JuŜ chciała kąśliwie zasugerować, Ŝe w chwili obecnej gość nadaje się bardziej do przejaŜdŜki karawanem aniŜeli powozem, ale w porę ugryzła się w...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Nie chciała, by jej dowcip
komukolwiek nasunął niewłaściwe skojarzenia na widok najlepszego powozu w zajeździe,
czekajÄ…cego w tej chwili przed drzwiami.
- To znakomity pomysł, pani Moss, zaniosę mu to na górę - powiedział Jack Aubrey. - Czy
wstawiła juŜ pani naczynie do ogrzewania pościeli do powozu?
- Dwa, jeśli chodzi o ścisłość, ale nawet gdyby było ich tam dwieście, nie pozwoliłabym mu
na podróŜ o pustym Ŝołądku. Nie moŜe go pan namówić, by został na obiad? PrzecieŜ cały
świat wie o tym, Ŝe nic nie wzmocni go tak jak porcja gęsi zapiekanej w cieście.
- Spróbuję, pani Moss, ale z doktora uparciuch co niemiara. Jeśli juŜ się uprze, to nic go nie
odwiedzie od decyzji.
- Tacy są wszyscy pacjenci. - Potrząsnęła głową pani Moss. - Zawsze to samo. Mój stary
zapierał się przed lekami nawet na łoŜu śmierci. Ani kordiału, ani gęsi, a wyciągu z
mandragory nawet nie tknÄ…Å‚, niczego!
- Stephen! - zawołał Jack, siląc się na beztroską wesołość. - Wypij to, proszę, i będziemy
zbierać się do drogi! Czy twój płaszcz jest wystarczająco ogrzany?
- Nie będę niczego pił! - zawołał Stephen. - To kolejny z twoich cholernych kordiałów! Na
litość boską, czyŜbym był dzieckiem w kołysce, Ŝeby tak wpychać we mnie wszystkie
paskudztwa?
- Tylko łyczek, drogi Stephenie - upierał się Jack. - Przygotuje cię to na podróŜ. Pani Moss
nie chce cię w takim stanie wypuszczać, a ja w pełni się z nią zgadzam. Oprócz tego
zaopatrzyłem się w butelkę „Eliksiru wzmacniającego doktora Meada", zawiera mnóstwo
Ŝelaza! No, to najpierw kropelka eliksiru, a na to kordiał pani Moss!
- Pani Moss, doktor Mead, Ŝelazo, zaiste! - wykrzyknął Stephen. - Skąd się bierze ta wyraźna
skłonność ku...
- Pana płaszcz, sir - powiedział Killick. - Cieplutki niczym tościk. Proszę włoŜyć, nim się
wychłodzi.
Pomogli doktorowi zapiąć płaszcz i wspierając pod oba ramiona, niemal znieśli w dół po
schodach, tak, Ŝe jego stopy ledwie dotykały stopni. Bonden czekał przy powozie, we trójkę
pomogli mu wejść do nagrzanego wnętrza, z pełnymi zrozumienia uśmiechami ignorując
wywrzaskiwane przekleństwa i oskarŜenia o zamiar uduszenia go pledami i skórami owiec.
- Macie zamiar zakopać mnie Ŝywcem? - wrzeszczał Stephen. - Więcej siana na podłodze,
niŜ mógłby zjeść regiment koni!
Killick i Bonden troskliwie dorzucili zatem jeszcze kilka wiązek. Jack czekał przy drugich
drzwiach, juŜ gotów wskoczyć do środka, gdy niespodziewanie poczuł czyjeś dotknięcie na
ramieniu. Odwróciwszy się, ujrzał człowieka z oszpeconą twarzą, urzędową laską w dłoni, a
za nim dwóch innych funkcjonariuszy, trzymających konie przy uzdach. Nieopodal czekało
kilku krzepkich ludzi szeryfa z pałkami.
- Kapitan Aubrey? - zapytał męŜczyzna. - W imieniu prawa proszę pana o udanie się ze mną.
Chodzi o tę drobną sprawę Parkina i Clappa. Zakładam, Ŝe nie będzie pan sprawiał trudności i
pójdziemy powolutku bez wywoływania zbiegowiska. Pójdę z tyłu, jeśli panu to nie
przeszkadza, Joe pójdzie z przodu.
- CóŜ, skoro tak - odparł Jack. Nachylając się do okna powozu, rzucił: - Stephen, nakryli
mnie. Chodzi o Parkina i Clappa. Chyba pójdę siedzieć. Zobacz się z Fanshawem. Napiszę do
ciebie z Grapes, być moŜe dołączę tam do ciebie. Killick, wyciągnij mój kuferek, Bonden,
pojedziesz z doktorem. Opiekuj siÄ™ nim, dobrze?

38
- Gdzie go zabieracie? - spytał zmartwiony doktor.
- Do Bolter's na Vulture Lane - odparł pełnomocnik szeryfa. - Same luksusy i najwyŜszy
standard opieki.
- Jedźcie juŜ - popędził ich Jack.
- Maturin, Maturin, mój drogi! - zawołał sir Joseph. - JakŜe głęboko wzruszony jestem,
widzÄ…c ciÄ™ tu w takim stanie!
- Dobrze, dobrze... - wymijająco odparł Stephen. - Wygląda paskudnie, nie ma wątpliwości,
ale to tylko powierzchowne obraŜenia. Nic, czym naprawdę naleŜało by się martwić,
wszystko będzie dobrze. Byłem jednak zmuszony poprosić pana o przybycie tutaj, gdyŜ ze
schodami radzę sobie jeszcze z trudem. To wspaniałomyślne z pana strony, Ŝe zgodził się pan
tu przybyć. Doprawdy, chciałbym móc być lepszym gospodarzem..
- AleŜ nie trzeba! - zawołał sir Joseph. - Bardzo podoba mi się twój pokój. JakŜe przemyślnie
urządzony w stylu minionego stulecia! I ten Rembrandt... Co za wspaniały kominek! Mam
nadziejÄ™, Åœe traktujÄ… ciÄ™ tu dobrze?
- Tak, dziękuję. Wszystko jest w porządku, znają tu mnie i moje zwyczaje, tylko jedna
sprawa mnie martwi. OtóŜ wciąŜ zmuszony jestem spędzać w łoŜu kilka godzin kaŜdego dnia
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.