— Dlaczego strzelaliście w dom Allacha i w mój?— A dlaczego wy strzelacie do mego statku?— Bo jesteście niewiernymi buntownikami,...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


— Kim jesteś, że śmiesz żądać czegokolwiek od nas?
— Jestem panem tego miasta. Wszyscy znajdujący się tutaj są mi winni posłuszeństwo.
— Jeśli naprawdę jesteś emirem, wejdź na pokład, porozmawiamy.
— Zejdź do mnie, jestem przecież ważniejszy od ciebie.
— Jeżeli nie przyjdziesz, kule moje wykażą, kto tu ważniejszy!
Emir po krótkiej naradzie ze swoimi powiedział:
— Postępujesz jak wróg, nie mogę ci zaufać.
— Zaręczam słowem, że nic złego ci się nie stanie.
— Zaręczasz również, że będę mógł opuścić twój statek, gdy tylko zechcę?
— Tak.
— Zastanowię się więc, czy przyjść.
— Daję ci dwie minuty. Po ich upływie rozpocznę palbę. Gdy czas minął, kapitan rozkazał:
— Ognia!
Padł celny strzał, dom emira znów został trafiony. Widząc, że to nie przelewki, władca zawołał:
— Przestań! Już idę! Razem z eskortą.
— Sam wejdziesz na pokład, do każdego innego będę strzelał. Kapitan, jak widać, nie chciał pójść na żaden kompromis. Może ktoś inny na jego miejscu postępowałby inaczej ze względów handlowych, ale on, Europejczyk, uznał za punkt honoru pokazać pyszałkom, że się ich nie ulęknie.
Emir musiał więc ustąpić i kiedy marynarze usunęli sieci, sam wszedł na pokład. Ponurym spojrzeniem obrzucił załogę. Gdy policzył, że składa się zaledwie z czternastu ludzi, zapytał:
— Czy to twoja cała załoga? —.Tak.
— I z taką garstką śmiesz się opierać?
— Jak widzisz. Jesteśmy Europejczykami, a jeden Europejczyk da radę dwudziestu twoim.
Te słowa, wypowiedziane wyniosłym tonem, odniosły skutek. Emir usiadł na dywanie. Naprzeciw spoczął kapitan, po jego prawej stronie stanął sternik, po lewej tłumacz. Połowa załogi znajdowała się w pobliżu, reszta zaś obserwowała uważnie nieprzyjacielskie statki.
Przez chwilę emir i kapitan mierzyli się wzrokiem od stóp do głów. Kapitan był przystojnym człowiekiem o brązowej od wiatru i słońca twarzy i jasnym otwartym spojrzeniu. Emir starszy od niego, miał w postawie pewne dostojeństwo, ale w oczach sporo obłudy i właściwej Arabom chytrości.
— Przyszedłem tu — powiedział — aby cię pociągnąć do odpowiedzialności. Jesteś zbrodniarzem i poniesiesz za to karę.
— Mylisz się. To ja cię wezwałem, abyś usprawiedliwił się przede mną. Spełniłeś moją wolę, co stanowi wystarczający dowód, że nie czujesz się w porządku. Ale chętnie wysłucham twoich żalów.
— Usłyszysz ich bardzo wiele. Opierałeś się przeszukaniu „Syreny”, wziąłeś do niewoli moich ludzi, z twojej to winy straciłem statek. Zamiast prosić o przebaczenie, strzelasz do świątyni i do mego domu. Ukarzę cię surowo.
— Znowu się mylisz. Prawo do przeszukiwania statków mają tylko okręty wojenne państw prawnie uznanych. Żaden marynarz nie byłby taki głupi, by uważać twoją łódkę za okręt wojenny. Nie wywieszono nawet flagi na maszcie.
— Dowódca powiedział, że statek należy do mnie i występował w moim imieniu.
— Co z tego? Nie jestem twoim podwładnym. Tych trzech wziąłem do niewoli, ponieważ nazwali mnie psem. Gdybyś i ty się na to zdobył, zabiłbym cię. Żadnych obelg nie zniosę. Komendantowi, występującemu w twoim imieniu, pozwoliłem wziąć mój okręt na linę, chociaż wiedziałem, że popełnia niedorzeczność. To jego wina, że straciłeś okręt. Powinienem był pozwolić, aby okręt poszedł na dno razem z twymi ludźmi. Nie uczyniłem jednak tego. Przeciwnie, uratowałem całą załogę. Zamiast dziękować obraził mnie, nazwał łotrem. Wziąłem zuchwalca do niewoli, abyś go sam ukarał. Sądziłem, że jesteś na tyle roztropny, by nie wszczynać wojny z kimś, kto ma przewagę nad tobą. Ale kazałeś strzelać do statku. Miałem więc prawo do obrony. Jeszcze nikt nie zginął, ale oświadczam ci, że się stąd nie ruszę, dopóki nie otrzymam satysfakcji.
Emir — całkowicie zaskoczony takim przedstawieniem sprawy — chciał coś powiedzieć, ale kapitan nie pozwolił mu dojść do słowa.
— Nie mam ochoty ani czasu na rzucanie słów na wiatr. Słuchaj, co ci powiem. Tych, którzy mnie obrazili, ukarzesz. Pozwolisz mieszkańcom Zejli i wszystkim ludziom znajdującym się w mieście na odwiedzenie mego statku i na nawiązanie z nami stosunków handlowych. Ponadto przeprosisz mnie na piśmie za obelgi wyrażone słowem bądź czynem. Odchodzę teraz, ale zapewniam, że ani trochę nie odstąpię od warunków. Jeżeli się nie zgodzisz w ciągu kwadransa, zrównam Zejlę z ziemią. Widziałeś, że nasze kule nie chybiają. Zniszczę doszczętnie twoje okręty, a jeńców powieszę na masztach. Pamiętaj, że to nie żarty! — wstał i poszedł do swojej kajuty.
Gdy po piętnastu minutach sternik go zawiadomił, że emir przystaje na wszystko z wyjątkiem pisemnych przeprosin, wyszedł na pokład i dał rozkaz:
— Strzelajcie po kolei do każdego domu.
Sternik zbliżył się do armaty, by wypełnić rozkaz, a kapitan usiadł w tej samej pozycji, co przedtem. Arab chciał coś powiedzieć przez tłumacza, lecz kapitan go uprzedził:
— Podałem ci warunki. Termin, który wyznaczyłem, minął. Nie stanie ci się nic złego. Możesz opuścić okręt. Ale ja zrobię dokładnie to, co obiecałem.
W tejże chwili sternik dał ognia. Arab zatrząsł się na huk wystrzału, a gdy zobaczył jego straszliwe skutki, zawołał:
— Wstrzymaj się! Spełnię, czego żądasz!
— Zgoda! Czy masz przy sobie dokumenty, które ci przyniósł ode mnie komendant portu?
— Tak.
— Oddaj mi je!
Gdy emir zwrócił dokumenty, kapitan ciągnął dalej:
— Zapłacę cło portowe, nic ponadto. Podarunków nie otrzymasz, straciłeś je przez swoją głupotę. Każę zaraz przynieść papier, abyś mógł napisać przeprosiny.
— Napiszę u siebie w domu.
— Nie, tutaj. I dodasz, że nie uczynisz nic przeciwko mnie. Jeżeli nie dotrzymasz słowa, po całym świecie rozniosę, w jaki sposób cię ukarałem. Jeńców zatrzymani jako zakładników. Oddam ich dopiero przed odjazdem i będę obecny przy wymierzaniu kary.
Widząc, że sternik stoi przy nabitej armacie, emir musiał chcąc nie chcąc zgodzić się na warunki kapitana.
— Uczynię, czego żądasz — rzekł. — Uniknęlibyśmy jednak tego wszystkiego, gdybyś pozwolił na przeszukanie statku.
— Gdybym się na to zgodził, postąpiłbym niezgodnie z prawem honoru i gościnności i okryłbym się hańbą.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.