ÅšciÄ…gnÄ…Å‚ tylko kilka kobiet ze swojego saiszanu w Ygrath, prawie wcale go nie naruszajÄ…c...
Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.
Jego polityka była przejrzysta: kontrola nad saiszanem symbolicznie potwierdzała pozycję i władzę Giralda, rządzącego w imieniu ojca jako regent Ygrathu.Przy takich zmianach w kolonii nowy saiszan bardzo różnił się od starego. Mówił to jej i Vencel, i Scelto. Panowała w nim i inna atmosfera, miał zupełnie inny charakter.
A wśród owych kobiet z Corte, Chiary, Asoli i garstki Ygrathenek znajdowała się jedna, imieniem Dianora, pochodząca z Certando. Z Certando rządzonego przez Barbadiorczyków.
Tak przynajmniej sądzili wszyscy w pałacu.
Dianora pamiętała, że było to nieomal przyczyną wojny.
Kiedy jej brat opuÅ›ciÅ‚ dom, szesnastoletnia Dianora di Tigana, córka rzeźbiarza, który zginÄ…Å‚ na wojnie, i kobiety, która od owego dnia prawie przestaÅ‚a mówić, za cel życia obraÅ‚a soÂbie zabicie tyrana w Chiarze.
Odrzuciła wszelkie sentymenty i zaczęła przygotowywać się do zostawienia matki w pustym, rozbrzmiewającym echem domu, który kiedyś tętnił życiem.
Dianora to pamiętała.
Wchodząc do sali audiencyjnej, z zadowoleniem obejrzała swoje odbicie w olbrzymich lustrach w pozłacanych ramach, stanowiących przeciwległą ścianę sali, po czym mimowolnie poszukała wzrokiem kanclerza, d'Eymona z Ygrathu. Była to najpotężniejsza po Brandinie osobistość na dworze.
Zgodnie z jej przewidywaniami już patrzył w ich stronę. Jego spojrzenie było jak zawsze ponure. Od początku niepokoiło ono Dianorę. Sądziła, że d'Eymon jej nie lubi albo, co gorsza, że w jakiś sposób ją podejrzewa. Wkrótce zdała sobie sprawę, że d'Eymon nie lubi i podejrzewa wszystkich, którzy pojawiali się w pałacu. Każdy spotykał się z takim samym lodowatym, badawczym spojrzeniem. Dowiedziała się, że dokładnie tak samo było w Ygrath. Lojalność d'Eymona względem Brandina była lunatyczna, podobnie jak jego gorliwość w chronieniu króla.
W ciÄ…gu tych wszystkich lat Dianora stopniowo nabraÅ‚a szacunku dla ponurego YgratheÅ„czyka. OdniosÅ‚a sukces, ponieÂważ wyglÄ…daÅ‚o na to, że jej ufa. WÅ‚aÅ›ciwie ufaÅ‚ jej od dawna, bo inaczej nigdy nie pozwolono by jej spÄ™dzić nocy w łóżku Brandina, kiedy spaÅ‚.
Sukces sztuki udawania, pomyślała z ironią.
D'Eymon zrobiÅ‚ dyskretny ruch gÅ‚owÄ…, po czym powtórzyÅ‚ go, patrzÄ…c na Solores. Tego siÄ™ spodziewaÅ‚y - miaÅ‚y wmieszać siÄ™ miÄ™dzy goÅ›ci i rozmawiać z nimi. Å»adna z nich nie miaÅ‚a zająć fotela ustawionego obok Tronu Wyspy. RobiÅ‚y to czasaÂmi, lecz przy goÅ›ciach z Ygrathu Brandin bardzo dbaÅ‚ o konÂwenanse. Wtedy miejsce obok niego pozostawaÅ‚o ostentacyjnie puste - dla Dorotei, jego królowej.
Brandin oczywiÅ›cie nie wszedÅ‚ jeszcze do sali, lecz Dianora spostrzegÅ‚a Rhuna. PowłóczÄ…cy nogami, Å‚ysiejÄ…cy bÅ‚azen z luźÂno zwisajÄ…cymi rÄ™kami podszedÅ‚ do jednego ze sÅ‚użących rozÂnoszÄ…cych wino. Niezdarny, żaÅ‚oÅ›nie niedorozwiniÄ™ty Rhun byÅ‚ wspaniale ubrany w zÅ‚oto i biel, po czym Dianora poznaÅ‚a, że Brandin przywdzieje podobne barwy. StanowiÅ‚o to integralnÄ… część zÅ‚ożonych stosunków panujÄ…cych miÄ™dzy królami-czarnoksiężnikami Ygrathu oraz ich wybranymi bÅ‚aznami.
W Ygrath bÅ‚azen od wieków sÅ‚użyÅ‚ jako cieÅ„ i wyobrażenie króla. UbieraÅ‚ siÄ™ jak monarcha, podczas publicznych uroczyÂstoÅ›ci siadywaÅ‚ obok niego przy stole, byÅ‚ obecny przy nadawaÂniu zaszczytów i wydawaniu wyroków. I każdy wybrany przez króla bÅ‚azen byÅ‚ widocznie, a czasem nawet boleÅ›nie upoÅ›leÂdzony bÄ…dź znieksztaÅ‚cony. Rhun bardzo niewyraźnie mówiÅ‚, powłóczyÅ‚ nogami, rysy twarzy miaÅ‚ zdeformowane, a rÄ™ce zwiÂsaÅ‚y mu pod dziwnymi kÄ…tami. RozpoznawaÅ‚ ludzi obecnych na dworze, ale nie zawsze i nie w sposób, jakiego można by siÄ™ spodziewać - co czasem niosÅ‚o ze sobÄ… ukryte przesÅ‚anie. PrzesÅ‚anie od króla.
Dianora niezupeÅ‚nie to rozumiaÅ‚a i wÄ…tpiÅ‚a, czy kiedykolÂwiek zrozumie. WiedziaÅ‚a, że przyćmiony, ograniczony umysÅ‚ Khuna znajduje siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie pod jego kontrolÄ…, ale wiedziaÅ‚a też, że nie w caÅ‚oÅ›ci. DziaÅ‚aÅ‚y tu siÅ‚y czarnoksiÄ™skie - subtelna magia Ygrathu.
Rozumiała tyle, że oprócz bardzo dosłownego przypominania królowi o jego śmiertelności i ograniczeniach, błaźni Ygrathu ubrani dokładnie jak ich pan mogli czasami służyć jako głos, zewnętrzny przekaźnik myśli i uczuć króla.
OznaczaÅ‚o to, że nigdy nie można byÅ‚o mieć pewnoÅ›ci, czy niewyraźne sÅ‚owa i niezrÄ™czne ruchy Rhuna pochodzÄ… od nieÂgo, czy też stanowiÄ… ważnÄ… wskazówkÄ™ co do nastroju Brandina. Dla osób nie majÄ…cych siÄ™ na bacznoÅ›ci byÅ‚ to Å›liski grunt,
Teraz Rhun uśmiechał się i wyglądał na zadowolonego. Podrygując, kłaniał się co drugiej napotykanej osobie, a za każdym razem spadała mu złocista czapka. Śmiał się wtedy jednak i pochylał, żeby ją podnieść. Co chwila pochylał się też jakiś nadgorliwy dworak, zabiegający o względy na wszelkie możliwe sposoby, i podawał ją błaznowi. Rhun z tego też się śmiał.
Dianora czuÅ‚a siÄ™ przy nim nieswojo, chociaż usiÅ‚owaÅ‚a ukryć swój niepokój pod prawdziwÄ… litoÅ›ciÄ…, jakÄ… odczuwaÅ‚a dla tego wyraźnie starzejÄ…cego siÄ™ biedaka. NajważniejszÄ… jedÂnak dla niej prawdÄ… byÅ‚o to, że Rhun jest gÅ‚Ä™boko zwiÄ…zany z magiÄ… Brandina, że stanowi jej przedÅ‚użenie, narzÄ™dzie, a wÅ‚aÅ›nie magia Brandina byÅ‚a źródÅ‚em caÅ‚ego bólu i strachu Dianory. Oraz jej poczucia winy.