– Ja także dla panny Jadwigi, jeżeli tylko zechce, na zawsze szczerym przyjacielem pozostanę, a mam nadzieję, że i pannę Jadwigę szczęście na tym...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

..
– Spodziewam się – odszepnęła – spodziewam się, że i mnie Bóg nie opuści...
– A wprędce też może i dozgonnego przyjaciela, takiego, który panny Jadwigi wart będzie,
ześle...
Łza stoczyła się po rozognionym jej policzku i na wiszące u szyi końce żałobnej wstążeczki
spadła, ale z głową spokojnie i trochę dumnie podniesioną Jadwiga powtórzyła:
– Spodziewam się, spodziewam się, że tego dostąpię. Kiedy już takie przeznaczenie kobiety,
żeby jak tyka sama w świecie nie tkwiła, to i mnie go nie ominąć...
– Tedy i ja z gruntu serca pannie Jadwidze wszystkiego dobrego życzę, a proszę, żeby do
mnie nijakiego gniewu nie miała...
– A ja pana Jana o dobre wspominanie proszę...
– A jakże! całe życie przyjacielem pani ostanę...
Rękę do niego wyciągnęła, on z uszanowaniem ją pocałował.
293
– Do chaty mi pora – rzekła – parobek żyto na nasienie młóci, jeszcze źle wymłóci, i
dziadunio niedomaga!
Z wolna odwróciła się i z wolna, w czarnej swej sukni, wyprostowana i silna, w grubym
warkoczu jak w wieńcu brunatnej pszenicy na głowie, w głąb okolicy ścieżkami odeszła.
Jana jakby przypomnienie jakie w serce uderzyło, tak wstrząsnął się cały i tak szybko ku
zagrodzie swojej prawie biec zaczął. Przed rozmową swą z Domuntówną widział Justynę ze
stryjem jego w bramie ich zagrody rozmawiającą. Ale gdzież teraz była? Może już odeszła?
Może widziała, że on tak długo z Domuntówną rozmawia, i Bóg wie, co sobie myśli! Zdyszany i
niespokojny przebiegł ogród i wpadł na podwórko. Anzelm w skurczonej trochę postawie na
jedynej schodce małego ganku siedział, plecy o słupek opierając.
– Gdzie panna Justyna, stryjku? Tylko co tu była, a teraz nigdzie nie widać. Gdzie poszła?
Może do domu?...
Stary ku brzegowi góry ręką rzucił.
– Zdaje się, że nad Niemen poszła...
Jan rzucił się już we wskazanym kierunku, kiedy go głos stryja zatrzymał.
– Janek! poczekaj trochę! posłuchaj! Czego ty latasz jak zwariowany i rozum tracisz? Co z
tego będzie? czy z tego co będzie?
Mówił to z surowością, którą wielki niepokój pokrywał; Jan też przystanął zrazu i widać było,
że słowa stryja wyrozumieć usiłował, ale nie mógł, takie go niecierpliwości paliły i tak go coś z
miejsca podrywało.
– Aj, aj! stryjku! niech już później! czasu teraz nie mam! – zawołał i pędem puścił się we
wskazaną stronę.
Zaledwie na krawędzi zielonej góry stanął, gdy niżej, w połowie jej stoku, pod rozłożystą
topolą srebrną, białą suknię i czarne włosy w grona czerwonych jarzębin zdobne, zobaczył. W
mgnieniu oka obok Justyny stanął.
– Strasznie zląkłem się! – mówił – myślałem, że pani może już do domu poszła... bez
pożegnania!
Justyna ruchem ręki ukazała mu roztaczający się przed nimi widok. Był on wspaniałym i
olśniewająco świetnym. Blade słońce jesienne w momencie zachodu swego ustroiło się w takie
blaski i barwy, jakich na zenicie nawet królując nie posiadało nigdy. Tarczy słonecznej widać nie
było, bo kryła ją płachta złota, purpurą i fioletem zakończona, wyżej zaś po całym błękicie nieba
rozsiały się puchy obłoków, szkarłatem i złotem nalanych i nierówne, podarte, krepowe niby
smugi srebra i fioletu. Wszystko to było ruchome, niby żywe, płynęło, przelewało się, mieniło i
jak w zwierciadle odbijało się w szerokich, przejrzystych, prawie nieruchomych wodach rzeki.
Więc i ona od dalekiego zakrętu płynęła zrazu samym czystym złotem, a potem na dnie swoim
ukazywała rozrzucone w nieładzie rubiny, opale, ametysty i agaty. Wydawała się rozwartą i
kryształową szybą przysłoniętą kopalnią klejnotów. W zarzecznym borze, także blaskami
przenikniętym, żółte pnie sosen wyraźnie oddzielały się od siebie, a pomiędzy nimi z dala nawet
dostrzec było można krwistą rdzawość usychających paproci i dno lasu opływającą srebrzystość
siwych mchów. Górą po koronach sosen, prawie czarnych, tu i ówdzie ślizgały się i kładły złote i
seledynowe rąbki. Wszystko to zaś, niby zaklęty obraz, stało w zupełnej ciszy i pustce powietrza.
Rybitwy, morskie wrony i jaskółki już w dalekie strony odleciały; inne ptastwo po gniazdach
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.