—ja nigdy nie widziałam kolorów, tak więc nigdy ich nie utraciłam i nigdy nie odczuwałamdepresji z powodu mego bezbarwnego świata...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

.. Sposób, w jaki widzę, sam w sobie nie rodzi
depresji. Prawdę mówiąc, często poraża mnie piękno natury... Ludzie mówią, że muszę
widzieć w odcieniach szarości albo na „czar-no-biało", ale ja tak nie uważam. Słowo „szary"
nie znaczy dla mnie więcej niż słowo „różowy" czy „niebieski" — naprawdę, znaczy mniej,
ponieważ stworzyłam sobie wewnętrzne wyobrażenia dla słów oznaczających kolory, jak
różowy czy niebieski, ale przez całe życie nie potrafię pojąć szarego. Chociaż doświadczenie
pani Futterman jest z pewnością odmienne od doświadczenia pana I., oboje zwracają uwagę
na bezsensowność słowa „szary", słowa, które dla ślepego na kolory już nic nie wyraża, tak
jak „ciemność" nie znaczy nic dla niewidomego czy „cisza" dla głuchego. Pani Futterman
wypowiada się o pięknie swego świata, do czego również doszedł pan I. „Mogłabym się
również założyć — mówi — że gdyby razem z normalnie widzącymi poddano nas testom, co
widzimy przy skąpym oświetleniu, to z pewnością widzielibyśmy więcej odcieni szarości.
Biało-czarne fotografie są dla mnie takie sztywne. Świat, który widzę, jest o wiele bogatszy i
bardziej różnorodny niż czarno-białe zdjęcia czy ekran telewizora... Moje widzenie jest o wiele
bogatsze, niż ludzie z normalnym wzrokiem mogą sobie wyobrazić".
49
tego zazwyczaj większość ludzi w jego położeniu: lekarz ze wstrząsem mózgu,
zrzucony przez konia, uważał swoje widzenie za „wypaczone"; jedna z pacjentek Damasia
mówiła o swoim szarym świecie, że jest „brudny". Należałoby zapytać, dlaczego wszyscy
cierpiący na mózgową ślepotę na barwy wyrażają się w ten sposób — dlaczego ich doznanie
wydaje się takie nienormalne? Pan I. widział czopkami siatkówki, widział komórkami obszaru
Vi, reagującymi na długości fal świetlnych, ale nie potrafił użyć mechanizmów wyższego
rzędu, wytwarzających kolor mechanizmów V4. My nie potrafimy wyobrazić sobie sygnałów
wychodzących z V|, ponieważ nigdy ich jako takich nie doświadczamy, są one natychmiast
wysyłane na wyższy poziom i tam opracowywane, by uzyskać percepcję barw. Tak więc
surowy produkt wychodzący z Vi nigdy nie pojawia się w naszej świadomości. Pojawiał się
jednak w świadomości pana I. — uszkodzenie jego mózgu schwytało go w pułapkę dziwnego
pośredniego stanu, niesamowitego świata Vi, świata nienormalnych i, by tak rzec,
prechromatycznych wrażeń, których nie można kategoryzować jako barwnych lub
bezbarwnych 25.
Pan I., ze swoją zwiększoną wizualną i estetyczną wrażliwością, uznał te zmiany za
szczególnie trudne do zniesienia. Zbyt mało wiemy o tym, z czego wynika wpływ kolorów i
właściwie całego widzenia na nasze emocje i poczucie estetyki — jest to sprawa
indywidualnych doświadczeń i upodobań 26.
25 Zeki pokazał ostatnio, że możemy czegoś podobnego doświadczyć, używając
hamującej magnetycznej stymulacji obszaru V4, która powoduje czasową ślepotę na barwy.
26 Zbyt mato wiemy również na temat interakcji trzech głównych systemów widzenia
pierwotnego — systemu M, międzyplamkowego i plamkowego. Jednak Crick zastanawiał się,
czy odczucie czegoś nienormalnego, „ołowianego" w widzeniu, na które skarżył się pan I.,
nie jest częściowo spowodowane niemoderowanym działaniem zachowanego systemu M,
który, jak podkreśla Crick „widzi bardzo mało odcieni szarości, [tak więc] jego biały może
odpowiadać temu, co [dla normalnych ludzi] jest brudnobiałe". Ta uwaga jest wspomagana
faktem, że ludzie z wrodzoną ślepotą na barwy, u których wyższe systemy wzrokowe nie są
uszkodzone, nie mają takich percepcyjnych anomalii. I tak Knut Nordby pisze: „Nigdy nie
doświadczyłem »brudnych«, »nieczystych«, splamionych, czy »wyblakłych« kolorów, jak
opisywał je artysta, Jonathan I.".
50
Percepcja koloru była zasadniczą częścią nie tylko zmysłu wzroku pana L, ale również
jego zmysłu estetycznego, jego wrażliwości, twórczej tożsamości, podstawowym składnikiem
sposobu, w jaki konstruował swój świat. A teraz kolor zniknął — nie tylko z percepcji, ale
również z wyobraźni i pamięci. Oddźwięk tego był bardzo głęboki. Początkowo pan I. był
intensywnie, wściekle świadomy tego, co utracił (chociaż „świadomy", można powiedzieć,
jak ktoś, kto stracił pamięć). Potrafił wpatrywać się z furią w pomarańczę, próbując zmusić
ją, by odzyskała swój prawdziwy kolor. Godzinami siedział przed swoim ciemnoszarym (dla
jego oczu) trawnikiem, starając się zobaczyć, wyobrazić, przypomnieć go sobie jako zielony.
Stwierdził, że znalazł się w świecie nie tylko zubożonym, ale obcym, bezładnym, niemal
koszmarnym. Wyraził to wkrótce po wypadku, lepiej niż za pomocą słów, w swoich
wczesnych, pełnych rozpaczy obrazach.
Potem, kiedy ujrzał i namalował „apokaliptyczny" wschód słońca, pojawił się pierwszy
sygnał, że nadchodzi zmiana. Poczuł impuls do konstruowania świata na nowo, do
konstruowania na nowo swojej wrażliwości i tożsamości. Pewne rzeczy robił świadomie i
celowo, np. ponowne uczenie oczu (i rąk) działania, jak wtedy gdy stawał się artystą. Jednak
większość odbywała się gdzieś niżej, na poziomie procesów neurologicznych, do których
świadomość i kontrola nie mają bezpośredniego dostępu. W tym sensie to, co się z nim stało,
zaczęło go określać na nowo — określać fizjologicznie, psychologicznie, estetycznie — a
wraz z tym przyszło przeobrażenie wartości, tak że całkowita obcość, inność jego świata Vi,
która początkowo była taka koszmarna i przerażająca, teraz stawała się fascynująca i piękna.
Tuż po swoim wypadku, a potem jeszcze przez rok albo dłużej Jonathan I. upierał się,
że wciąż „zna" kolory, wie, co jest właściwe, odpowiednie, piękne, mimo że już nie potrafił
ich sobie wyobrazić. Ale potem nie był już taki pewny, tak jakby bez pomocy rzeczywistych
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.