Królewna Rozmarynka jednak nie okazywała niezadowolenia...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Ale dla pewności wybrała jedną łamigłówkę z tych, co miała przygotowane na trzeci dzień, zasłyszała ją dawno temu od starej piastunki, a że piastunka odpoczywała od lat pod dachem z darniny, nikt oprócz Rozmarynki tej zagadki nie znał.
— Uważaj, świniarku, ta trzecia jest bardzo trudna, takiej na pewno nigdy nie słyszałeś! Powiedz mi, które żelazo jest najcięższe, które żelazo jest najtańsze i które żelazo jest naj-szkodliwsze!
Teraz był Ondra naprawdę w kłopocie. Zagadki tej nigdy nie słyszał, nic mu nie przypominała, nic mu przy niej nie świtało w głowie. No i masz, za nią zapłaci uchem albo i gorzej! Na koniec zemści się na nim ta hałastra dworska za tego jednego buziaka, którego dostał od królewny, wsadzą go gdzieś do ciemnicy, zakują w kajdany i będzie tam gnił za życia. Albo go dla igraszki powieszą elegancko na szubienicy, na żer gawronom! Albo rzucą na pastwę tym żołdakom nieokrzesanym-tym niedźwiedziarzom, co rano go dźgnęli flintą pod żebra!
Oto jakie Ondra miał widoki na przyszłość, trzy widoki, które mu stanęły przed oczyma. Czarne myśli kłębiły mu się w głowie, twarz jednak miał bladą, czoło zaczęło mu potnieć. Rany Julek, jak się wywikłać z tej kabały? Dworacy nie posiadają się z radości, że temu świniarzowi zalano sadła za skórę! Ondrze już-już kolana zaczęły się robić jak z waty, a tu jeszcze królewna Rozmarynka niecierpliwie się w niego wpatruje, czy Ondra wreszcie się podda, czy nie.
Żelazo... żelazo... i naraz z tych jego najgorszych przeczuć jak błyskawica wystrzeliła myśl, jak to jest z tym żelazem!
— No, mam! Już mam! ¦— wykrzyknął radośnie, aż się dworki wystraszyły i zbiły się w gromadkę jak kokoszki.
— Najcięższe żelazo to są okowy na nogach! Najtańsze żelazo to hak na szubienicy, bo skazaniec ma go za darmo! A naj-szkodliwsze żelazo to są te żołnierskie flinty i szable, bo one na nice obracają ludzki żywot!
172
Ondra głęboko odetchnął, bo po oczach królewny poznał, że zgadł. Dworakom twarze się wydłużyły rozczarowaniem, damy dworu mieniły się z gniewu wszystkimi barwami, jedne spurpu-rowiały, inne pozieleniały lub pożółkły, poniektóre zsiniały, ba, nawet były fioletowe, tylko królewna Rozmarynka odrobinę poróżowiała jak różyczka polna i powiedziała cicho do Ondry:
— Widzę, że trudno znaleźć dla ciebie łamigłówkę, miły świniarku, ty za każdym razem zgadujesz. Przyjdź jeszcze raz jutro, muszę się na to spotkanie porządnie przygotować!
Ondra zaczerpnął powietrze ze wszystkich sił, ażeby sobie dodać odwagi, i powiada:
— Ale, droga królewno, to by nie była żadna zabawa, gdybym tylko ja musiał stale zgadywać! To by, daję słowo, było jak w tej bajce: Dzisiaj my będziemy jeść, a wy będziecie się przyglądać, jutro zaś wy będziecie się przyglądać, a my będziemy jeść! Godziłoby się, żebym teraz ja wam zadał jaką łamigłówkę, a wy byście zgadywali!
— A jeśli nie zgadnę... jakie będziesz miał dziś życzenie?
— A co bym ta mógł chcieć... nic innego jak wczoraj!
— To jazda — rzekła królewna Rozmarynka nad podziw szybko i bez wahania.
— Czy wiecie, jak długo koń nosi podkowę?
Królewna Rozmarynka długo się nie zastanawiała, poróżowiała tylko cokolwieczek mocniej, że Ondrze nawet zaczęła się podobać, i zaraz palnęła:
— Chyba stale, nie? Dopóki nie zgubi!
— Gdzież tam! Tylko wtedy, gdy nogę ma w górze! Gdy oprze nogę o ziemię, podkowa niesie konia! Ale zaraz, ta będzie łatwiejsza, tę to chyba rozwiążecie: Im jest większy, tym prędzej przejdzie nawet przez maciupeńką dziurkę!
Królewna nabrała kolorków jak piwonia, ale znowu kręciła głową, że nie wie.
— Toż wiatr, królewno! Do trzech razy sztuka, ta będzie najłatwiejsza, bo to tylko taka dziecięca rymowanka:
173
Dwunóg z jedną nogą w ręce na trójnogu siadł we wnęce. Wtem czworonóg chaps, laboga, dwunogowi jednonoga. Ale dwunóg się nie głowi — wyrwał nogę trójnogowi, nim czworonóg znikł za progiem, już na grzbiecie miał tę nogę.
Rany gorzkie, co się z tą królewną Rozmarynką stało, ani takiej prostej zgadywanki nie była w stanie rozwiązać! Toż nawet dzieci domyślają się, że ten czworonóg to pies, ten trójnóg to zydel, ten dwunóg to szewc, a jednonóg to gęsie udko! Ale Rozmarynką tylko spąsowiała, lekko spuściła oczka i milczała jak zaklęta. Po dobrej chwilce uśmiechnęła się i dopiero wtedy wyszeptała:
— Mój najmilszy świniopasku, chodź, to dam ci tego buziaka, którego przegrałam!
— Jeno żeście dziś przegrali nie jednego, a trzy buziaki, najmilsza królewno! — nie dawał się oszukać Ondra.
— Trzy? Tyle buziaków na raz to jeszcze nikomu na świecie nie dałam! — broniła się królewna Rozmarynką.
—• Nie bójcie się, to zleci jak nic! Toż Magdalenka od kowala raz przegrała aż pięć!
— No cóż, jeśli już przegrałam... co mogę zrobić?
I Ondra trzymał już królewnę Rozmarynkę w objęciach i niech tam sobie dworacy rozdziawiają gęby, jak im się żywnie podoba, niech ze wściekłości gryzą sobie wąsy albo nawet i palce, on elegancko jeden za drugim wyfasował te trzy wygrane buziaki, aż Rozmarynce policzki rozpaliły się do czerwoności. Po czym przyrzekł, że jutro przyjdzie znowu, żeby dokończyć tę rozpoczętą robotę, złapał drewniaki, na progu w nie wskoczył i pognał z zamku do swojego zajazdu, gdzie za garnuszek jadła pomagał pachołkom konie zgrzebłem czesać.
Świat jeszcze tego nie widział, jaki się tym razem podniósł
174
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.