W tym momencie zadzwonił Fegelein z wiadomością, że Hitler i Goebbels wpadli w szał na wieść, że Berger wyjechał z Berlina...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

W rzeczywistości udał się on do kwatery Himmlera w Niemczech południowych. Berger potrzebny był Hitlerowi do wykonania wy-
roku na doktorze Brandtcie, dawnym osobistym lekarzu Hitlera, którego skazano na śmierć za przemycenie żony w ręce Ameryka­nów w Turyngii. Najwidoczniej wytworzyła się jakaś skomplikowa­na intryga w otoczeniu Hitlera, w którą zamieszana była przyjaciół­ka Fuhrera, Ewa Braun, i jej siostra, żona Fegeleina. Himmler uczy­nił wszystko, co było w jego mocy, aby zapobiec egzekucji Brandta i natychmiast udzielił telefonicznie instrukcji szefowi gestapo Mulle-rowi. Doktora Brandta przewieziono do Schwerina, który znajdo­wał się poza zasięgiem ataków lotniczych, a Fegeleinowi powie­dziano, że Berger znajduje się właśnie w drodze do Niemiec po­łudniowych i z tego względu nie można wykonać wyroku na Brandt­cie, chyba że podejmą się tego Bormann i Goebbels.
Po powrocie Himmler powiedział mi, co zamierza uczynić, gdy przejmie władzę w Niemczech i poprosił, abym się zastanowił nad nazwą dla drugiej alternatywnej partii, której utworzenie mu zasu­gerowałem. Zaproponowałem nazwę Niemiecka Partia Jedno­ści. Po ogólnikowej wzmiance o możliwości usunięcia Hitlera od dalił mnie (było już prawie wpół do piątej), a sam położył się spać.
Następnego dnia rano, w niedzielę 22 kwietnia, okazało się, że sytuacja wojskowa tak bardzo się w nocy pogorszyła, że Hitler rozkazał czterem dywizjom Waffen SS pod dowództwem Ober-gruppenfiihrera Steinera przeprowadzić samobójczy atak na Ro­sjan3. Himmler był przekonany, że wydanie tego rozkazu było ko-
3 Obergruppenfuhrer Felix Steiner nie miał pod swoimi rozkazami czterech dywizji SS, lecz 25 Dywizję Grenadierów Pancernych i resztki 7 Dywizji Pan-
 
 
 
 
 
 
 
262
nieczhe, chociaż zarówno ja, jak i jego adiutant uważaliśmy, że oznacza to tylko niepotrzebny rozlew krwi.
Po śniadaniu przyszedł Obergruppenfuhrer Berger. Miał poje chać z nami do Hohenlychen, a Wustrow miano ewakuować, gdyż znalazło się w bezpośrednim zagrożeniu operacyjnym.
Omawialiśmy sprawę Vanamanna, amerykańskiego generała lotnictwa, byłego attache wojskowego w Berlinie, a obecnie jeńca wojennego. Berger i ja zaproponowaliśmy, aby Vanamanna, wraz z jeszcze innym pułkownikiem lotnictwa USA, wywieźć ukradkiem z Niemiec i przerzucić drogą lotniczą przez Szwajcarię do Stanów Zjednoczonych celem nawiązania kontaktów z Rooseveltem. Va-namann miał się starać o lepsze zaopatrzenie dla amerykańskich jeńców wojennych, a jednocześnie poinformować Roosevelta o pragnieniu Himmlera zawarcia pokoju z mocarstwami zachodni mi. Zaplanowałem to wszystko już dawno, mając także na oku zwolnienie pewnej ilości wybitnych brytyjskich jeńców wojennych, tak, aby mogli oni działać na rzecz pojednania Anglii z Niemca mi. Hitler i Himmler jednakże sprzeciwili się temu stanowczo.
Odbyłem w tej sprawie długie rozmowy z Vanamannem i osiąg nęliśmy pełne porozumienie. Ponieważ Himmler odmówił wyra­żenia zgody na zwolnienie Vanamanna, ułatwiłem mu przy pomo­cy swoich przyjaciół w Szwajcarii i przy współpracy attache woj­skowego Stanów Zjednoczonych w Bernie, generała Legga, niele galne przejście granicy. Zrobiłem to na własną odpowiedzialność. Ponieważ nie miałem od nich żadnych wiadomości, poprosiłem Bergera, aby się zajął tą sprawą. Tymczasem Himmler wyraził zgo­dę na mój plan.
Około południa musieliśmy w pośpiechu opuścić Wustrow, gdyż doniesiono nam o obecności radzieckich zagonów pancernych w po bliżu Oranienburga, a także w okolicach Lówenburga i Kremmen. Udaliśmy się na północ w kierunku Meklemburgii, a następnie skie-
cernej Wehrmachtu, a później również 3 Dywizję Piechoty Morskiej (sformowa­ny ze spieszonych marynarzy). Podobnie jak Schellenberg, był przekonany o bezsensowności natarcia w kierunku Berlina. Ponaglany ostrymi rozkazami Hitlera ograniczył się do lokalnego rozpoznania walką w rejonie Krammen (na
odcinku obsadzonym przez jednostki 3 Dywizji Piechoty I Armii Wojska Pol­skiego).
 
 
 
 
 
263
rowaliśmy się na wschód, aby dotrzeć do Hohenlychen. Przez po­nad półtorej godziny mijaliśmy kolumny Wehrmachtu, artylerii i czołgów, nieustannie atakowanych z powietrza przez nisko le­cące bombowce i myśliwce. W końcu dotarliśmy do Hohenlychen. Po spóźnionym obiedzie Himmler rzekł: Zaczynam wierzyć, że ma pan rację, Schellenberg. Muszę podjąć akcję. Co mi pan radzi ?
Wyjaśniłem, że sprawy posunęły się za daleko. Nie należało
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.