czy też brak dynamizmu w niektórych scenach (niemrawe zachowanie Watersa podczas wykonywania "One Of My Turns" czv choćby...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Trudno tutaj kogokolwiek winić, można jednak mieć żal do Watersa. że nie przerwał występu by usunąć awarię. Gdy na samym początku koncertu (podczas utworu "The Thin Ice") okazało się, że mikrofon nie działa, artysta bezradnie rozłożył ręce i z niedowierzaniem kręcił głową. Rzeczywiście trudno w to uwierzyć. Tym bardziej, że po chwili w ogóle przestało być cokolwiek słychać. 5000 kilowatów i żadnego dźwięku! A wydawałoby się, że dzisiejsza technika pozwala skutecznie wyeliminować podobne niespodzianki. Gdy dźwięk powrócił okazało się. że jesteśmy już w połowie kolejnego utworu! Muzycy grali jakby nic się nie stało! Brzmiało to dość interesująco, zwłaszcza w kontekście
169
1990_______________________
zapowiedziane) na koniec sierpnia płyty z koncertu. Tymczasem kłopoty z nagłośnieniem powróciły niczym bumerang by całkowicie zepsuć występ Sinead 0'Connor, a i poszczególne partie śpiewane przez Watersa nie zawsze właściwie docierały do słuchaczy. Mimo ogromnego wysiłku tylu osób. które pr/ez wiele tygodni pracowały nad tym, by wszystko przebiegało bez zakłóceń. Mimo licznych prób. na których nie było żadnych problemów. Wreszcie mimo tak wielkich kosztów (8.5 miliona dolarów!), jakie poniesiono. by dobrze zorganizować całv show.
Trzecia i ostatnia sprawa, którą należy uwzględniać oceniając berliński koncert, to kwestia doboru artystów, którzy wykonywali utwory Watersa. Wyboru tego dokonał sam autor i nie ulega żadnej wątpliwości, że tym razem nic stanął na wysokości zadania. O ile glos i styl śpiewania Klausa Meine z grupy Scorpions można było jakoś przeboleć, o tyle na kpinę zakrawało powierzenie partii wokalnej w sztandardowym utworze albumu - ,.Another Brick In The Wali (Part 11)" -- piszczącej Cyndi Lauper. która na dodatek miotała się po estradzie niczym w ataku epilepsji. Zapomniała, że nie śpiewa już o dziewczynkach, które chcą się bawić. Równie fatalnie wypadli panowie Rick Danko i Levon Hełm z grupy The Band. którzy zarżnęli wokalnie piosenkę ..Mother" oraz na spółkę z Van Morrisonem piękny utwór ..Comtbrtabły Numb". Beczące, chropowate glosy zupełnie nie pasowały do delikatnych kompozycji Watersa (jeden z panów miał nawet kłopoty z zapamiętaniem tekstu wykonywanej piosenki). Jeśli dodamy do tego nie najlepszej dyspozycję Joni Milchell. to ostateczna ocena nie może być wysoka. Na szczęście tych jaśniejszych punktów spektaklu było znacznie więcej. Wspaniale wypadł Bryan Adams. a także niedoceniany w Polsce Pauł Carrack. którego wykonanie ..Hey You" może śmiało konkurować z wersja oryginalną. Nieźle śpiew ała Sinead 0'Connor. chociaż wskutek kłopotów z dźwiękiem jej występ przeszedł bez echa. Doskonała partię na instrumentach klawiszowych wykonał Peter Wood. świetnie zaprezentowali się też obaj gitarzyści --- Snowy White oraz Rick DiFonzo. którzy swoja grą sprawili, że brak Gilmoura wcale nie byt odczuwalny. Niezwykle efektownie wypadła scena rozprawy sądowej z udziałem Tima Curry, Thomasa Dolby, Ute Lemper. Mariannę Faithfull oraz Alberta Finneya. l wreszcie sam mistrz ceremonii -- Roger Waters, który momentami przerastał samego siebie. Ale on nie mógł zawieść. To był jego dzień. I wykorzystał swą szansę. Mimo pewnych przeciwności i kłopotów zaproponował wielkie i wspaniale przedstawienie. Spektakl, jakiego dotychczas nie oglądano w Berlinie. Nawet jeśli nie wszystko poszło tak jak zaplanował.
,. Koncert len miał uczcie zniszczenie Muru Berlińskiego symbolizujące wyzwolenie ludzkiego duchu" - powiedział Waters w wywiadzie udzielonym reporterowi magazynu Q. Zagadnięty, czy nie chodziło o rzucenie wyzwania Gilmourowi i Masonowi, natychmiast zaprzeczył: ,,Nie, to nie w tym rzec:. Oczywiście cieszę się, ze trochę więcej ludzi na całym świecie zrozumie, ze ,,The
170
1990
Wali" jest i zawsze był moim (/zielem. Może więc byl pewien element wyzwania. Ale slyszaleni ich na festiwalu w Knebworth i nie sądzę, ze powinienem się martwic. Oni nie mają zielonego pojęcia o co chodzi. Nigdy go nie mieli. Zresztą i tak większość publiczności w Berlinie będzie pewnie później mówić, ze była na koncercie Pink Floyd. To sprawa przywiązania do won'. Jest to cos, z czym muszę żyć."
Jakież było zdziwienie kilkutysięcznej grupki ludzi, którzy najbardziej ociągali się z opuszczeniem Potsdamer Platz, gdy nagle przed ich oczyma, na scenie, spektakl rozpoczął się od nowa. Z powodu opisanych wcześniej kłopotów technicznych Waters i producenci widowiska zdecydowali się powtórzyć go aby mieć możliwość zapełnienia ,,dziur" w nagraniach podczas obróbki materiału na zapowiedziany longplay i wideokasetę.
Kilka dni później z rozbrajającą szczerością, zamykającą usta wszystkim sceptykom i krytykom. Roger Waters wyjawił dokładny zakres "retuszu", jakiego można spodziewać się na przygotowywanych wydawnictwach.
Nieoficjalna po-północna prezentacja ..The Wali" umożliwiła dokonanie poprawek w utworach ..The Thin Ice" (partia Ute Lemper). ..Another Brick In The Wali (Part l)" i ..Mother" (partie wokalne członków The Band). Próba generalna przed koncertem (również rejestrowana) umożliwiła natomiast wykorzystanie wokalu Sinead 0'Connor (,,Mother"). Bryan Adams i Cyndi Lauper poprawili w studiu swoje popisy w ,,Young Lust" i ,,Another Brick In The Wali (Part II)". Oboje dołożyli też swoje glosy w ,,The Tide Is Turning".
Zgodnie z zapowiedzią pod koniec sierpnia ukazało się firmowane przez Rogera Watersa podwójne wydawnictwo zawierające nagrania z omawianego koncertu. Materiał wyjściowy (praktycznie z trzech koncertów) poddano studyjnej obróbce (Ołympic Studios) i w efekcie otrzymaliśmy bardzo spójny, profesjonalnie zrobiony album. Po opisywanych wpadkach nie pozostał najmniejszy nawet ślad, zaś pod względem jakości nagrania "The Wali Live In Berlin" może śmiało konkurować zoil lat starszym oryginałem. Słuchając tych nagrań trudno nie przyznać, że panowie Nick Gnffiths i Nigel Jopson. odpowiedzialni za ostateczne zmiksowanie materiału, dokonali autentycznego cudu. Całość brzmi rewelacyjnie. Jed\ n\m nieprzyjemnym zgrzytem jest skrócenie gitarowej solów ki Ricka DiLonzo w końcówce utworu "Young Lust". Decyzja niezrozumiała i zupełnie bezsensowna. Zwłaszcza, że więcej żadnych cięć nie dokonano. W końcu miał to być zapis koncertu...
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.