- O czym pan mówi? - Że morderstwo zostało dokonane znacznie później niż o trzeciej - i że Hugh Loredon je wyreżyserował...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Rozebrał Madi, która była ciągle w śnie narkotycznym, ułożył starannie jej ubranie na krześle i zawinął ją w kołdrę, aby uniknąć rozbryzgów krwi. Przeszukał jej kieszenie, przejrzał pracownię, aby znaleźć diariusz i szkicowniki, zabił ją tuż przed przybyciem Bayarda i wyszedł tylnym wyjściem, zabierając ze sobą broń.
- Może pan tego dowieść?
- Tak. Gdy zarzuciłem mu kłamstwo, a on to przyznał, powiedział mi, że sam wziął sztylet, a później pozbył się go, wystawiając na licytacji broni antycznej u Christie’s. Powiedział, że przyniósł mu dwa tysiące dolarów.
- To łatwo będzie sprawdzić.
- Już to sprawdziłem - powiedział im Mather. - Został kupiony przez kolekcjonera broni antycznej z Connecticut. Udostępni go policji do badania.
- To niczego nie wykaże. Ważne jest, że to Loredon wystawił go na sprzedaż.
- To on. Jest to w dokumentach.
- Jest więc dobry argument dla pańskiej klientki. Co jeszcze chce pan nam dać?
- Motyw Loredona jej zabicia.
- Jaki?
- Pieniądze. Był spłukany, albo prawie spłukany, jak zwykle, ale teraz było inaczej. Miał wyrok śmierci, a chciał zostawić coś Annie-Marii. Było mu wstyd, że nie mógł.
- Ale był kochankiem Madi.
- Ale tym razem bardzo urażonym. Mam na to również kilka notatek.
- Nie ważne. Proszę tylko powiedzieć mi o pieniądzach - ile, kto i kiedy mu zapłacił?
- Dwieście tysięcy dolarów - powiedział Munsel - wpłacone przez Eda Bayarda siedem dni po śmierci Madeleine, na fundusz powierniczy na rzecz Anny-Marii Loredon, zarządzany przez firmę Lutz & Hengst.
- Czy może pan tego dowieść?
- Co do kropki - powiedział Munsel. - I Bayard wiedział, że mogę.
- Skąd miałby wiedzieć? - Bechstein był wytrwały jak łasica.
- Ponieważ - wyjaśnił cierpliwie Munsel - gdy w Lutz & Hengst udzielono mi tych informacji, powiedziano mi, że zgodnie ze zwyczajem powiadomią Bayarda o moim zapytaniu.
Hartog wtrącił uwagę: - A Bayard, będący staroświeckim gentlemanem, doszedł do wniosku, że dosyć to dosyć i wyłączył się z gry.
- On nie był gentlemanem - to Bechstein, jak się zdaje był staroświecki. - Komu innemu zostawił drań sprzątanie po sobie.
- Dosyć. - Nagle powiedział Mather z obrzydzeniem. - On nie żyje. Zostawmy go Bogu.
- Zrobię to z przyjemnością - powiedział Mansel. - Ale najpierw chcę mieć czystą sprawę mojej klientki.
Pierwsze promienie słońca ogrzewały stare kamienie dziedzińca Tor Merla, na którym kiedyś ćwiczyli pikinierzy, a kanonierzy podtrzymywali ogień w żelaznych koszach, kosy zaś krzątały się w koronie kasztana. Na dalekich wzgórzach czerniły się cyprysy na tle porannego brzasku. W dolinie poniżej dzwonnice przebijały się przez mgłę, a przytłumiony Anioł Pański niósł się czysto kontrapunktem dzwonów.
Max Mather stał w oknie wieży, wdychał wilgotne powietrze poranka i patrzał na krajobraz znajomy w każdym szczególe, szczyty, pofałdowane zbocza i gospodarstwa rolnicze. Była to chwila dojmującej czułości i żalu, ale rozjaśniająca i uśmierzająca w jakiś sposób.
Claudio Palombini nalegał, żeby przyjechał... Claudio pewny siebie, znów majętny, ale jakiś inny, nawet w połowie nie tak arogancki, jak kiedyś. Rozstrzygającego dnia w Zurychu, gdy wymieniali potwierdzone czeki, a ponury jak karawaniarz urzędnik bankowy przewodniczył ceremonii, Mather czuł się zażenowany i niejasno zawstydzony. Claudio zauważył jego skrępowanie i powiedział:
- Bez dyskusji, Max. Jesteśmy kwita. Tak mówią dokumenty. Ja tak mówię. Zarobiłeś to, co masz. Jeśli tego nie podejmiesz, zabierze to fiskus. Mather wzruszył ramionami i uśmiechnął się ze skrępowaniem.
- W takim razie fundujÄ™ ci lunch.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.