Powóz nasz wjechał na wyniosłość i przed nami rozpościerała się teraz bezbrzeżna bagni-sta równina, najeżona skalistymi odłamkami, poprzecinana...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Podmuch lodowatego wichru szedł ku nam od tej pustki i przeniknął nas zimnem do szpiku kości. A więc gdzieś, w jakimś zakątku tego pustkowia ukrywała się, jak dzikie zwierzę w norze, piekielna istota, ziejąca nienawiścią do ludzkości, która odtrąciła ją od swego łona. Tego przypomnienia tylko brakło, by uzupełnić ponure wrażenie, wywołane bezbrzeżną pustką, lodowatym wichrem i 46
zapadającym coraz szybciej mrokiem. Nawet Baskerville umilkł i otulił się szczelniej płaszczem.
Przed nami rozciągały się teraz urodzajne tereny. Obejrzeliśmy się, chcąc raz jeszcze objąć je wzrokiem; ukośne promienie słońca lały złoto do wód potoku, rzucały gorejące blaski na zagony świeżo zaoranej ziemi, na wierzchołki drzew szerokiego pasma lasu. Droga przed nami, wiodąca wśród olbrzymich rudawych skal, stawała się coraz dziksza i trudniejsza. Od czasu do czasu mijaliśmy chatę, wzniesioną z kamieni, nigdzie kwiat ani roślina nie łagodziły surowego wyglądu tych ludzkich siedzib.
Nagle spostrzegliśmy obniżenie się poziomu, a dalej płaszczyznę kształtu lejkowatego, na której wznosiły się wynędzniałe dęby i skarłowaciałe jodły, pochylone, o konarach powygi-nanych od szamotania się przez setki lat z wichrami i burzą. Dwie wysokie smukłe wieże widniały ponad wierzchołkami drzew. Stangret wskazał na nie batem.
– Baskerville Hall – rzekł. Pan zamku powstał i z rumieńcem na twarzy, z roziskrzonym wzrokiem przyglądał się swej przyszłej siedzibie. W kilka chwil później stanęliśmy przed wzorzystą żelazną bramą, osadzoną w zniszczonych, popękanych słupach kamiennych, któ-
rych szczeliny już porosły mchem. Na słupach widniały łby dzików – herb Baskerville'ów.
Pawilon odźwiernego był już tylko ruiną z czarnego granitu, nad którą wznosiło się ruszto-wanie z belek, pozbawionych dachu, który niegdyś podtrzymywały. Naprzeciwko stał nowy, w połowie wykończony budynek, pierwszy owoc zebranego w Afryce złota sir Karola.
Przez bramę wjechaliśmy w szpaler, gdzie znów zwiędłe liście zagłuszyły turkot kół, a gałę-
zie prastarych drzew splatały się nad naszymi głowami, tworząc ciemny tunel.
Gdy Baskerville spojrzał w głąb ponurego szpaleru, na którego końcu zamek zarysowywał
się niby widmo, dreszcz wstrząsnął jego postacią.
– Czy to tutaj? – spytał przyciszonym głosem.
– Nie, nie, szpaler cisowy jest z drugiej strony – odparł Mortimer. Młody spadkobierca spojrzał chmurnym wzrokiem dokoła.
– Nie dziwię się, że mego stryja dręczyły złe przeczucia – rzekł po chwili. – Takie otoczenie może przerazić każdego człowieka. W przeciągu pół roku każę przeprowadzić wzdłuż alei oraz przed samym zamkiem szereg lamp elektrycznych; zobaczycie panowie, jak tu się wszystko zmieni, gdy zajaśnieją światła Edisona o sile tysiąca świec.
Na końcu szpaleru rozścielał się obszerny trawnik, za którym ujrzeliśmy zamek.
W bladym świetle zamierającego dnia dostrzegłem, że środkowa część zamku wyróżniała się architekturą starszą, cięższą, z wystającym krużgankiem. Całą fasadę porastał bluszcz, a tylko okna i kilka tarcz herbowych przecinało tu i ówdzie jednostajność zieleni.
W tej części zamku wznosiły się dwie stare, zębate wieże, przedziurawione licznymi strzelnicami. Z prawej i lewej strony wież wznosiły się dwa skrzydła w nowocześniejszym 47
już stylu, zbudowane z czarnego granitu. Blade światło jaśniało poprzez gęste zasłony okien, a z wysokich kominów na stromym, spiczastym dachu strzelał w górę wielki słup czarnego dymu.
– Witaj, sir Henryku! Witaj w zamku Baskerville! Z mrocznego krużganku wyszedł wysoki mężczyzna, zbliżył się do powozu i otworzył drzwiczki. W żółtym świetle przedsionka zarysowała się postać kobiety, która również podeszła do powozu i pomagała mężowi zdejmować nasze pakunki.
– Nie będzie mi pan miał za złe, sir Henryku, że pojadę do domu? – rzekł doktor Mortimer. – Żona czeka na mnie.
– Jak kto, nie zostanie pan na obiedzie?
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.