— Wiara! — Wcale nie musiała wykrzykiwać tego słowa pełnym głosem, jednak kołatało się po jej głowie, będąc częścią jej istoty...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Nie było już więcej płaszcza, tylko most u jej stóp, szeroki i mocny. Tylko to było prawdą. Prawdą!
Trzymając w stalowym uścisku berło, mimo że jego końce nadal były gorące, nie patrząc pod nogi, bo nawet taki ruch mógłby okroić w niej porcję wiary, niezbędną do tego, co miała teraz zrobić, Simsa wstąpiła na most. Kroczyła po moście, ułożonym i podtrzymywanym wysiłkiem woli, jej woli!
Utworzyła most, po którym mogła swobodnie iść. U cebulek swych srebrnobiałych włosów czuła powstające kropelki potu, które wkrótce niczym łzy popłynęły po jej twarzy. Sunąc po policzkach spływały na jej piersi i ramiona. Zaczynała odczuwać ostry ból, którego źródło stanowiło berło. Mimo to nie rozluźniała uścisku na nim. Nie zwolniła też kroku, pewnie stąpała po ułożonym przez siebie moście, który nie był płaszczem. Potknęła się i nagle zaczęła spadać. Wolną dłoń wyciągnęła przed siebie, otwartą, by jak najszybciej przylgnąć nią do skały na przeciwnym brzegu. Uczyniła ostatni wysiłek, by znaleźć się po drugiej stronie, i wreszcie opadła na skałę, nagle słaba i drżąca. Tymczasem ciepło berła natychmiast zniknęło, niczym światło zdmuchniętej lampy.
Ciężko oddychając, starając się złapać do płuc jak najwięcej powietrza, Simsa przeciągnęła ciało jak najdalej od skraju przepaści. Skalna półka, którą kiedyś wyciosano zapewne po to, by stanowiła podporę dla dawno nie istniejącego mostu, była wąska. Simsa z trudem ułożyła się na płaszczu, który w niczym już nie przypominał stabilnego, szerokiego mostu. W tym momencie była tak słaba, że nie potrafiła poruszyć ramieniem, nie mogła nawet podnieść lodowatego berła, które leżało na jej klatce piersiowej.
Podobną słabość odczuła już w przeszłości, kiedy poddała się woli tego, który przed nią posługiwał się berłem. A jednak nigdy nie była tak słaba, jak teraz. Nie potrafiła nawet unieść głowy, była w stanie jedynie z wielkim wysiłkiem nią obracać.
Rozejrzała się i prawda dotarła do niej, właściwie dopiero teraz. Znajdowała się dokładnie tam, gdzie chciała się znaleźć. Jej płaszcz był znów prostym, zwykłym płaszczem…
Powieki Simsy tak ciążyły, że niemożliwe stało się otwarcie oczu, nagle zapragnęła spać, przede wszystkim spać… A jednak — nie! .Nie wolno jej teraz zasnąć. Druga część dziewczyny wiedziała, że stawką jest teraz coś o wiele ważniejszego, niż bezpieczne przejście nad strumieniem. Do Simsy z Ziemianek docierało to jak przez mgłę. Jej słabość była wynikiem tego, że nie miała doświadczenia w posługiwaniu się potężną mocą, którą dysponowała. Znów była jedynie Simsa z Ziemianek i nie śmiała przywoływać do siebie Starszej!
Tymczasem ponad słabość dziewczyny zaczęło przebijać się pragnienie. Czuła suchość w ustach, jakby były pełne piasku. Miała jeszcze zapasy ze statku ratunkowego, jednak wodę wydzielała sobie w skąpych racjach, dodając jej odrobinę do każdego posiłku. Żałowała, że nie jest w stanie przywołać kolejnej iluzji, tym razem pojawiłaby się ona pod postacią czystej, chłodnej wody…
Simsa poruszyła się i nagle poczuła ból. Zobaczyła… Usłyszała… Poczuła! Wcale nie wodę, która stała się nagle jej najmniejszym zmartwieniem. Nie, to było coś, co pojawiło się znikąd, wychyliło się niebezpiecznie ponad krawędzią otworu skalnego ponad nią. Głowa tego stworzenia wyposażona była w wielkie oczy, które teraz napotkały jej wzrok. Do przodu wysunęły się upierzone czułki. A jednak to nie była Zass. Poza czułkami, wielkie stworzenie ze skały nie miało żadnej innej cechy charakterystycznej dla zorsala. Większość jego twarzy zajmowała para wielkich oczu o złotym kolorze, podzielonych na niezliczoną liczbę małych kółek. Simsie zdawało się, że zwierzę to nie posiada powiek.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.