Na drugi dzień niepokój mniej jej dokuczał, a na trzeci zniknęły talizmany chroniące przed złym okiem...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.


Jednak wciąż głowiła się, co powiedzą wieśniacy, gdy czwartego dnia przyjdzie im odszukać Pogodową Wiedźmę.
Panujący dookoła zaniedbanego domku Pogodowej Wiedźmy smutek był tak wyraźny, że Talia niemal mogła poczuć jego smak na języku. Poruszanie się w nim przypominało przedzieranie się po omacku przez ciemną chmurę. Pogodowa Wiedźma siedziała w ciemnym, zimnym, bruko­wapym kocimi łbami kącie, zawodząc coś do siebie i kołysząc lalkę z wystrzępionych gałganów. Nie raczyła rzucić nawet okiem na trójkę, która stanęła przed nią. Tedric szeptem wy­jaśnił Talii i Krisowi, że wieśniacy przynoszą jej pożywienie i troszczą się o domek, lecz że świadomości starcza jej tylko na tyle, by wiedzieć, kiedy stawiają przed nią posiłek. Ogar­nięty współczuciem Kris potrząsnął głową z niedowierza­niem, przekonany, że jego czeladnik niewiele - o ile w ogóle - może biedaczce pomóc.
Zacieniony umysł na poły przyciągał, na poły odtrącał Talię od siebie. Gdyby to spotkanie odbyło się przed rokiem, nie powątpiewałaby, że może cokolwiek osiągnąć, lecz teraz? Jednak przybywszy już tutaj, osobiście zetknąwszy się z ta­kim cierpieniem, nie mogła już zawrócić. Ni to przyklęknęła, ni to opadła na czworaki na brudną podłogę o wyciągnięcie ręki od nieszczęśliwej kobiety. Odsłoniła swe myśli, wzdryg­nęła się zaniepokojona i pozwoliła się wciągnąć.
Kris poważnie niepokoił się o Talię - nie wiedział, jak działa jej Dar, i bał się, że z łatwością wpadnie w pułapkę zastawioną przez szalony umysł tej kobiety. A wtedy, cóż mógłby począć? Talia trwała w na poły klęczącej pozycji tak długo, że Krisa solidarnie rozbolały kolana. Po chwili zaczęła oddychać w zwyczajnym rytmie i powoli uniosła powieki. Kiedy uniosła głowę, Kris wyciągnął do niej rękę i pomógł jej wstać.
- No i? - zapytał z nadzieją Tedric.
- Wędrowna rodzina zmarła na zimową chorobę dwa miesiące temu... wspomniana w raporcie z Domesday, czy została po nich sierota? - odparła z lekko szklanymi oczy­ma.
- Tak, chłopczyk - odezwał się Kris, a Tedric kiwnął potakująco głową.
- Kto go przygarnął?
- Ifor Ślusarski Mistrz. Nie był zbyt uradowany, ale ktoś musiał się biedactwem zająć - powiedział Tedric.
- Czy możecie go tutaj sprowadzić? Czy Ifor zaoponuje, jeśli dla tego chłopca znajdziecie inny dom?
- On nie zrobiłby tego, lecz tutaj? Wybacz, lecz to za­krawa na lekkie szaleństwo.
- To jest lekkie szaleństwo - zgodziła się Talia, zwie­szając głowę ze zmęczenia, tak że Kris nie mógł nic wyczytać z jej tonącej w cieniu twarzy - lecz być może ono okaże się zbawiennym lekarstwem na jej obłęd. Proszę, sprowadźcie go tutaj. Zobaczymy, czy nie zawodzi mnie moje przeczucie.
Tedric wyraźnie targany wątpliwościami odjechał, by przed upływem marki na świecy powrócić z opatulonym pod­rośniętym dziecięciem, kwilącym i popłakującym z cicha.
- A teraz wywołajcie ją z chaty, nie dbam o to jak - powiedziała Talia zmęczonym głosem do Tedrika, biorąc z jego rąk dziecię i uciszając je. - Jednak niech nie zabiera ze sobą lalki.
Tedric zwabił Pogodową Wiedźmę łakociami, przekonu­jąc ją, by podążyła za nim, a wcześniej namawiając do uło­żenia “niemowlaka” w kołysce obok dymiącego ognia. Talia wśliznęła się do izby, gdy kobieta stała odwrócona do niej plecami. Niemal natychmiast przez ścianę chaty przeniknęło dziecięce zawodzenie. Szalona podskoczyła tak, jakby ją ktoś biczem smagnął.
Kris w życiu nie był świadkiem tak niezwykłej przemiany: oczy straciły na pół szalone, dzikie wejrzenie, błysnęła w nich inteligencja i zdrowy rozsądek. W mgnieniu oka stała się istotą ludzką.
- J... Jethry? - zająknęła się.
Płacz dziecka rozległ się ponownie, tym razem głośniej.
- Jethry! - wykrzyknęła i pobiegła do drzwi.
W kołysce leżało dziecię przywiezione przez Tedri­ka, miało być może niespełna rok, i rzewnie płakało. Wzięła je na ręce i przycisnęła do piersi, tuląc, jakby własną, zwróconą jej duszę, to śmiejąc się, to płacząc. Ledwie dziecina poczuła dotyk jej dłoni, a nastąpiło jeszcze jedno wydarzenie, być może najdziwniejsze - płacz ustał jak nożem uciął, a dziecina zaczęła gaworzyć do kobiety.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.