- Może jesteśmy niepozorni, Charlie - dyszała chwytając łapczywie powietrze - ale, jak Boga kocham, jesteśmy twardzi...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


- Sharo ... wracaj teraz.
- Wiesz przecież, że nie mogę.
- Po tym wszystkim, czego dokonałaś, Carrington będzie ci musiał dać jakieś pomieszczenie bez grawitacji, w którym mogłabyś zamieszkać.
- Życie banity? Po co? Żeby tańczyć? Charlie, nie mam już nic więcej do powiedzenia.
- To ja do ciebie przyjdÄ™.
- Nie bądź dziecinny. Po co? Żebyś mógł uściskać skafander? Po raz ostatni czule stuknąć się hełmami? Bzdury. Jak dotąd jest to dobre zejście ze sceny - nie psujmy go.
- Shara! - załamałem się kompletnie, poddałem się i rozkleiłem.
- Charlie, posłuchaj mnie - powiedziała łagodnie, ale z naciskiem, który dotarł do mnie nawet w mej rozpaczy. - Słuchaj mnie, bo mój czas się kończy. Mam tu coś dla ciebie. Żywiłam nadzieje, że sam to odkryjesz, ale ... będziesz słuchał?
- T... tak.
- Charlie, taniec w stanie nieważkości zdobędzie teraz ogromną popularność. Ja otworzyłam drzwi. Ale sam wiesz jak to jest z modą. Sfuszerują go, o ile szybko nie zadziałasz. Pozostawiam to tobie.
- Co ... o czym ty mówisz?
- O tobie, Charlie. Znowu będziesz tańczył.
Głód tlenowy, pomyślałem. Ale przecież tlen nie mógł się jej tak szybko skończyć.
- Okay. Jasne.
- Na miłość boską, przestań mnie rozśmieszać - jestem przy zdrowych zmysłach, uwierz mi. Zauważyłbyś to sam, gdybyś nie był tak cholernie głupi. Czy nie rozumiesz? W stanie nieważkości twoja noga jest dobra.
Opadła mi szczeka.
- Słyszysz mnie, Charlie? Możesz znowu tańczyć!
- Nie - powiedziałem i zacząłem szukać powodu, dlaczego nie. - Ja ... ty nie możesz... to jest... a, do cholery, ta noga jest za słaba, abym mógł tańczyć nawet przy zmniejszonym ciążeniu.
- Zapomnij o tym na chwile, a przypomnij sobie to uderzenie w nos, jakim poczęstowałeś Carringtona. Charlie, kiedy skoczyłeś nad biurkiem, odbijałeś się prawą nogą.
Bełkotałem coś przez chwile i wreszcie zamknąłem się.
- Tu cię mam, Charlie. To mój pożegnalny podarunek. Wiesz, że nigdy się w tobie nie zakochałam... ale musisz wiedzieć, że zawsze cię kochałam. Nadal cię kocham.
- Kocham ciÄ™, Sharo.
- Żegnaj, Charlie. Rób to dobrze.
I wszystkie cztery rakietki zgasły jednocześnie. Obserwowałem ją jak spada. W chwile potem, gdy była już za daleko, bym mógł ją widzieć, w miejscu, gdzie powinna się znajdować, trysnął długi, żółty płomień, który wygiął się łukiem nad powierzchnią globu, przybladł, a potem rozbłysnął znowu. To eksplodowały zbiorniki powietrza.
CZEŚĆ II - GWIEZDNI TANCERZE
Rozdział l
Lot z Waszyngtonu był dla mnie ciężkim przeżyciem. Jak człowiek, który tyle czasu pracował w stanie nieważkości, może pochorować się w samolocie? Co gorsza, tego ranka obudziłem się z zaziębieniem, które dręczyło mnie od chwili powrotu na Ziemie, spędziłem więc cały lot w oczekiwaniu na noże, które przeszyją mi uszy, gdy będziemy lądować.
Nie czułem nawet przygnębienia. Zbyt wiele przydarzyło mi się w ciągu ostatnich kilku tygodni. Byłem wykończony, wyczerpany, znajdowałem się po prostu w stanie apatii. Pomogło mi to, że znalazłem się w znajomym miejscu - dlaczego, na dobrą sprawę, nie myślałem kiedyś, jakieś tysiąc lat temu, o Toronto, jako o “domu"?
Po przejściu przez kontrole celną natknąłem się, oczywiście, na reporterów, - ale już nie tak wielu, jak na początku. Kiedyś, jako szczeniak, spędziłem lato pracując w szpitalu psychiatrycznym i nauczyłem się tam nadzwyczajnej rzeczy - nauczyłem się mianowicie, że każdy, choćby najbardziej uparty człowiek, przestanie was w końcu nagabywać i pójdzie sobie, jeżeli będziecie go całkowicie ignorować. Przez ostatnie trzy tygodnie praktykowałem te metodę tak konsekwentnie, że wyrobiłem sobie odpowiednią opinie u przedstawicieli masmediów i teraz tylko najbardziej wytrwałe kręcitaśmy fatygowały się podtykaniem mi pod nos mikrofonów. Po chwili pojawiła się przede mną taksówka i wsiadłem do niej. Na taksiarzy z Toronto można liczyć. Oni, dzięki Bogu, nikogo nie rozpoznają.
Byłem teraz “wolny".
Ponowne przekroczenie progu studia TDT wywołało u mnie silne uczucie deja vu, tak silne, że niemal przebiło moją skorupę.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.