dwa miesiące! Cadoudal, znalazłszy się wśród swoich szuanów, powtórzył w ostrzejszej formie to, co przedtem cisnął w twarz Moreau: —...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

....o durnia, który nie ma ani serca, ani głowy!
W tym momencie było już dlań rzeczą oczywistą, że operacja „Coup essentiel”
zbankrutowała jako przedsięwzięcie polityczne. Burbon nie przy-był, Moreau nie
przyłączył się. Pozostawała zemsta lub natychmiastowy powrót do Anglii. Niewątpliwie
powiniem był uczynić to drugie — mógł to jeszcze wówczas zrobić. A jednak został —
najwyraźniej nie chciał zrezygnować ze zrobienia przedtem „spaceru drogą do
Malmaison”. Potem zaś już było za późno.
W pięć dni po konferencji trzech generałów do pałacu w Chaillot, w którym naradzali
się akurat Georges, Pichegru, Russilion i kilku szua-nów, wpadł z półprzytomnym
wzrokiem Lajolais. Wiadomość, którą przyniósł, wywołała piorunujący efekt: Querelle
zaczął sypać! Wtedy dopiero Gedeon przypomniał sobie o aresztowanym w październiku
minionego roku chirurgu i zrozumiał swój błąd. Nie wiedział jednak jeszcze

65 najważniejszego: że policja działa już od tygodnia, albowiem Lajolais otrzymał i przyniósł
wiadomość 2 lutego 1804 roku, Querelle zaś zaczął się „spowiadać” 26 lub 27 (różnica w
źródłach) stycznia, to jest na dwadzieścia cztery godziny przed wspomnianą konferencją!
Tak skończyła się wielka gra o kryptonimie „Cios rozstrzygający” i zaczęła działać
wielka wsypa — maszyna nakręcana najpierw sprawnością i bezwzględnością policji, a
potem już tylko wrzucanymi do wnętrza srebrnikami.

































66 Historia uczy, że większość spisków nie udaje
się dlatego, iż nie można działać w pojedynkę, a
każdy wspólnik to o jedno niebezpieczeństwo
więcej (...) Osłabia spiskowców strach przed
karą, która im grozi, książę zaś ma za sobą
majestat prawa i siłę władzy. Gdy do tego cieszy
się miłością ludu — staje się potęgą i niestraszne
mu spiski.
Niccolo Machiavelli, Książę

Zwrotka IX
WIELKA WSYPA

Querelle trzymał się dość długo. Do momentu, kiedy wyrokiem sądu wojskowego
skazano go na śmierć. Przedtem sądził, że zostanie skazany na więzienie, z którego
wyjdzie w glorii męczennika zaraz po zwycięstwie i powrocie Burbonów, to jest w
przeciągu kilku tygodni, najwyżej miesięcy. Usłyszawszy sentencję wyroku, omal nie
oszalał ze strachu i przestał milczeć. Oświadczył, że ma coś ważnego do powiedzenia
władzom. Nie bardzo mu wierzono, jednakże wspomniany już wieloletni zastępca
Fouchégo, Piotr Réal, zaraportował sprawę Napoleonowi, który odparł:
— Ten gówniarz chce kupić godzinę życia... W porządku, przesłu-chajcie go, ale bez
odraczania egzekucji!
Przesłuchania dokonał powiadomiony przez Réala szef policji poli-tycznej Desmarets.
Querelle opowiedział z detalami o wszystkim, co było mu znane. Nie wspomniał o
Pichegru i Moreau, gdyż nie miał o nich pojęcia, ale i tak to, co zeznał, zjeżyło
policjantom włosy na głowach: największy wróg Napoleona, Georges Cadoudal, siedzi w
Paryżu od pięciu miesięcy i spokojnie konspiruje, a oni nie mieli o tym pojęcia! Osłupiały
Desmarets popędził do Tuileries i stanąwszy przed Bonapartem, blady z przerażenia,
zdyszany od biegu, wyrzucił z siebie rewelację. Trwało to dość długo. Zduszonym głosem,
z oczami spuszczonymi ze wstydu, Desmarets powtórzył słowo w słowo zeznanie
Querelle'a. Pierwszy Konsul słuchał tego zimny jak marmur. Patrzył przed siebie, jakby
był nieobecny i jakby słowa policjanta nie docierały doń. Potem powiedział cicho tylko
jedno zdanie:
— Zajmijcie się tym.
Zajęli się „tym” z bezprecedensową energią, chcąc zmyć hańbę, jaką okryła ich
pięciomiesięczna ślepota. Cały aparat policyjny Republiki został postawiony w stan
ostrego pogotowia i rzucony do kontruderzenia. Zaczęto od rajdu do Biville wraz z
Querelle'em, który po drodze dekonspirował stacje etapowe „kanału” i wskazywał
przewodników oraz gospodarzy udzielających spiskowcom noclegu. Między Paryżem a
Normadią rozsza-lało się piekło aresztowań. Pakowano do cel wszystkich podejrzanych,
winnych i niewinnych, dochodziło nawet do momentów tragikomicznych — aresztowany
został pewien prefekt policji przeprowadzający inspekcję terenu.
Wszyscy aresztowani „ludzie kanału” niewiele wiedzieli, znali tylko swoje odcinki.
Najwięcej musiał wiedzieć pierwszy w łańcuchu, „odbiorca”, człowiek kierujący operacją
„winda Biville”. Querelle opisał dość dokładnie młodego człowieka nadzorującego
wciąganie na linach i pierwszy odpoczynek komandosów, ale nie znał jego nazwiska ani
adresu. Pomógł tu policji najzwyklejszy przypadek. Po strzelaninie, jaka wywiązała się
między szuanami a żandarmerią normandzką, znaleziono na miejscu walki kawałek
papieru służący za przebitkę do ładunku prochowego. Widniało na nim nazwisko: Troche.

67 Natychmiast odszukano noszącego to nazwisko zegarmistrza z
Evreux. Potem już wszystko poszło błyskawicznie — „odbiorcą”
okazał się syn Troche'a, dwudziestotrzyletni Gaston Troche. Prze-
wieziono go bezzwłocznie do Paryża, ciśnięto do lochów Temple
i poddano wyczerpującym przesłuchaniom. Milczał jak, zaklęty,
choć naj-prawdopodobniej stosowano także przemoc fizyczną.
Załamał się dopiero wówczas, gdy skonfrontowano go z
Querelle'em.
Był 6 lutego 1804 roku, gdy Troche powiedział rzecz
najistotniejszą: jutro albo pojutrze w Biville ma wylądować
ostatnia grupa komandosów, której prawdopodobnie towarzyszyć
będzie książę z rodziny królewskiej! Po raz pierwszy padło
Szef kontrwywiadu francuskiego wówczas owo magiczne słowo „książę”, które od tej pory będzie
w dobie Napoleona, generał Jan
spędzało sen z oczu policji i które doprowadzi do jednej
Maria Savary (1774-1833)
z największych tragedii epoki napoleońskiej.
Szansa schwytania za gardło księcia-spiskowca — nie mogło być dla władz większej
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.