Oszołomiony, siedział przez kilka minut; potrząsnął głową dla otrzeźwienia i ostrożnie wyszedł z samochodu...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Bolały go żebra. Jutro będzie jeszcze gorzej. Przedni zderzak był mocno wgnieciony i wyglądało na to, że krata wlotu powietrza o mało nie przebiła chłodnicy. Jeden z reflektorów został zmiażdżony.
Obcy przyglądali mu się z kamiennym spokojem, tak jak poprzednio. Crayton napiął mięśnie, wściekły, że udaremniono jego zamiary. Spowodowało to przeszywający ból w klatce piersiowej, Miał dziwne uczucie, którego nigdy przedtem nie doświadczył, pocierając potłuczoną głowę, wdrapał się z powrotem do wozu. Silnik niechętnie zaskoczył, po długotrwałym chrobocie rozrusznika. Crayton wycofał się z lasu, upokorzony spojrzeniami intruzów i zawrócił w stronę Hudson City, mając przed sobą długą drogę do domu. Zapadał zmrok, kiedy jechał główną ulicą, zaniepokojony, czy skrzypiące odgłosy dolatujące od przodu oznaczają, że uszkodził ramę. Nagle jego wzrok przykuło coś dziwnego. Zatrzymał samochód i popatrzył na górę, która stanowiła ledwie odcinający się na tle mroczniejącego nieba cień.
W starym ośrodku świeciło niebieskie światełko. Później zapłonęło kolejne i jeszcze jedno. Rozejrzał się, żeby pokazać to komuś, ale ulica była pusta. Błękitne błyski zapalały się w kolejnych oknach jak rozkwitające nagle kwiaty, rozprzestrzeniając się szybko w kierunku skrzydeł budynku, aż wypełniły wszystkie okna. Przyglądając się temu w zdumieniu, zrozumiał nowe uczucie, które go ogarnęło. Po raz pierwszy w życiu Buster Crayton czuł się bezradny.
 
 
4
 
- Pańska żona na drugiej linii, doktorze.
Springer spojrzał na zegarek. Trzecia. Od pierwszej pracował w spokoju, przyjmując przeziębionych, uczulonych na kwitnienie dębu, którzy dostali wysypki, i paru innych z infekcjami wirusowymi czy skaleczeniami.
- Odbiorę w biurze.
Miło kontrastujące z jasnym gabinetem przyjęć biuro Alana było wyłożone ciemną boazerią; na podłodze leżał brązowy dywan, przy ścianach stały półki z książkami i duża, również brązowa kanapa. Okno naprzeciw ładnego biurka wychodziło na podjazd dla karetek, na którym Reggie, kierowca, doprowadzał do połysku żółty ambulans marki Cadillac.
Springer rozłożył się wygodnie w swoim fotelu.
- Cześć, kochanie.
- Idę do domu. Co chciałbyś na obiad?
- Nie będę na obiedzie. Muszę pojechać na górę po panią Cook i...
- Dlaczego ta kobieta nie może przyjść do kliniki jak każdy? Pani Cook mieszkała po przeciwnej stronie góry Spotting na samotnej farmie bez telefonu i prądu.
- Ona ma dziewięćdziesiąt trzy lata - powiedział Alan. - Ledwo potrafi się dowlec do szopy i z powrotem.
- Dobra. Coś sobie z Samanthą przegryziemy. Potem możemy zjeść razem.
- Lepiej nie czekaj. Mam spotkanie u Boba o ósmej. Skubnę u Mary jakąś kanapkę.
- Dlaczego nic mi nie mówiłeś? - złościła się Margaret.
- Chciałem do ciebie zadzwonić, jak tylko będę wolny. Bob uważa, że mając w perspektywie otwarcie hotelu powinniśmy znów spróbować zdobyć koncesję na bar szybkiej obsługi. Zaproponował mi spółkę.
Nie zainteresowała się tym.
- Kiedy cię wreszcie ujrzę?
- Postaram się być o jedenastej.
Wrócił do kliniki. Angela Gallagher, przełożona pielęgniarek, siedziała przy biurku skrzyżowawszy swoje zgrabne nogi. Była to piękność o klasycznej urodzie i kruczoczarnych włosach. Skończyła trzyletnią szkołę pielęgniarek. Jej inteligencja i opanowanie bardzo mu pomagały podczas nagłych wypadków.
- Kto następny? - spytał Springer.
- Możesz wierzyć lub nie, ale poczekalnia jest pusta. - Zapaliła papierosa.
- One cię zabiją - powiedział doktor. Angela zaciągnęła się głęboko.
- Rzucam. Obiecuję.
Alan usiadł na stołku i nalał sobie burbona do papierowego kubka.
- A to zabije ciebie - odgryzła się.
Springer uśmiechnął się znad krawędzi kubeczka.
- Moja droga pani. Mężczyzna i kobieta piją od dziesięciu tysięcy lat. Gatunek przetrwał. Odkąd zaczęli palić papierosy, umierają na choroby płuc. Dlaczego nie skoncentrujesz się na innych zachciankach?
- Czy chcesz... - zaczęła.
Przerwał jej wysoki, chudy siedemnastolatek o pryszczatej twarzy, który wszedł do gabinetu. Rękawy jego czerwono-czarnej kurtki były o wiele za krótkie, tak że odsłaniały kościste nadgarstki. Chłopak wyglądał na wystraszonego.
- Panie doktorze...
- Danny? Co się stało?
Danny Moser wszedł kuśtykając; zakrwawiona szmata owijająca jego prawą stopę zostawiała na podłodze czerwony ślad.
- Zraniłem się...
Springer był już na nogach, podtrzymując biedaka pomógł mu Przejść przez pokój i położyć się na stole do badania pacjentów. Angela zgasiła papierosa w zlewie i napełniła metalową miskę ciepłą wodą.
- Leż spokojnie - powiedział doktor - bo zaraz nam zemdlejesz.
Danny odparł nosowym, jękliwym, choć już pewnym siebie głosem:
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.