Stary Herold sypiał niespokojnie przez ostatnie kilka nocy i zaczął kłaść się do łóżka, jak za młodych lat - ze szty­letem pod poduszką...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

Czujny, ocknął się w jednej chwili i usiadł z wymierzonym sztyletem, zanim Talia ze Skifem dotarli do połowy sypialni. Zaskoczony aż zamrugał, widząc dwoje wysmarowanych sadzą uczniów, zamarłych w pół kro­ku.
- Talio! - Był wstrząśnięty jej widokiem, bo po Ski­fie, z jego skłonnością do żartów, mógłby się czegoś takiego spodziewać. - Dlaczego...
- Błagam, panie. Przepraszam, ale to bardzo pilne. Uleciały z niego resztki snu, odprężył się i okrył ramiona kocem.
- Doskonale zatem. Zbyt dobrze cię znam, by uważać cię za skłonną do przesady. Rozdmuchajcie ogień, zapalcie świecę i powiedzcie mi o wszystkim.
Wysłuchał ich uważnie. Talia kazała Skifowi opowiedzieć to, co sam zaobserwował. Nie doszli nawet do połowy, a stwierdził, że w istocie sprawa należy do “bardzo pilnych”. Kiedy skończyli swoją opowieść, wstrząsnął nim dreszcz.
- Gdybym was obojga nie znał, przysiągłbym, że zmyśla­cie - powiedział w końcu. - Niemal żałuję, że tak nie jest.
- Panie? - zapytała Talia, przerywając długie milcze­nie, jej twarz była ściągnięta od zmęczenia. - Co powin­nam zrobić?
- Wy, młodzieży? Nic. - Przytulił oboje do siebie, wdzięczny im za ich roztropność i odwagę. - Talio i Skifie, osiągnęliście więcej niż jakikolwiek dorosły. Jestem z was dumny i niezmiernie zadowolony. Jednak teraz zaufajcie mi i pozwólcie, bym wziął sprawy w swoje ręce. Trzeba, by ci, którzy muszą o tym usłyszeć, dowiedzieli się tego z ust do­rosłego, gdyż nie przychylą ucha na słowa dziecka. Mam nadzieję, że pozwolicie mi mówić za was?
Skif westchnął głośno i gwałtownie.
- Pozwolić wam? Święte gwiazdy, bałem się, że każecie mi opowiedzieć to samo przed Kyrilem albo Selenay we własnej osobie! A po przyłapaniu mnie na grzebaniu w ar­chiwum, obawiam się, że nie darzą mnie specjalnym zaufa­niem. O, nie, Heroldzie, ja tam wolę nie obwieszczać złych nowin. Jeśli więc nie macie nic przeciw temu, lepiej oddalę się, by wziąć kąpiel i położyć do łóżka.
- A ty, Talio?
- Proszę, jeśli moglibyście, panie, zrobić to za nas - podniosła na niego błagalnie pełne zmęczenia oczy. - Ja nie wiedziałabym, co powiedzieć. Tyle jest pytań, na które nie możemy odpowiedzieć. Nie wiemy, kim jest ten wielmo­ża, to po pierwsze; a gdyby Lord Orthallen zaczął na mnie krzyczeć, ja... ja mogłabym się rozpłakać.
- W takim razie odejdźcie, oboje. Zostawcie wszystko w moich rękach.
Oboje wstali i wyszli powłócząc nogami, zostawiwszy go pogrążonego głęboko w myślach.
Po długiem namyśle Jadus zadzwonił na swego służącego.
- Medrenie, muszę obudzić Selenay. Poproś, by przyszła do mojej izby, zaznacz, że to bardzo pilne. Powiadom także Seneszala, Herolda Kyrila i Herolda Elcartha. Dołóż do ognia i przynieś wino i jadło - wpatrzył się zamyślonym wzro­kiem w dal. - Coś mi mówi, że to będzie bardzo długa noc.
Następnego dnia do Talii nie doszły żadne słuchy o Huldzie i prawdę powiedziawszy, wcale się tym nie przejęła. Z zadowoleniem zostawiła wszystko w rękach dorosłych. Słodki zapach pączków wiosennych wywabił ją o zmierzchu do ogrodu. Od czasu wygnania awanturników mogła bezpie­cznie spacerować wszędzie i o każdej porze. Wdychała ude­rzający do głowy aromat hiacyntów, kiedy nagle posłyszała stłumione szlochy, dobiegające spoza ogrodowych grot, które taką popularnością cieszyły się pośród odwiedzających to miejsce po zmroku par. W pierwszej chwili pomyślała, że to jakiś porzucony kochanek, czy też jakiś inny nieszczęśnik podobnego pokroju, jednak dźwięk coraz bardziej przypomi­nał płacz dziecka, zwłaszcza kiedy szlochy przybrały na sile. Impuls podobny do tego, który w zimie popchnął ją w stronę Królowej, spowodował, że i teraz koniecznie chciała poznać przyczynę - dobrze pamiętała przykazanie, by zawsze za­wierzała swemu instynktowi.
Zachowując największą ostrożność, zbliżyła się cicho do groty i zajrzała do środka. Z twarzą wtuloną w mchy, łkając jakby jej serce złamano, leżała Następczyni Tronu; Talia we­szła do środka i usiadła obok dziecka.
- Już nie wyglądasz jak ryba - zwróciła się do niej delikatnie, starając się zawrzeć w słowach jak najwięcej li­tości, - Bardziej przypominasz wodospad. Co się stało?
- O... O... Oni od...d...esłali Huldę - zaszlochało dziecko.
- Kim są “oni” i dlaczego to zrobili? - zapytała, nie znając wyników narady u Jadusa.
- M...M...Matka i ten obrzydliwy Kyril, i nie wiem dla­ czego: ona była moim najlepszym przyjacielem, nikt inny mnie nie lubi!
- Przykro mi; ja wiem, jak to okropnie być samotnym. Kiedy ja byłam w twoim wieku, zabrali moją najlepszą przy­jaciółkę, by wydać ją za mąż za upiornego starca i nigdy jej nie ujrzałam.
- Płakałaś? - Łzy przestały płynąć, w głosie dziecka zabrzmiało szczerze zainteresowanie.
- Tak, gdy nikogo nie było w pobliżu, nie śmiałam pła­kać w obecności innych. Dorośli powiedzieli, że płacz z tak błahego powodu jest grzechem. A mnie wydawało się, że mylą się okropnie, bo płacz może przynosić ulgę. Czy teraz czujesz się odrobinę lepiej?
- Trochę - przyznało dziecko. - Jak masz na imię?
- Talia. A ty?
- Powinnaś zwracać się do mnie: Wasza Wysokość. - Podbródek dziecka wysunął się arogancko.
- Nie, jeszcze nie powinnam. Nie jesteś prawdziwą Nas­tępczynią Tronu, dopóki nie Wybierze cię Towarzysz i naj­pierw nie udowodnisz, że możesz być Heroldem.
- Nie jestem? Ale Hulda nie powiedziała mi tego!
- A jednak to prawda, spytaj, kogo chcesz. Może nie wiedziała, albo okłamywała ciebie.
- Dlaczego? - zapytało zadziwione dziecko.
- Hmm, do głowy przychodzi mi przynajmniej jeden pomysł: nie chciała, byś przyjaźniła się z innymi dziećmi, chciała być jedyną twoją przyjaciółką. Tak więc, wmówiła ci, że jesteś nazbyt ważna, i tym tak denerwowałaś innych, że opuścili cię wszyscy.
- Skąd mam wiedzieć, że i ty nie kłamiesz? - wojow­niczo odezwało się dziecko.
- Jestem Heroldem, czy też za kilka lat nim będę, a He­roldom nie wolno kłamać.
Dziecku słowa Talii wyraźnie się nie spodobały,
- Pewnie mówiła kłamstwa przez cały czas; kłamstwem było zapewne i to, że jest moim przyjacielem! - Wargi jej się zatrzęsły i wyglądało na to, że na nowo wybuchnie pła­czem. - W takim razie nie mam żadnych przyjaciół!
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.