W momencie wybuchu Norm Kettering i Howard Mottbrown wracali właśnie do tylnego panoramicznego wagonu i tylko dzięki ogromnej sile policjanta udało im się...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Tłum pasażerów deptał im po piętach.
- Lepiej zabarykadujcie drzwi - wysapał Mottbrown, zataczając się w kierunku fotela i ciężko oddychając. - Oni tam wszyscy zupełnie poszaleli.
- Howard ma rację - powiedział Kettering, przesuwając jeden ze stołów i blokując nim przejście. - Gdzie jest Frau Margay? - zapytał Wolfgang Groz, a w głosie jego wyczuwało się niepokój.
- Widziałem ją jakiś czas temu - odparł Mottbrown, którego klatka piersiowa jeszcze gwałtownie falowała po szaleńczym wysiłku. - Mówiła, że wraca do przedziału. Coś o tym, że musi się zaopiekować tą dziewczyną.
- I ciągle tam jest? - spytał Sagadore, pomagając Ketteringowi i Linbergowi zebrać na stos pod drzwiami więcej stołów i krzeseł.
- Przypuszczam - powiedział Mottbrown.
- Lieber Gott! - krzyknął Groz ruszając w kierunku drzwi. Linberg położył dłoń na ramieniu starca.
- Nie może pan tam wrócić - powiedział cicho. - Nigdy pan nie przejdzie. Niech się pan nie martwi, Wanda umie zadbać o siebie. Jeżeli jest w wagonie panoramicznym, powinna być bezpieczna. Mamy tu własne problemy, sir.
- Czy ktoś sprawdzał z przodu? - spytał Kettering. Sagadore kiwnął głową.
- Tak. Walt i ja. Na drzwiach, dwa wagony dalej, jest dosyć plastiku, żeby posłać nas wszystkich do piekła i z powrotem. Wygląda na to, że Maxwell i jego przyjaciele wybrali łatwiejszą drogę, wychodząc po dachach.
- Więc co robimy? - wybuchał Kettering, stawiając ostatni stół na barykadzie.
- Zaplanowali to całkiem dobrze - odezwał się Linberg. - Wagon z ładunkiem wybuchowym na drzwiach jest również jednym z tych, w których są pojemniki z wąglikiem, a do tego ostatnim na moście. Jesteśmy w pułapce, niezależnie od tego, co zrobimy.
- W takim razie musimy ściągnąć pociąg z mostu - powiedział Mottbrown.
- A niby jak to zrobimy? - zapytał Kettering. - Mamy tam z tyłu ponad sześćset panikujących osób, a za nimi pożar. Nie mówiąc już o kanistrach z wąglikiem.
- Wąglikiem ja się zajmę - odezwał się Groz. - Jeśli uda nam się usunąć pojemniki z przednich wagonów, można je będzie wsadzić do jednej z ubikacji. Wtedy, nawet jeśli wybuchną, zarazki nie rozprzestrzenia się tak szybko.
- Okay - zgodził się Sagadore. - Ale to dalej nie mówi nam, jak ściągnąć pociąg z mostu.
- Trzeba wyjść przez klapę - odezwał się Mottbrown. - Tę samą, z której korzystał pan przedtem razem z panem Linbergiem. Potem można by uruchomić lokomotywę.
- Jak? - spytał Sagadore. - Nie jestem maszynistą.
- Ja mógłbym to zrobić - powiedział Mottbrown, przełykając z trudem ślinę. - Przyrządy są w sumie całkiem proste.
- Uważa pan, że przeszedłby sto pięćdziesiąt stóp czy więcej po otwartej estakadzie? - spytał sceptycznie Kettering.
- Mógłbym spróbować - odparł słabo Mottbrown. - Nie mam specjalnej głowy do wysokości, ale...
- Jak proste są te przyrządy? - przerwał mu Sagadore.
- Bardzo.
- Może mnie pan szybko nauczyć?
- Chyba tak.
- Dobrze, ja tam pójdę. Doskonale widzę po ciemku, a wysokość wcale mi nie przeszkadza.
- Lepiej szybko dotrzyj do tej lokomotywy - powiedział Kettering, zerkając nad barykadą. Pasażerowie uciekający teraz w kierunku czoła pociągu tłoczyli się już w Daynighterze. - Rodacy zaczynają się niecierpliwić.
- W porządku, Howardzie, niech pan zaczyna. Jak wyjdę, niech pan będzie z Normanem i trzyma ludzi z dala od ładunków. Walt, ty pomożesz panu Grozowi z pojemnikami.
Chwilę później Frank Sagadore - z głową nabitą instrukcjami Howarda - wyśliznął się przez klapę w zimną noc na moście. W pociągu Howard Mottbrown i Norm Kettering zajęli pozycje na barykadzie, podczas gdy Wolfgang Groz i Walter Linberg ruszyli do pierwszego wagonu, w którym był pojemnik z zarodnikami.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.