- Kto by się poważył, Matko? Odpowiedział jej gorzki śmiech...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


- Prawie każdy, Córko. Zamieszki w Caemlyn. Zwo­łanie Wielkiego Polowania, bez powiadomienia aż do czasu proklamacji. Fałszywe Smoki wyrastające niczym czer­wonodzwonki po deszczu. Giną całe narody a jeszcze wię­ksze rzesze szlachetnie urodzonych biorą udział w Grze Ro­dów niż w czasach, gdy Artur Hawking położył kres ich knowaniom. A co najgorsze, każda z nas wie, że Czarny znowu się obudził. Pokaż mi siostrę, która nie sądzi, iż Biała Wieża utraciła kontrolę nad zdarzeniami, jeśli nie jest Brą­zową Ajah, to jest to martwa siostra. Czas wydaje się dla nas kurczyć, Córko. Czasami wydaje mi się, że nieomal to czuj ę.
- Jak sama powiedziałaś, Matko, wszystko się zmienia. Jednakże za Lśniącymi Murami czają się jeszcze większe zagrożenia niż w ich wnętrzu.
Zasiadająca na Tronie przez dłuższą chwilę wpatrywała się w oczy Moiraine, potem wolno skinęła głową.
- Zostaw nas same, Leane. Porozmawiam z mą Córką Moiraine w cztery oczy.
Wahanie trwało zaledwie chwilę, po czym Leane powie­działa:
- Jak sobie życzysz, Matko.
Moiraine czuła jej zdziwienie. Zasiadająca na Tronie od­bywała niewiele audiencji bez obecności Strażniczki, z pew­nością nie z udziałem siostry, która zasłużyła na karę.
Drzwi otworzyły się i zamknęły. W przedsionku nie zdradziła ani słowa, które padło w środku, jednakże wieść, że Moiraine została sama z Amyrlin rozniosła się wśród Aes Sedai w Fal Dara niczym dziki ogień po suchym lesie i dała początek spekulacjom.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, Amyrlin wstała, a Moi­raine poczuła przelotne swędzenie skóry - druga kobieta przenosiła Jedyną Moc. Przez chwilę wydawało się, że Amyrlin otacza nimb jaskrawego światła.
- Nie wiem, czy któraś z nich zna tę twoją starą sztu­czkę - powiedziała, lekko dotykając błękitnego kamyka zdobiącego czoło Moiraine - ale większość z nas ciągle jeszcze używa różnych sztuczek zapamiętanych z dzieciń­stwa. W każdym razie nikt już nie usłyszy, o czym teraz rozmawiamy.
Nagle objęła Moiraine ramionami, ciepłym uściskiem wieloletniej przyjaźni. Moiraine odwzajemniła uścisk rów­nie ciepło.
- Jesteś jedyną, Moiraine, przy której pamiętam, kim byłam. Nawet Leane zawsze się zachowuje tak, jakbym się stała wcieleniem stuły i laski, również wtedy, gdy zostajemy same, jakbyśmy nigdy nie chichotały z czegoś jako nowi­cjuszki. Czasami żałuję, że już nie jesteśmy nowicjuszkami, ty i ja. Nadal tak niewinne, by móc uważać, że wszystko jest urzeczywistnieniem opowieści barda, nadal dostatecznie niewinne, by móc myśleć, że znajdziemy sobie mężczyzn, którzy mieli być książętami, przystojnymi, silnymi i delika­tnymi, pamiętasz? Którzy wytrzymają życie z kobietą obda­rzoną mocami Aes Sedai. Nadal tak niewinne, by móc ma­rzyć o szczęśliwym zakończeniu opowieści barda, o życiu, jakie wiodą inne kobiety, tylko opromienionym większymi darami niż u nich.
- Jesteśmy Aes Sedai, Siuan. Mamy obowiązki. Nawet jeśli ty i ja nie urodziłyśmy się ze zdolnością do przenosze­nia Mocy, to czy oddałabyś to za dom i męża, nawet gdyby to miał być książę? Nie wierzę. To marzenie wieśniaczki. Nawet Zielone nie mają takich pomysłów.
Zasiadająca na Tronie odsunęła się od niej.
- Nie, nie wyrzekłabym się tego. Prawie nigdy. Bywa­ją jednak chwile, kiedy zazdroszczę wieśniaczkom. W tej chwili nieomal im zazdroszczę. Moiraine, jeśli ktokolwiek, choćby nawet Leane, odkryje, co planujemy, zostaniemy ujarzmione. I nie powiem, by czyniąc to, postępowały źle.
ROZDZIAŁ 5
CIEŃ W SHIENARZE
Ujarzmione! Słowo jakby zadrżało w powietrzu, nieomal dostrzegalnie. W przypadku mężczyzny zdolnego do przenoszenia Mocy, którego należy powstrzymać, zanim obłęd zmusi go do niszczenia wszystkiego co go otacza, nazywa się to poskramianiem, lecz w przypadku Aes Sedai zwano to ujarzmieniem. Ujarzmione! Na zawsze niezdolne do kontrolowania przepływu Jedynej Mocy. Zdolne do wy­czuwania saidaru, żeńskiej połowy Prawdziwego Źródła, lecz bez możliwości dotykania go. Pamiętające o tym, co przepadło na zawsze. Robiono to tak rzadko, że od każdej nowicjuszki wymagano, by znała imiona wszystkich Aes Sedai, które ujarzmiono od czasu Pęknięcia Świata i żadna nie umiała o nich myśleć bez drżenia. Kobiety znosiły uja­rzmienie nie lepiej niż poskromieni mężczyźni.
Moiraine od samego początku wiedziała, na jakie ryzyko się naraża i zdawała sobie sprawę, że jest ono konieczne. Co wcale nie znaczyło, że przyjemnie było żyć z taką myślą. Zmrużyła oczy, tylko płonąca w nich iskra zdradzała gniew i niepokój.
- Leane poszłaby za tobą do zboczy Shayol Ghul, Siu­an i do Otchłani Przeznaczenia. Nie możesz twierdzić, że zdradziłaby ciebie.
- Nie. Ale czy ona uznałaby to za zdradę? Czy to zdra­da zdradzić zdrajczynię? Nigdy się nad tym nie zastana­wiałaś?
- Nigdy. Robimy to, co zrobić trzeba, Siuan. Obydwie wiedziałyśmy o tym od blisko dwudziestu lat. Koło obraca się tak jak chce, a my zostałyśmy wybrane do tego przez Wzór. Jesteśmy częścią Proroctw, a Proroctwa muszą się spełnić. Muszą!
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.