Ludzie wewnątrz musieli zrozumieć to samo, gdyż wybuchnęli śmiechem, a on pognał przed siebie jak szalony...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Gdy dotarł do mieszkania był zobojętniały i przygotowany na najgorsze. Ku swemu zdziwieniu odkrył, że drzwi się otwierają. Dopiero gdy wszedł do środka zrozumiał wszystko - w korytarzu stały spakowane, czekające na niego torby.
Niespodziewanie ożył ekran video - nigdy nie przypuszczał, że on też był sterowany przez centralę. Ekran pozostał ciemny, ale odezwał się głośnik:
- Ubranie i rzeczy osobiste niezbędne skazanemu zostały dla ciebie wybrane. Twój nowy adres jest na bagażach. Udaj się tam natychmiast.
Tego już było za wiele. Bez sprawdzania wiedział, że ani korona, ani książki, ani modele rakiet, ani setki innych rzeczy, które coś dla niego znaczyły, nie zostały uznane za niezbędne. Runął w stronę kuchni wyłamując po drodze zamknięte drzwi przy akompaniamencie głosu z wszechobecnych głośników.
- To, co robisz, jest naruszeniem prawa. Zaprzestań tego natychmiast, albo wyrok ulegnie podwyższeniu.
Głos nie znaczył dla niego nic i to, co mówił również. Dostał się do lodówki i sięgnął po butelkę. Palce ześlizgnęły się po gładkiej, przezroczystej powierzchni, która oddzielała wnętrze lodówki od reszty świata. Zniechęcony powlókł się w stronę korytarza, ścigany przez natrętne głośniki obwieszczające, że jego wyrok uległ podwyższeniu o pięć dni.
Taksówki ani autobusy nie zatrzymywały się na jego wezwanie, toteż na swoją nową kwaterę zmuszony był udać się pieszo z torbami w dłoniach. W końcu dotarł do długiego kwadratu jednolitych bloków zlokalizowanych w dzielnicy, o której istnieniu nie miał pojęcia.
Ledwie znalazł się na klatce schodowej, uderzył go przygnębiający klimat, jaki w niej panował: skrzypiące schody, ciemne światło, zakurzone podłogi i pajęczyny snujące się we wszystkich kątach.
Musiał się wspiąć na drugie piętro zanim odnalazł swój numer. Bez zapalania światła rzucił bagaże na podłogę i dobrnął do łóżka. Było to zwykłe metalowe urządzenie, którego nie spotykało się prawie poza muzeami. Diabelsko niewygodne, ale był tak zmęczony, że ledwie to stwierdził, a już zapadł w kamienny sen.
Obudziwszy się rano nie miał żadnego zamiaru otwierać oczu. Starał się przekonać, że to, co mu się przytrafiło, było tylko złym snem, ale szarość przenikająca przez zamknięte powieki wyprowadziła go z błędu.
Z westchnieniem obrzydzenia otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Był czysty i to była jedyna jego zaleta. Umeblowanie składało się z najprostszych mebli: łóżka, krzesła i stołu. To wszystko oświetlała naga żarówka zwisająca z sufitu. Na przeciwległej niż jego łóżko ścianie, znajdował się duży, metalowy kalendarz, na którym można było bez żadnego trudu odczytać: dwadzieścia lat, pięć dni, siedemnaście godzin i dwadzieścia pięć minut. Akurat, gdy na niego spoglądał, rozległ się donośny szczęk i ostatnia cyfra przeskoczyła na dwadzieścia cztery. Zanim skończył kontemplować zegar, na nogi postawił go donośny głos.
- Śniadanie jest podawane w jadalni piętro niżej. Masz dziesięć minut.
Głos pochodził z gigantycznej tuby-głośnika o średnicy około pięciu stóp i Carl posłuchał go bez dłuższego namysłu.
 
Jedzenie było podłe, ale dawało się przełknąć. W jadalni zebrało się spore towarzystwo - zarówno męskie, jak i damskie. Tyle tylko, że wszyscy okazywali głębokie zainteresowanie zawartością własnych talerzy. Postąpił podobnie i, jak mógł najszybciej, wrócił do pokoju. Ledwie przekroczył próg, skierował się na niego obiektyw kamery, równie ogromny jak głośnik - miał rozmiar przynajmniej jego pięści i obracał się wolno, śledząc każdą czynność Carla. Skazany jest przecież zawsze sam, ale nigdy nie jest w samotności,
- Twoja praca zaczyna się dziś o godzinie 18.00 - ryknął głośnik bez żadnego uprzedzenia. - Tu jest adres.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.