— MyÅ›laÅ‚em sobie o zegarze — rzekÅ‚...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

— MoglibyÅ›my zrobić zegar sÅ‚oneczny.
Wbić w ziemię patyk i. . .
45
Trud wyrażenia koniecznych ku temu procesów matematycznych okazał się zbyt wielki. Zrobił w to miejsce kilka gestów.
— I samolot, i telewizor — powiedziaÅ‚ Ralf cierpko — i maszynÄ™ parowÄ….
Prosiaczek potrząsnął głową.
— Na to trzeba mieć mnóstwo metalowych rzeczy — rzekÅ‚ — a my nie mamy
metalu. Ale mamy patyk.
Ralf spojrzał na Prosiaczka i mimo woli uśmiechnął się. Prosiaczek to nu-
dziarz; jego otyłość, astma, rzeczowe pomysły były nieznośne, toteż stał się przed-miotem ciągłych żartów, celowych czy przypadkowych, ku uciesze wszystkich.
Prosiaczek spostrzegł uśmiech i wziął go za wyraz życzliwości. Wśród star-
szaków powstało milczące przekonanie, że Prosiaczek jest outsiderem nie tylko przez swój akcent, który właściwie nie wchodził w rachubę, lecz przez swą tuszę, astmę, okulary i jawną niechęć do pracy fizycznej. Toteż teraz, stwierdziwszy, że jego słowa wywołały uśmiech na twarzy Ralfa, Prosiaczek uradował się i próbo-wał skorzystać z okazji:
— Mamy mnóstwo patyków. MoglibyÅ›my zrobić wszystkim chÅ‚opcom po ze-
garze. Wtedy wiedzielibyśmy na pewno, która godzina.
— I guzik byÅ›my z tego mieli.
— MówiÅ‚eÅ›, że chcesz, żebyÅ›my robili różne rzeczy. Å»eby siÄ™ uratować,
— Och, zamknij siÄ™ już!
Wstał szybko i pobiegł z powrotem do basenu właśnie w chwili, gdy Maurice
wykonał dosyć kiepski skok. Ralf był rad, że mu się nadarzyła okazja zmiany tematu. Krzyknął do Mauricea kiedy ten wypłynął na powierzchnię:
— Decha!
Maurice błysnął uśmiechem do Ralfa, który zgrabnie wśliznął się do wody. Ze wszystkich chłopców on czuł się tu najlepiej; dziś jednak, rozdrażniony wzmianką o uratowaniu, niepotrzebną, głupią wzmianką, nie znalazł ukojenia w zielenieją-
cej głębinie i migotliwym złotym słońcu na powierzchni wody. Zamiast pozostać tu i bawić się, równymi ruchami ramion przepłynął pod Simonem, wdrapał się na brzeg z drugiej strony i leżał tam lśniący i ociekający wodą jak foka. Prosiaczek, zawsze niezręczny, podszedł i stanął nad nim, więc Ralf obrócił się na brzuch udając, że go nie widzi. Miraże ustąpiły odsłaniając czystą linię błękitnego horyzontu.
Chłopiec przebiegł ją chmurnym spojrzeniem.
Natychmiast zerwał się z krzykiem na nogi.
— Dym! Dym!
Simon chciał usiąść w wodzie i zachłysnął się. Maurice, który stał gotując
się do skoku, zatoczył się do tyłu, rzucił się w stronę granitowej płyty i zawrócił
na trawę pod palmy. Tam zaczął wciągać wyświechtane szorty, przygotowany na wszystko.
Ralf stał odgarniając jedną ręką włosy nad czołem, drugą miał zaciśniętą
w pięść. Simon gramolił się z wody na brzeg. Prosiaczek tarł okulary o szorty 46
i mrużąc oczy patrzył na morze. Maurice wsadził obie nogi w tę samą nogawkę
— ze wszystkich chÅ‚opców jeden Ralf pozostaÅ‚ spokojny.
— Nie widzÄ™ żadnego dymu — mówiÅ‚ Prosiaczek niedowierzajÄ…co. — Nie
widzę żadnego dymu. Ralf. . . gdzie on jest?
Ralf nie odzywał się. Trzymał teraz obie zaciśnięte pięści nad czołem, żeby jasne włosy nie zasłaniały mu oczu. Stał trochę pochylony do przodu i sól zaczynała już lekko bielić jego schnącą skórę.
— Ralf. . . gdzie ten okrÄ™t?
Simon stanął obok patrząc to na Ralfa, to na horyzont. Spodnie Maurice’a
puściły w szwach i chłopiec cisnął je na ziemię jako bezużyteczny łach, popędził
do lasu i zaraz przybiegł z powrotem.
Dym na horyzoncie wyglądał jak nikły węzełek, który zaczynał powoli się
rozsupływać. Pod nim widniała ciemna kropka, która mogła być kominem - Twarz Ralfa była biała, gdy mówił: .
— ZobaczÄ… nasz dym.
Prosiaczek patrzył teraz w dobrym kierunku.
— SÅ‚abo go widać.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.