kąciki ciemnych oczu były skośne, kości policzkowe szerokie, a podbródek wąski, dzięki czemu twarz miałakształt odwróconego grotu strzały...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Jej głowa była idealnie okrągła i pokryta puszkiem gęstych kędziorów.
- Nie! Poszedł sobie-powiedziała, otwierając szeroko u Xhia się zawahał. Z poprzednich spotkań dobrze
pamiętał Szali, przypominającą soczysty kwiat pustynnego kaktusa z w tymi, purpurowymi mięsistymi płatkami.
Poza tym miałby okazje zamieszać w garnuszku swojego pana, co sprawiłoby mu ogromną przyjemność. Szala
opisała kiedyś Xhii męskość pułkownika. "jak dziób nektarnika. Cienka i zakrzywiona. Ledwie zanurza w moim
nektarze, a potem odlatuje".
Sanowie słynęli z rozmiarów członka, kontrastujących z drobną posturą. Szala, która miała w tej materii
rozległe doświadczenie z pierwszej ręki, uważała, że Xhia jest wyjątkowo obdarowany przez naturę, nawet jak
na mężczyznę z plemienia Sanów.
- Gdzie jest? - spytał Xhia, rozdarty między obowią i pokusą.
- Wyjechał wczoraj z dziesięcioma jeźdźcami. - Szala i Xhię za rękę, wciągnęła do kuchni i zamknęła za nim
drzwi na zasuwÄ™.
- Dokąd pojechali? - dopytywał się Xhia.
Szala tymczasem rozpięła sukienkę. Keyser uwielbiał ubierać ją w krzykliwe jedwabie z Indii, w perły i inne
kosztowności, kupował za duże pieniądze ze składów braci Courtneyów.
- Powiedział, że będą śledzić wozy Bomvu, tego rudego t odparła, zsuwając z siebie sukienkę, która spadła
na podłogę.
Xhia wciągnął szybko powietrze. Bez względu na to, jak często widział te piersi, zawsze sprawiało mu to
szaloną przyjemność.
- Czemu on jedzie za tymi wozami? - spytał, wyciągaj rękę i ściskając pierś Szali.
Uśmiechnęła się z rozmarzeniem i przysunęła bliżej.
- Powiedział, że doprowadzą go do uciekinierów: syna Courtneyów i kobiety, którą wykradł z wraku -
odparła chrapliv głosem, sięgając ręką pod spódniczkę Xhii. Jej oczy patrzyły pożądliwie. Uśmiechnęła się,
pokazując białe zęby.
- Nie mam dużo czasu - ostrzegł Xhia.
- Więc śpieszmy się - powiedziała, klękając przed nim.
- Którą drogą pojechał?
- Patrzyłam za nimi ze szczytu wzgórza sygnałowego - odparła. - Jechali na zachód drogą wzdłuż wybrzeża.
Szala oparła łokcie na podłodze i pochyliła się, tak że jej obfite złote pośladki uniosły się do góry. Xhia
podszedł do niej z tyłu, rozsunął jej kolana i uklęknął między nimi, a potem położył ręce na jej biodrach i
przyciągnął do siebie. Szala pisnęła cicho, gdy mocno rozsunął jej mięsiste płatki i wszedł głęboko. Na koniec
pisnęła znowu, lecz tym razem jakby w bolesnej agonii, po czym osunęła się na środek podłogi i leżała,
podrygujÄ…c leciutko.
Xhia wstał i poprawił skórzaną spódniczkę. Podniósł kołczan i łuk i zarzucił sobie na ramię.
- Kiedy wrócisz? - spytała drżącym głosem.
- Kiedy będę mógł - obiecał i wyszedł w noc.
Stanąwszy na szczycie wzgórza nad High Weald, Bakkat zobaczył, że obejście tętni gorączkową
aktywnością. Cała służba pracowała zawzięcie. Woźnice i voorlopers, czyli przewodnicy zaprzęgów, prowadzili
woły z boksów w samym końcu głównego wybiegu. Zebrali cztery zaprzęgi, po dwanaście byków każdy, które
zmierzały teraz ociężale drogą do głównego budynku. Druga grupa pasterzy prowadziła powoli szlakiem na
północ niewielkie stada tłustych owiec, mlecznych krów z ssącymi jeszcze cielakami oraz zapasowe woły.
Pochód ludzi i zwierząt rozciągnął się na takiej długości, że ci, którzy szli przodem, wyglądali jak niewyraźne
plamki w tumanie kurzu.
Już wyruszają w stronę rzeki Gariep na spotkanie z Somoją, pomyślał Bakkat i skinął głową z satysfakcją, po
czym zaczął schodzić w dół zbocza ku domostwu.
Kiedy znalazł się na podwórku, zobaczył, że przygotowania są mocno zaawansowane. Tom Courtney stał na
rampie magazynu w samej koszuli i wydawał polecenia mężczyznom pakującym ostatnie skrzynie na wozy.
- Co jest w tym kufrze? - dopytywał się.-Nie pamiętam go.
- Pani kazała go zapakować. Nie wiem, co jest w środku - odparł parobek, wzruszając ramionami. - Pewnie
jakieÅ› damskie rzeczy.
- Załaduj go na drugi wóz. - Tom odwrócił się i zauważył Bakkata wchodzącego na podwórze. - Widziałem
cię, jak tylko Wspiąłeś się na wzgórze. Rośniesz z dnia na dzień, Bakkacie.
Buszmen wyszczerzył zęby z zadowolenia, wyprostował ramie i wypiął lekko pierś.
- Widzę, że twój plan się sprawdził, Klebe? - Było to raczej pytanie aniżeli stwierdzenie.
- Parę godzin po tym, jak Bonwu poprowadził wozy wz zachodniego wybrzeża, Keyser ruszył za nim ze
wszystkimi swoimi ludźmi. - Tom się roześmiał. - Ale nie wiem, kiedy zauważy że ściga niewłaściwą
zwierzynę, i pędem ruszy z powrotem. Musu ruszać najprędzej, jak się da.
- Klebe, przynoszę złe wieści.
Tom zobaczył wyraz twarzy małego człowieczka i jego uśmie przygasł.
- Chodź, porozmawiamy na osobności. - Zaprowadził Bakkata w głąb składu i z powagą wysłuchał relacji
Buszmena z je wypadu w góry. Z wielką ulgą przyjął wiadomość, że myśl trafna i że Bakkat znalazł Jima w
Majubie.
- Somoja, Zama i dziewczyna już pewnie wyruszyli z Majuby i jadą do miejsca spotkania na granicy pod
wzgórzem Głowy Pawiana - ciągnął Bakkat.
- To dobra wiadomość - stwierdził Tom. - Więc czemu masz taką grobową minę?
- Śledzono mnie - przyznał Bakkat. - Ktoś szedł za mną do Majuby.
- Kto to był? - Tom nie potrafił ukryć niepokoju.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.