Tyle że następnego dnia po „usunięciu” Mickey dostrzegł niepozorne ogłoszenie, napisane odręcznym, nieco koślawym pismem i przypięte pinezkami do drzwi...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Anons głosił po prostu: POSZUKIWANY CHŁOPAK DO KOPIOWANIA.
O’Hara nie miał wówczas zielonego pojęcia, kim jest chłopak do, kopiowania i czego się od niego oczekuje, wierzył jednak, że takie zajęcie nie może być ani trochę gorsze od innych możliwości, takich jak na przykład stanowisko „chłopca od towarów” w supermarkecie Acme albo posada gońca gdzieś. Wszedł zatem do środka, wspiął się na piętro I złożył podanie w dziale kadr.
James T. „Spike” Dolan, redaktor działu miejskiego w „Daily News”, dostrzegł w młodym Mickeyu pokrewną duszę i natychmiast go przyjął. A O’Hara już w kilka godzin zrozumiał, że znalazł swoje miejsce w życiu. Nigdy nie wrócił do szkoły West Catholic, co wszakże nie przeszkodziło mu wiele lat później, udzielając wywiadu reporterowi „Philadelphia Magazine”, oświadczyć, że zdolności pisarskie zawdzięcza swojej starej szkole, w szczególności zaś nauczycielowi łaciny, której musiał się uczyć niemal przez trzy lata. A wywiadu tego udzielił z okazji otrzymania nagrody Pulitzera za dziennikarstwo dochodzeniowe. Seria artykułów, które napisał, dotyczyła różnych matactw, łącznie z oszustwami w systemie poręczeń sądowych.
Mickey nie tylko uważał się za najlepszego policyjnego reportera w mieście, twierdził także, że ma jednego z najlepszych istniejących agentów. I tyle. Właściwie nie czuł się z tym faktem dobrze, ponieważ kilka elementów nie pasowało do układanki. Po pierwsze, pracujący dla dzienników reporterzy raczej nie miewają agentów. Agentów mają gwiazdy filmu i sportu, osobowości telewizyjne, ale nie policyjni reporterzy gazet dziennych.
Reporterzy policyjni nie zawierają kontraktów, aby świadczyć usługi zawodowe. Reporterów policyjnych zatrudnia wedle swego uznania redaktor działu miejskiego i wylatują oni, jeśli tak się temu redaktorowi spodoba albo jeżeli go zdenerwują. Mickey, którego w trakcie kariery dziennikarskiej zwolniono co najmniej raz z każdej filadelfijskiej gazety, a także z „Baltimore Sun” i „Washington Post”, wiedział o tym z doświadczenia. Poza tym, reporterzy policyjni nie zarabiają takich pieniędzy, jakie jego agent obiecał mu załatwić, mówiąc, że w przeciwnym razie O’Hara może go kopnąć w tyłek na skrzyżowaniu ulic Broad i Market w samo południe.
Jak doszło do tej sytuacji? Casimir „Byk” Bolinski przyjechał do miasta miesiąc wcześniej i Mickey poszedł spotkać się z nim w Warwick. Mickey i Byk znali się bardzo długo, od trzeciej klasy szkoły parafialnej Świętego Stefana, która znajduje się na skrzyżowaniu ulic Dziesiątej i Butler, czyli w miejscu, gdzie Roosevelt Boulevard przechodzi w Northeast Extension. Od czasów, gdy O’Hara nazywał Byka „Casimirem”, a Byk mówił do niego „Michaelu”.
Siostra Maria Magdalena, przełożona szkoły Świętego Stefana, wiele wiedziała o przezwiskach. Imię to coś, co otrzymujesz podczas chrztu, a ponieważ chrzest jest sakramentem, czyli obrządkiem uświęconym przez Boga, używasz imienia otrzymanego na chrzcie, a nie takiego, jakie ci się podoba. Swoje teologiczne poglądy siostra Maria Magdalena narzucała podopiecznym za pomocą długiej, wzmocnionej metalem linijki, którą stale nosiła ze sobą i której używała albo jako pręta do poganiania bydła, czyli dźgając małych grzeszników w żebra, albo jak szpicruty, to znaczy smagając energicznie po dziecięcych pośladkach.
Casimir Bolinski uczył się dłużej niż Michael J. O’Hara. Ukończył szkołę średnią West Catholic w dużym stopniu dlatego, że kiedy wielebny Dooley przyłapał Mickeya z kieszenią pełną świstków z liczbami dla Frankiego Gut Gutterma, O’Hara nie zdradził nazwiska swojego wspólnika w tym nielegalnym i niemoralnym przedsięwzięciu.
Bolinski podjął później naukę w Notre Damę, gdzie grał w ataku, a następnie rozpoczął szesnastoletnią karierę zawodową w Green Bay Packers, którą zakończyła rozmowa żony Byka z chirurgiem i ordynatorem oddziału ortopedycznego w Medical College University of Illinois. Lekarz ów poinformował panią Bolinski, że jeśli nie uda jej się zniechęcić męża do gry w futbol, powinna zacząć szukać wózka inwalidzkiego, na którym posadzi męża. I będzie go pchała do końca jego życia.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.