możeopowiedzieć innej formie życia, czym jest?Może powinnam zacząć od tego, że jestem istotą organiczną...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Ale czy one wiedzą co
znaczy „organiczny”? Nawet jeśli mnie słyszą i rozumieją?
Wszystko wskazywało na to, że prawdopodobnie w ogóle nie mają pojęcia, co znaczy
słowo „organiczny”. Jeśli chciała z nimi porozmawiać, musiała zacząć od czegoś
prostszego.
Musiała opowiedzieć, co znaczy „organiczny”. Być może, kiedy przekaże im to
pojęcie,
zrozumieją, gdyż było możliwe (możliwe, a nie prawdopodobne), że spotkali się
już z życiem
organicznym. Zastanawiała się, skąd naszła ją myśl (chociaż nie była absolutnie
pewna, że
była to jej myśl), że istoty z tego świata nie są bytami organicznymi, lecz
czymś zupełnie
innym, czymś bardzo dziwnym.
Jeśli chciała sprowadzić życie organiczne do najbardziej podstawowych koncepcji,
to
jak miała wyglądać jej opowieść? Co to w ogóle jest życie organiczne? Sama
chciałabym
wiedzieć, westchnęła. Gdyby Jason był tu ze mną, to na pewno mógłby mi pomóc.
Jest
przecież lekarzem, musi wiedzieć, co znaczą takie wyrażenia. W jej pamięci
majaczyło coś
mgliście na temat atomów węgla, nie mogła jednak przypomnieć sobie, o co
dokładnie
chodziło. Zastanawiała się, czy w ogóle kiedykolwiek wiedziała dokładnie, co to
jest życie
organiczne.
Niech to szlag! - zaklęła. - Wyznaczyłam sobie za punkt honoru wiedzieć jak
najwięcej
i proszę, w takim momencie, kiedy przychodzi co do czego, nie potrafi?
wytłumaczyć tak
podstawowej sprawy.
Jako dziennikarka zawsze gruntownie zgłębiała każdy temat, jakim się
kiedykolwiek
zajmowała. W czasie wywiadów musiała wiedzieć jak najwięcej o życiu,
zainteresowaniach i
pracy osoby, z którą rozmawiała,
dzięki czemu mogła ograniczyć do minimum ilość głu-nich pytań. Teraz jednak,
nawet gdyby miała wystarczająco dużo czasu, w żaden sposób nie mogłaby się
dowiedzieć
niczego o istotach ze świata równań, gdyż nie istniały odpowiednie źródła
informacji. W
każdym razie nie w świecie ludzi.
Najbardziej irytujące było to, że musiała załatwić wszystko na własną rękę.
Szeptacz
był przecież tutaj razem z nią i powinien wziąć udział w przedstawieniu. Mały
chytrus ukrył
się jednak i nie pomagał jej ani trochę.
Różowoczerwony blok zaniechał na chwilę ucieczki i stał teraz w pewnej
odległości,
niedaleko Jill. Inne bloki zaczynały gromadzić się za nim formując lity mur.
Zaczynają mnie okrążać, tak jak Jasona, pomyślała Jill.
Zrobiła ostrożnie kilka kroków w kierunku różowo-czerwonego bloku. W tym
momencie z jego powierzchni zniknęły obliczenia i koślawy wykres, w wyniku czego
ściana
znajdująca się na wprost niej stała się czystą, różowoczerwoną płaszczyzną.
Jill zbliżyła się do bloku. Teraz, żeby widzieć jego górną krawędź, musiała
podnieść
głowę. Znajdująca się przed nią powierzchnia nadal była czysta, a inne bloki,
stojące za
najbliższym, pozostały nieruchome z równaniami i wykresami zamrożonymi na
ścianach.
Teraz, powoli i z wahaniem, różowoczerwony blok zaczął formować na swojej
ścianie
nowy wykres złotego koloru. Praca postępowała powoli, tak jakby nie był Pewien,
czy
powinien to robić, jakby po prostu czuł, że tak trzeba.
Najpierw, na samej górze powstał odwrócony do 8°ry nogami trójkąt z
wierzchołkiem
zwróconym ku dołowi. Następnie pojawił się kolejny, większy trójkąt stykający
się
sterczącym w górę wierzchołkiem z małym trójkątem. Później, po krótkiej przerwie
pojawiły
się jeszcze dwie równoległe, pionowe kreski wychodzące z podstawy dużego
trójkąta.
Jill patrzyła na to widowisko nic nie rozumiejąc. W końcu wzięła głęboki oddech
i
powiedziała głośno, ale bardzo spokojnie:
- Cóż, wygląda na to, że to ja. Górny trójkąt to moja głowa, a dolny to moje
ciało
ubrane w sukienkę. No tak, a te dwa patyczki to nogi!
Następnie, z boku rysunku, który miał przedstawiać Jill, nakreślona została
falista
linia z pięcioma punktami.
- To znak zapytania - powiedziała. - To na pewno znak zapytania. Pytają mnie,
kim
jestem.
Zgadza się, odezwał się gdzieś z głębi jej mózgu Szeptacz. Udało ci się ich
zrozumieć.
Ale teraz, pozwól, proszę, że przejmę inicjatywę.
Rozdział 42
Pomimo palących się świec pokój był dość mroczny. Czarne cienie mebli ścieliły
się
po pokoju jak gotujące się do skoku wielkie bestie. Przy drzwiach, na szeroko
rozstawionych
nogach stał strażnik. Kardynał Theodosius, jak zwykle mocno opatulony w swoje
szaty,
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.