ďťż

jeszcze zobaczymy, bo nas już wJaworzu pewnie nie będzie...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Wszyscy go
tu rozpieszczali. I tak ubył z naszego
krajobrazu jedyny człowiek nieœwiadomy
tego, co tu jest. Szkoda. Teraz już sš
tylko sami, którzy wiedzš.
Wiosna piękna, choć dni bardzo
zmienne. Czasem co pół godziny zmienia
się aura. Zupełnie przeciwna niż w
naszym trybie życia, gdzie wszystko
znieruchomiało monotoniš dnia za dniem.
Żyjemy na szlaku przelotu ptaków.
Nareszcie dowiedziałem się jak jest
naprawdę z odlatywaniem ptaków do
ciepłych krajów. Dla jednych nasz kraj
jest ciepły i tu przylatujš na zimę,
dla innych zimny i lecš na południe
dwoma albo trzema szlakami. Teraz
wracajš. Te, które obserwujemy, lecš
na wschód. Gęsi, żurawie. Przeloty sš
wspaniałe, wspaniały jest kształt
kluczy, porzšdek, dšżenie. Nikt mi nie
powie, że nie ma inteligencji ptaków.
Będš mówić, że to jest instynktowne,
że ustawiajš się wedle pršdów
powietrza, ale dlaczego, jest to
zarazem i piękne, i celowe. Zresztš
przyrodnicy niby to wiedzš dużo, a w
gruncie rzeczy mało: badajšcy przeloty
ptaków, obršczkujš ptaki, ale nie sš w
stanie powiedzieć ani jednego zdania
dla wyjaœnienia tego, co mnie tak
zawsze pasjonuje pod koniec lata i
wczesnš jesieniš - zbierania się
ptaków do odlotu, ich ćwiczeń próbnych
lotów, kołowania, startu ostatecznego,
całej tej socjologii i organizacji
ptaszej, która ukrywa jakšœ mšdroœć,
inteligencję, czy może
nieprawdopodobne wyposażenie w
instynkty, tak wielkie, że jest to już
sam próg inteligencji. Zresztš może
tak nie jest, może majš rację
przyrodnicy, że patrzš na to
spokojniej, bez namiętnoœci, tyle że
może nie czujšc tajemnic, które się tu
kryjš. Jak by nie było, rozmawianie na
ten temat zastępuje wyjœcie poza
ogrodzenie i spacer w lesie. I bywa
ciekawsze niż różne niby_mšdroœci, te
dyskusje_kołowrotki, które jak mówi
B~oll, weszły w dzisiejszy obyczaj i
stały się namiastkš modlitwy.
Ciekawsze czy nie, zresztš nie o to
chodzi: mšdroœć jest niemożliwa bez
wrażliwoœci na przyrodę, bo mšdroœć
jest wszakże u swych ludzkich Ÿródeł -
dziedzictwem obcowania z przyrodš i
jeœli człowiek nie jest okaleczony -
do niej wraca.
9 V
Przed przeszło miesišcem O. Jacek
Salij prowadził dla nas rekolekcje.
Utkwiła mi w pamięci myœl, której nie
będę umiał już powtórzyć w taki
sposób, jak była wtedy
sformułowana. Została mi
niestety już tylko jej idea, a
nie - jak wtedy - błysk, myœl,
która rozœwietla ciemnoœć. Tego
się tylko czasem doznaje.
Rekolekcje były trzyczęœciowe:
o grzechu, o nadziei, o
spowiedzi. Ale najważniejsze dla
mnie było te kilka, może
kilkanaœcie zdań na temat
centralny okresu wielkopostnego:
sensu œmierci Chrystusa, sensu
ukrzyżowania.
W dużej sali œwietlicowej, w
której odbywały się nasze
rekolekcje, tej samej, w której
liczymy mijajšce godziny
widzenia, wieszany był na czas
nauki krzyż, stary, bardzo
piękny krzyż przywieziony tu
przez kapelana wojskowego. Sens
tych kilkunastu zdań,
wypowiedzianych przez O. Salija,
patrzšcego na ten krzyż,
dotyczył przybitych do krzyża
ršk. Przybitymi rękami Chrystus
inaczej, niż dotšd, obejmuje
œwiat. Tyle razy błogosławił i
mógł błogosławić jak dawniej, a
jednak dopiero objęcie œwiata we
własnym cierpieniu, objęcie
zupełnie innym wysiłkiem
duchowym, stwarzało jakby innš
jakoœć. Mówię to własnymi
słowami, w innej chwili niż
kiedy mówione to było na tej
sali, jedynie odtwarzam sobie tę
myœl, która była myœlš i o
ukrzyżowaniu, i o innej jakoœci
wysiłku duchowego, kiedy trzeba
się zdobyć na objęcie œwiata
dookoła i kiedy przez to i -
zapewne tylko przez to - stać
się może inna jakoœć.
21 V
Wczoraj dowiedziałem się o
œmierci Jurka Krzysztonia. To
już druga œmierć kogoœ
bliskiego, jakš tu przeżywam.
Najpierw w połowie marca œmierć
Irki, teraz Jurka. Dowiedziałem
się o tym przypadkiem i równie
dobrze mogła mnie ta wiadomoœć
długo jeszcze ominšć. Zawieziono
mnie do dentysty do Drawska.
Kupiłem gazetę i zaraz po
otwarciu numeru wzrok mój padł
na duży tytuł: "Po œmierci
Jerzego Krzysztonia". Obok
tytułu zdjęcie Jurka na tle
ksišżek w jego pokoju. Znów
œmierć, z którš trudno mi się
pogodzić. Nie wiem nawet jak
umarł. NIedawno dowiedziałem
się, że był w szpitalu, ale nie
przypuszczałem ani na chwilę, że
to się może tak skończyć. W
końcu kwietnia pisałem do
Wojtka, aby prosił Halinkę, by
przekazała mu życzenia
imieninowe. Ostatni raz tak na
dobre widzieliœmy się chyba w
czerwcu 1980, byłem wtedy u
niego w Oborach, wręczył mi
"Obłęd". Potem już z wakacji
napisałem do nich. PóŸniej był
czas tak intensywny, że już nie
pamiętam, czy się widzieliœmy,
czy tylko rozmawiałem z nim
przez telefon.
To sš okruchy, które szybko
wydobywa pamięć, jakby to było
w ogóle jeszcze teraz ważne.
Żal, że się czegoœ nie
dopełniło, albo że można było
się jeszcze raz czy dwa więcej
zobaczyć. I œwiadomoœć, że przez
œmierć kogoœ bliskiego także
moja nitka łšczšca mnie ze
œwiatem została przecięta.
Pamiętam zdanie, które kiedyœ
powiedział do mnie kardynał
Wyszyński, nie pomnę już z
jakiej okazji: "ja już mam
więcej ludzi bliskich po tamtej
stronie". Pamiętam, i tak samo
to odczuwam przy każdej œmierci,
która mnie szczególnie dotyka.
Tworzš się puste, niewypełnione
miejsca. Życie idzie swojš
drogš. Nie zdšżyłem się
otrzšsnšć po œmierci Irki, nie
zdšżyłem zapisać jak mnš wtedy
jej œmierć targnęła i już
naszedł mnie nowy nekrolog,
którego nie mogę czytać, jak
wszystkie inne. Puste miejsca,
coraz więcej ludzi po tamtej
stronie. Staœ, Irka, teraz
Jurek.
Jurek był człowiekiem dobrym,
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.