ny? Kto był ofiarą? Czyjej dobrej wiary nadużyto? Czyżby oszukiwano Boga? Myśli tych nie uświadamiał sobie wyraźnie, lecz tylko jakby je dostrzegał na...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Ta siedziba zaczarowana i nieżyczliwa, ten pa-
Å‚ac dziwny, uporczywy jak wiÄ™zienie – czyżby i on też należaÅ‚ do spisku? Gwynplaine ulegaÅ‚
oto jakiemuś wchłanianiu. Ciemne siły spętywały go tajemnym sposobem. Ciążenie własnego
ciała trzymało go na uwięzi. Wola, jakby ją ktoś wyłudzał, opuszczała go. Czegóż mógł się
uchwycić? Stał błędny i zachwycony. Czuł, że tym razem postradał rozum bezpowrotnie.
Spadał i spadał w dół, w nieznaną otchłań olśnienia.
Kobieta spała.
A w nim wzburzenie wzmagało się, rosło; nie była to już dlań lady, księżniczka, wielka
pani; lecz po prostu i jedynie – kobieta.
Wszelakie zboczenia bezwładnie spoczywają w człowieku. W organizmie naszym znajduje
się niewidzialny a gotowy wykres każdego występku. Nosimy go w sobie nawet niewinni,
nawet czyści z pozoru. Być bez zmazy nie jest to jeszcze być bez skazy. Miłość jest prawem.
Rozkosz jest zasadzkÄ…. Istnieje upojenie, istnieje i pijaÅ„stwo. Upojenie – to pragnienie tej
wÅ‚aÅ›nie, jedynej kobiety. PijaÅ„stwo – to pragnienie kobiety, jakiejkolwiek.
Gwynplaine odchodząc od zmysłów drżał.
Co począć przeciwko temu spotkaniu? Nie było tu nafałdowania tkanin, jedwabistej obfi-
tości, toalety zalotnej i powłóczystej, nie było wykwintnej przesady to zasłaniającej, to odsła-
niającej, nie było obłoku. Tylko nagość w swojej groźnej zwięzłości. Niby tajemnicze pod-
sumowanie, bezwstyd rajski. Wyzwanie rzucone ciemnej stronie natury czÅ‚owieka. Ewa –
gorsza od Szatana. Połączenie ludzkiego i nadludzkiego. Niepokojące upojenie, doprowadza-
jące do zwycięstwa brutalności i instynktu nad obowiązkiem. Królewski kształt piękności jest
jak rozkaz. Kiedy zstÄ…pi on ze sfery ideaÅ‚u i rzeczywistoÅ›ciÄ… stać siÄ™ raczy – bliskość to dla
mężczyzny zgubna.
Chwilami księżniczka poruszała się miękko w łożu, ledwie dostrzegalnymi ruchami obło-
ków na niebie, i zmieniała pozycję, jak mgła zmienia swój kształt. Falowała układając się w
coraz to inne czarowne przegięcia. Kobieta posiada całą gibkość wody. W księżniczce było
114
coÅ› nieuchwytnego jak w wodzie. Choć zabrzmi to dziwacznie – leżaÅ‚a tam, ona, widzialne
ciało, a nadal była chimerą. Dotykalna, jakże wydawała się daleka. Gwynplaine, oszołomio-
ny, blady, patrzył. Słuchał, jak drga ta pierś, i sądził, że słyszy oddech widma. Był przyciąga-
ny i szamotał się. Co począć przeciwko niej? Co począć przeciwko sobie?
Przygotowany był na wszystko, z wyjątkiem tego właśnie jedynie. Okrutny strażnik u
drzwi, straszliwy potwór-stróż, którego zwyciężyć trzeba – oto, czego siÄ™ spodziewaÅ‚. Prze-
widywał Cerbera, znalazł Hebe.
Naga kobieta. ÅšpiÄ…ca kobieta.
Cóż za posępna walka!
Zamknął oczy. Nadmiar jutrzenki sprawia cierpienie źrenicom. Lecz znów ją ujrzał, na-
tychmiast, poprzez zamknięte powieki. Bardziej mroczną, równie piękną.
Uciec nie jest łatwo. Próbował, lecz nie mógł. Wrósł w miejsce, w którym stał, jak wrasta
się czasem we śnie. Kiedy chcielibyśmy cofnąć się, pokusa przygważdża nasze stopy do po-
sadzki. Można iść naprzód, nie można iść w tył. Niewidzialne ramiona grzechu wyrastają
spod ziemi i ciągną nas po pochyłości.
Przyjęło się powszechnie twierdzenie banalne, jakoby wzruszenie przytępiało się, słabło.
Jak bardzo jest to fałszywe! Równie dobrze powiedzieć by można, że od kwasu azotowego,
kapiącego powoli, kropla po kropli, goi się i zabliźnia rana, że przywykł do swego losu
ćwiartowany Damiens.
Naprawdę zaś każda nowa doza wzruszenia budzi w nas doznania coraz to bardziej przeni-
kliwe.
Od zdumienia do zdumienia doszedÅ‚ oto Gwynplaine do paroksyzmu. Waza – rozum jego
– przelaÅ‚a siÄ™ z dodaniem tego nowego dziwu. CzuÅ‚ w sobie straszliwe jakieÅ› przebudzenie.
Nie miaÅ‚ już busoli. ByÅ‚a przed nim jedna tylko pewność – ta kobieta. OtwieraÅ‚o siÄ™ przed
nim szczęście, na które nie było rady, szczęście podobne do rozbicia się okrętu na morzu. Nie
było już wyboru drogi. Prąd, któremu niesposób się ostać, i skała podwodna. Nie skała, lecz
syrena. Magnes znajdujący się na dnie przepaści. Gwynplaine chciał wyrwać się z kręgu Jego
przyciÄ…gania – lecz w jaki sposób miaÅ‚ to uczynić? Nie miaÅ‚ już żadnego punktu oparcia.
Rozkołysaniu człowieka nie ma końca. Człowiek stać się może równie bezbronny co statek na
fali. Kotwicą jest sumienie. Smutne to, ale i sumienie może się zerwać.
I tej oto nawet nie miaÅ‚ ucieczki i pomocy: – Jestem znieksztaÅ‚cony i straszny. Ona ode-
pchnie mnie. – Ta kobieta napisaÅ‚a mu, że go kocha.
Wśród przesilenia nadchodzi chwila zawiśnięcia w próżni. Kiedy zrywa się więź łącząca
nas z dobrem i ciążyć zaczynamy w stronÄ™ zÅ‚a – ta część natury naszej, która już siÄ™ ku temu
złu przechyliła, przeważa i pociąga nas. Czyżby właśnie i dla Gwynplaine'a nadeszła ta smut-
na chwila?
Jak umknąć?
A więc ona to była, księżniczka! Tamta kobieta! Miał ją oto przed sobą, w tej alkowie, w
tym miejscu ustronnym, uśpioną, bezbronną, samą. Na jego łasce była, a on był w jej władzy!
Księżniczka!
Dostrzegłeś gwiazdę daleko, daleko w przestrzeni. I zachwyt cię ogarnął. Taka jest odle-
gÅ‚a! I po cóż bać siÄ™ tej gwiazdy przytwierdzonej do nieba? Pewnego dnia – pewnej nocy –
widzisz, że gwiazda porusza się. Widzisz, jak drży wokół niej światło. Gwiazda ta, zdawało ci
siÄ™ – obojÄ™tna, drgnęła. To nie gwiazda, to kometa. To potÄ™ga podpalajÄ…ca niebo. Gwiazda
zbliża się, rośnie, potrząsa purpurową grzywą, staje się olbrzymia. Idzie w twoją stronę. O
grozo, do ciebie idzie! Kometa zna ciÄ™, kometa pragnie ciebie, kometa ciebie chce. O przera-
żające niebiańskie nadejście! To, co zbliża się ku tobie, to nadmiar światła, który jest oślepie-
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.