- Co z Onbekendem? - zapytał Norton...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


Oszałamiające poczucie szaleństwa nie odeszło. Otoczyło go niczym uliczny gang. Pośród całego horroru przez chwilę zastanawiał się, czy to właśnie znaczyło być trzynastką, czy to właśnie należało opanować, by żyć jak Merrin i Marsalis. Zaciekawiło go, jak łatwo byłoby sobie odpuścić i czy później możliwe byłoby ponowne odzyskanie kontroli.
Z Jeffa wydobyło się charczenie.
- Co z Onbekendem?
- Dobrze, dobrze, powiem wam, do cholery, powiem. - Głos Jeffa się załamał. - Zaprzestał prób uwolnienia się. Leżał na sofie, dysząc z wysiłkiem, mocząc tkaninę łzami. - Tylko mnie puść. Proszę.
Marsalis znów spojrzał na Nortona. Mężczyzna kiwnął głową. Mój brat nie jest żołnierzem ani bandytą, powiedział trzynastce poprzedniej nocy. Nie jest twardy fizycznie, nie wytrzyma. Po prostu pozwól mi decydować. Wyciągniemy z niego wszystko, czego potrzebujemy.
Marsalis podciągnął Jeffa do pozycji siedzącej. Odsunął się i stanął przy biurku, składając ramiona.
- W takim razie posłuchajmy.
Jeff przeniósł spojrzenie z murzyna na swojego brata. Norton odpowiedział twardym wzrokiem.
- Tom...
- Słyszałeś, Jeff. Posłuchajmy.
Jeff Norton jakby zapadł się w sobie. Zadygotał. Marsalis i Norton wymienili spojrzenia. Norton przeniósł rękę na podołek. Jeff potarł dłońmi po twarzy, przeciągnął je przez włosy. Mocno pociągnął nosem, wytarł oczy. Tak, plącz, Jeff, pomyślał Norton z brutalnością, która nim wstrząsnęła. Plącz tak jak my. Jak Sevgi, ja, Marsalis, Megan i pewnie Nuying, i kto wie, ile jeszcze. Chcesz się pobawić w samca alfa, starszy bracie? Witaj w klubie.
Jeff opuścił ręce. Zmajstrował lekki uśmiech, przykleił go do ust. Znów nabrał pozorów opanowania.
- Słuchaj, Tom, nie masz pojęcia, jak głęboko to sięga. Onbekend nie jest jakąś zwykłą przypadkową trzynastką...
- Tak, to bliźniak Merrina - bezbarwnie skomentował Marsalis. - To już wiemy. Kazałeś Carmen Ren przechować bezpiecznie Merrina, podczas gdy Onbekend zostawiał materiał genetyczny na miejscach zbrodni w całym Jezusowie i na Wybrzeżu. We właściwej chwili Merrin elegancko ginie i bierze na siebie winę za to wszystko. Pytanie brzmi: czemu? Kim byli ci wszyscy ludzie?
Jeff zamknął oczy. Westchnął.
- Mogę się napić? Proszę?
- Nie, nie możesz się napić - warknął Marsalis. - Właśnie pozwoliliśmy ci żyć. Skorzystaj z łaski i mów.
Jeff spojrzał na brata, przybrał zmęczony wyraz twarzy. Norton skojarzył - Jeff musiał dostać wspomaganie. Wołanie o pomoc.
- Jasne. Naleję ci drinka, Jeff - powiedział łagodnie. Wytrzymał niedowierzające spojrzenie murzyna, nieznacznie machnął dłonią. - Gdzie je trzymasz?
- Szafka ścienna. Jest tam butelka Martella i kilka kieliszków. Poczęstujcie się. - Jeff Norton przeniósł spojrzenie na Marsalisa. - Całkiem nieźle tobą rządzi jak na trzynastkę, nie?
Marsalis popatrzył na niego z góry. Na jego czole pojawiła się wąska kreska.
- Lepiej się tym zajmij.
- Czym się zająć?
Norton obejrzał się od otwartych drzwiczek szafki akurat na czas, by zobaczyć, jak pięść murzyna uderza z wysokości pasa. Krótki, twardy cios z pełną siłą w nos Jeffa. Usłyszał trzask pękającej chrząstki. Jeff szarpnął się i wrzasnął. Znów poderwał ręce do twarzy. Spomiędzy jego palców popłynęła krew.
- Tym się zajmij.
Norton zauważył na biurku pudełko chusteczek. Wziął je i zaniósł do sofy razem z butelką koniaku i jednym kieliszkiem. Postawił wszystko na stoliku do kawy, wyciągnął z pudełka chusteczkę i podał ją bratu.
- Nie próbuj podskakiwać, Jeff - powiedział cicho. - On bardzo chce cię zabić, a ja też wcale nie jestem daleki od tego. Masz, wytrzyj to.
Jeff wziął chusteczkę, potem wyciągnął jeszcze kilka z pudełka. Gdy tamował upływ krwi z nosa, Norton nalał koniaku do kieliszka. Podsunął go po blacie stołu.
- Masz swojego drinka - powiedział do brata. - A teraz słuchamy.
* * *
- Odzew Skorpiona.
Carl kiwnął głową.
- Kontrola Pazura. Jasne. Wciąż używacie wywołań kodowych, żałosny pierdzielu. Kim byłeś, Jeff, wsparciem logistycznym? Bo jasne jak cholera, że nie na czele czegoś tak paskudnego jak Skorpion.
- Słyszałeś o nich? - zainteresował się Norton.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.