— Dużo...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Mówię ci, jako człowiek doświadczony. Możesz mieć na górze sam
aksamit i złote hafty, a jak masz zniszczone buty, to nikt nie będzie chciał z tobą gadać — rzekł kategorycznym tonem młody Obserwator.

* * *
Gdy dwóch skromnie ubranych chłopców stanęło przed jednym z pracujących
przy trapie żeglarzy, ten z początku nie zwrócił na nich większej uwagi.
— Szukamy szypra — odezwał się niższy chłopak, z długimi włosami zwią-
zanymi na karku.
Żeglarz spojrzał odruchowo na jego buty, bardzo porządne, z cienkiej cielęcej skóry. Dopiero potem dostrzegł błękitną szarfę.
— To ja — powiedział. — W czym rzecz?
— Kłamie — rzekł spokojnie wyższy chłopiec. Żeglarz poczuł się nieswojo,
ten dzieciak również nosił szarfę maga.
— Łże. To bosman — wzrok chłopaka podążył w stronę nadbudówki na po-
kładzie. — Szyper jest tam. Siedzi nad księgą handlową i próbuje dojść, gdzie podziały się dwie bele bawełny. I pewnie dojdzie — dodał złośliwie, przenosząc wzrok z powrotem na bosmana.
Obaj chłopcy weszli na pokład, odprowadzani ponurym spojrzeniem mężczy-
zny przy trapie.
241
Kapitan był uprzejmy, lecz z miejsca odmówił wszelkich usług, tłumacząc się pracami remontowymi i pilnymi interesami w głębi lądu. W odpowiedzi Promień
położył na rejestrze złotą monetę. Szyper wziął ją do ręki i obejrzał, nachylając powierzchnię ukośnie do światła.
— Złoto Stworzycieli? — spytał z lekką kpiną.
— Cesarskie — odrzekł Iskra i dorzucił drugą monetę.
— Sporo dostajesz na słodycze, syneczku — powiedział kapitan.
Złoto zrobiło się ciepłe, potem gorące. Szyper upuścił je z okrzykiem bólu.
Złote płytki upadły na stół, a spod nich zaczęły unosić się delikatne smużki dymu z przypalonego drewna.
— Możesz nazywać mnie Iskrą — powiedział Promień łaskawie. — Tak, jak
mówiłem na początku. Dziesięciu ludzi, sześćset talentów w złocie i żadnych py-tań. Czy dojdziemy do porozumienia?
— Dojdziemy — mruknął kapitan, patrząc na przypalony blat.
— W ciągu dwóch dni otrzymasz wiadomość od Mówcy, który wyznaczy
miejsce spotkania. Tak?
— Tak. . . Iskro.
— Dziękuję, że jesteś chętny do współpracy, kapitanie. Oskanowałeś go? —
Promień zwrócił się z pytaniem do Gryfa.
— Oczywiście. Kilka razy — powiedział Gryf, wpatrując się w kapitana prze-
nikliwie.
— W takim razie. . . Do zobaczenia. Chłopcy wyszli, zostawiając kapitana
w stanie pomieszania i irytacji.
— Mistrzostwo — rzekł Gryf półgłosem, gdy zeszli z pokładu i oddalili się
trochę. — Co to znaczy „oskanować”?
— Nie mam pojęcia — odpowiedział Promień, wzruszając nieznacznie ramie-
niem. — Wymyśliłem to. Dobrze brzmi, no nie?

* * *
Tymczasem my, cała reszta, głowiliśmy się, jak zdjąć Grzywie z szyi klucz do
szafy z jego tajemniczymi miksturami.
„Zaczaić się i dać mu po głowie” — zaproponował Stalowy bez przekonania.
„Oszalałeś?!” — zgorszył się Koniec. — „Walniesz go za słabo, a posieka nas
na miejscu. Za mocno. . . poślesz człowieka za Bramę i będziesz mordercą!”
„Czy on nigdy nie zdejmuje go z szyi?”
„Pewnie w kąpieli albo w intymnej sytuacji.”
„To niegłupie.”
242
— Przepraszam. . . ! Bardzo przepraszam, ale ja na nic się nie zgodzę! — za-wołał rozpaczliwie Myszka. — Nieważne, co o mnie mówią!
Mimo powagi sytuacji, wszyscy obecni ryknęli niepohamowanym śmiechem,
a biedny Myszka zmieszał się straszliwie.
Uczepiliśmy się jednak tej „intymnej sytuacji” jak tonący wiosła. Wężownik,
który bywał od czasu do czasu w Ogródku, został wysłany tam z delikatną misją pozyskania dla naszej sprawy choć jednej przyjaznej dziewczyny. Byliśmy pełni nadziei. Ostatecznie Nocny Śpiewak był stałym klientem Ogródka. „Kwiatki” go lubiły za dowcip i hojną rękę. Jakoż Wężownik wrócił niebawem, zarumieniony
i w dobrym nastroju. Los nam sprzyjał. Nocny Śpiewak miał bliską przyjaciółkę w Ogródku, a inne dziewczęta obiecały pomoc. Choć. . . nie za darmo.
„Grzywa posyła po którąś z dziewcząt co drugi, lub co trzeci wieczór. Nie
ma ulubionej, więc trzeba będzie wtajemniczyć wszystkie. Róża — ona tam stoi na czele, postara się podesłać mu jakąś bardzo. . . energiczną. Jak Stworzyciel się zmęczy i zaśnie, dziewczyna wyrzuci klucz przez okno. Tam będzie już czekał
ktoś od nas. Będziemy mieli parę godzin na wszystko” — przekazywał mi Koniec.
— „Na Nocnego Śpiewaka, na przeniesienie do umówionego miejsca wszystkich
książek z wieży, na oczekiwanie statku i na podrzucenie klucza z powrotem.”
„Ile chcą dziewczyny? Oszczędności całego życia wystarczą?”
Koniec odkaszlnął w kułak, próbując ukryć uśmiech, rozciągający mu usta od
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.