26 października 1982 darŕ Calvi opowiedziała o rozmowie telefonicznej odbytej na kilka dni przed londyńską tragedią...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


Mąż zadzwonił do mnie do Waszyngtonu tylko jeden raz... Pamiętam, że powiedział mi wtedy, że "rzecz idzie do przodu z dużymi oporami, ale jednak do przodu, niestety, w trakcie zaistniały przykre incydenty". Te ostatnie słowa powiedział głosem, w którym wyczu­wało się ogromną przykrość. Chciałam go spytać mó­wiąc "Ale ty, ty...", ale był Jakiś defekt na linii i rozmo­wa została przerwana. Zaraz potem mąż zadzwonił zno­wu mówiąc, że "wkrótce wyjdą na jaw rzeczy niesa­mowite, ale bardzo dla nas korzystne, co może zmienić całe nasze życie". I to powiedział już z radością. Prze­kazałam mu, że nasz syn otrzymał wyrazy solidarności od dyrektora banku Ambrosiano z Managua - Alvaresa, który oświadczył, że jest wyrazicielem słów przy­jaźni pochodzących z Ameryki Południowej i Ameryki Środkowej. Alvares powiedział też, że ze strony prezy­denta Kostaryki zgłoszona została nawet oferta przyję­cia go do swojego kraju i o wydaniu mu paszportu dy­plomatycznego. Kiedy przekazałam mu tę informację mąż odpowiedział chłodno "dobrze wiedzieć". I spytał mnie, jak ja się czuję, dodając: "Bądź cierpliwa, jeszcze trochę". Powiedział mi też, żebym absolutnie nie rusza­ła się z domu, gdzie było mi dobrze, i gdzie, powtórzył, pozostawałam pod ochroną bardzo wpływowych osób. Ja pytałam ciągle, co się z nim dzieje, ale on nie powie­dział nic więcej...
386
387
Dzień później, pamiętam, że było to około godziny wpół do trzeciej po południu, w pewnej chwili poczułam się źle i całe popołudnie przeleżałam na kana­pie w stanie ogromnego przygnębienia. Zadzwonił do mnie mój brat Luciano, który powiedział mi o samo­bójstwie Corrochera i o decyzji kierownictwa banku Am­brosiano, które zwróciło się z wnioskiem o ustanowie­nie zarządu komisarycznego... Przed pójściem spać ja i moja córka rozmawiałyśmy przez chwilę i ja wyra­ziłam przypuszczenie, że być może mąż załatwił spra­wę, którą zajmował się ostatnio, i że może do nas wkrót­ce przyjedzie. W środku nocy zbudził mnie telefon od mojego brata Luciano, który powiedział mi o śmierci mojego męża. Powiedział mi, że martwe ciało mojego męża zostało znalezione w Tamizie, w Londynie... Za­reagowałam gwałtownie, i owładnięta rozpaczą wybu­chłam płaczem....
Dnia 2 listopada 1983 dziennik Corriere della Sera publikuje nekrolog zamieszczony przez rodzinę Calvi:
"W to smutne święto zmarłych, Clara, Anna i Carlo Calvi proszą rodzinę i przyjaciół o modlitwę za duszę bankiera Roberto Calvi, którego wykorzy­stano, ścigano i w końcu zamordowano z wyrafino­wanym okrucieństwem. Rodzina nie zapomni, nie prze­baczy, nie pogodzi się z tym, ale prosi Boga o spra­wiedliwość w tym życiu i w życiu wiecznym".
9 kwietnia ł 997 sędzia rzymski Otello Lupaccini wyda postanowienie o zastosowaniu aresztu tymczasowego wobec bossa Pippo Calo, byłego ka­sjera mafii, i wobec Flavio Carboni. Według tezy oskarżenia prokuratora Giovanni Salviego obaj zor­ganizowali zabójstwo Roberta Calviego. Trzymając się zeznań trójki skruszonych mafiosów (Buscetta, Calderone i Mannoia) bankier miałby być zamordo­wany na zlecenie Calo i Gelliego, którzy powierzyli mu do zainwestowania ogromne kwoty pieniężne, któ­re do nich później nie powróciły. Udusić Calviego miał - według słów bossa Ignazio Pullara - Francesco Di Carlo, który temu zaprzeczył (obecnie przebywa w więzieniu w Londynie za handel narkotykami). W trakcie przesłuchania w Nowym Jorku Manoia do­dał, że "Calo, Riina i Francesco Madonia ulokowali w Rzymie - za pośrednictwem Gelliego - pewne kwoty pieniędzy. O pieniądze miał dbać Gelli... Salvatore Inzerillo i Stefano Bontade mieli Sindonę".
388
389
Anna Calvi wspomina
22 października 1982 prokuratorzy Bruno Siclari i Pierluigi Dell'Osso przesłuchali w ambasadzie włoskiej w Waszyngtonie również córkę bankiera Ro­berto Calviego - Annę. Jej zeznania pozwalają poznać kolejne zakulisowe okoliczności skandalu z ban­kiem Ambrosiano, dotyczące stosunków bankiera z IOR i jego osobistych kontaktów z papieżem. Oto wybrane, najważniejsze fragmenty jej zeznań.
W miesiącu maju [roku 1982 na około miesiąc przed śmiercią Calviego}, a dokładniej " w drugiej po­łowie maja, mój ojciec przekonał moją matkę, żeby wy­jechała z Włoch, powtarzając jej wielokrotnie, że ciąży nad nimi poważne niebezpieczeństwo. Pamiętam, że w trakcie ostatniego weekendu spędzonego w Drezzo
39]
przed wyjazdem matki, która faktycznie wyjechała na­stępnego poniedziałku, przyjechał do nas jak zwykle, Carboni. Przyjechał do nas, wtedy w towarzystwie pana Pisanu [byłego chadeka, a obecnie prawej ręki Berlusconiego}. Po obiedzie ojciec odszedł na stronę, żeby porozmawiać z Carbonim, natomiast matka gawędziła w tym czasie w innym miejscu w panem Pisanu.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.