centymetrów od pani lewej stopy...

Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego.

..
- Wiem o tym - uci ła Tahl. - Qui-Gonie, mo e
usi dziesz? - Wstała, szerokim gestem wskazuj c krze-
sło. Taca z jedzeniem, któr wcze niej przyniósł robot,
trzasn ła o podłog . Obi-Wan rzucił si , eby j pod-
nie , ale rycerz go powstrzymał.
- Pani obiad! - 2J skoczył do przodu. - Stał dziesi
centymetrów na prawo od...
- Do tych bredni! - krzykn ła. - Je li nie wył czysz
swojego wokodera, zrobi to za ciebie!
- Ale wtedy nie b dzie si pani w stanie swobodnie
porusza ! - zaprotestował 2J.
- Za to b d w stanie my le ! - odpaliła. Wyci gn -
ła r k i wył czyła całego robota.
Zapadła cisza. Tahl u miechn ła si szeroko.
-
Czy
wypadłam
wystarczaj co
naturalnie?
Qui-Gon post pił naprzód i zacz ł szczegółowo
sprawdza 2J.
- Tutaj - powiedział po chwili.
- W samym zł czu serwomotora miednicowego.
Nadajnik.
60

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
Czy jednocze nie rejestruje i wysyła sygnał? - spy-
tała kobieta.
- Tak - potwierdził rycerz. - Domy lam si , e Xana-
tos ma jaki sygnalizator, który powiadamia go o wa -
nej rozmowie. Mógł zaprogramowa par słów-kluczy,
takich jak moje imi albo imi Yody, jego własne czy
Brucka - mo e ich by wiele. Dzi ki temu nie musi słu-
cha wszystkiego, co si u ciebie dzieje, tylko tego, co
dla niego wa ne. - Qui-Gon obejrzał nadajnik. - To
urz dzenie przesyła zarówno d wi k, jak i obraz.
- Zatem Xanatos przez cały czas wiedział, co zamie-
rzamy - stwierdziła Tahl, opadaj c z powrotem na krze-
sło. - ledził ka dy nasz krok. To zła wiadomo .
- Wcale nie - powiedział cicho Qui-Gon. - Teraz nie
musimy go ju ciga . Sam do nas przyjdzie.




61

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
ROZDZIAŁ 12


Oui-Gon spojrzał na Obi-Wana. - Id do
tymczasowego internatu. Wybierz jakiego starszego
ucznia podobnego wzrostem i postur do ciebie. A pó niej
wró tutaj. Tak szybko, jak zdołasz.
Nie trac c czasu na odpowied , chłopak wybiegł
z kwatery Tahl i pop dził do windy. Pojechał na poziom, na
którym uczniowie urz dzili prowizoryczne sypialnie, i
zacz ł pospiesznie szuka kogo w tłumie. Wiedział ju ,
kogo wybierze. Jego przyjaciel Garen Muln miał t sam
postur , a poza tym spore umiej tno ci.
- Szukasz mnie? - Bant wyłoniła si z masy uczniów,
którzy byli zaj ci składaniem po cieli.
Obi-Wan wci si rozgl dał.
- Szukam kogo , kto pomo e mnie i Qui-Gonowi -
odparł.
- Ja mog pomóc! - powiedziała z zapałem
w srebrnych oczach. - Ch tnie zrobi co dla Qui-
-Gona.
Zazdro , któr próbował w sobie zdusi , wybuchn -
ła z cał moc . Cierpienie i t sknota, które odczuwał,
przerodziły si w co , nad czym przestał panowa . Na
widok jej niekrytego entuzjazmu ogarn ła go taka
w ciekło , jakiej jeszcze nigdy nie czuł.
- Tak, na pewno - powiedział zjadliwie. - Z pewno-
ci wykorzystasz ka d okazj , eby si wykaza . Udo-
62

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
wodni mu, jak bardzo ci potrzebuje.
Blask w jej oczach zgasł.
- Co masz na my li?
- To, e chcesz zosta jego Padawanem - odparł
gwałtownie. - To jasne. Wci si starasz zrobi na nim
wra enie. Bez przerwy za nim łazisz.
Pokr ciła głow .
- Chciałam tylko pomóc. Nie próbuj zosta jego
Padawanem. To ty nim jeste .
- Wcale nie. Zrozumiałem to dzi ki tobie. Zawio-
dłem go. Wi c mo e zamiast mnie zasługuje na kogo
takiego jak ty.
- To nie tak... - szepn ła.
Spostrzegł Garena. Zawołał go po imieniu i skin ł
r k .
- Potrzebujemy twojej pomocy - powiedział, gdy
przyjaciel podszedł bli ej.
- Obi-Wanie... - zacz ła Bant.
- Nie mam czasu na gadanie - powiedział szorstko.
Skin ła głow . Na jej twarzy malowało si cierpienie.
Odwróciła si szybko i odeszła.
- Co jej powiedziałe ? - spytał Garen i post pił krok
za ni . - Zraniłe jej uczucia.
Obi-Wan chwycił go za rami
- Szkoda czasu, eby teraz i za ni . Qui-Gon ci
potrzebuje.
Wyprowadził go z tymczasowej sypialni. Zacz ł ało-
wa swoich ostrych słów. Celowo poprosił Garena o pomoc
w obecno ci dziewczyny, eby sprawi jej przykro .
Dezaprobata we wzroku przyjaciela zarazem iryto-
wała go i wzbudzała w nim poczucie winy. Garen milczał,
gdy winda, szumi c cicho, wiozła ich na gór .
„Kiedy b dzie po wszystkim, przeprosz Bant - po-
63

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
my lał. - Pozwoliłem, eby zawładn ła mn zazdro .
Naprawi to".

O wietlenie korytarza przed kwater Tahl wci było
przygaszone. Chłopak zobaczył Qui-Gona, który stał przy
drzwiach, zwrócony do nich plecami.
- Przyprowadziłem Garena Mulna - oznajmił mu.
M czyzna odwrócił si . Okazało si , e to Ali-Alann.
- Przepraszam - powiedział Obi-Wan. - My lałem,
e to Qui-Gon.
Rycerz wyszedł z pomieszczenia.
- Tak wła nie miałe pomy le .
Przyjrzał si Garenowi.
- Nadajesz si - mrukn ł.
- Ch tnie ci pomog , ale co mam robi ? - zapytał
Ali-Alann z szacunkiem.
- Niewiele - odparł Jinn. - Musisz na krótki czas zo-
sta mn , to wszystko. A Garen wcieli si w Obi-Wana.
Chłopak skin ł głow . Podobnie jak Ali-Alann, wy-
czuł powag w jego głosie
- Obi-Wan i ja sporz dzimy nagranie naszych gło-
sów - ci gn ł rycerz. - Odtworzycie je, kiedy robot-
-przewodnik Tahl b dzie w pobli u. Potem udacie si na
poszukiwanie intruzów. Ale ich nie znajdziecie.
- Dlaczego nie? - spytał Garen.
- Bo to my ich znajdziemy - odpowiedział Qui-Gon,
kład c r k na ramieniu byłego ucznia. W jego oczach
płon ł gniew. - Sko czymy t zabaw .
Dotyk dłoni rycerza i jego zdecydowane słowa spra-
wiły, e Kenobiego przeszedł dreszcz. Zachował si nie w
porz dku wobec Bant. Pochwały wynikały tylko z dobroci
Jinna. Nie oznaczały, e chce uczyni z niej swego
Podawana, ani te nie przekre lały szans chłopca. Rycerz po-
64

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
prostu dostrzegł jej sił i chciał pomóc w jej rozwoju.
Obi-Wan zrozumiał, e to nie Bant stała mi dzy nimi,
lecz uczucia Qui-Gona. Wiedział o tym. Tylko nie chciał
przyj tego do wiadomo ci.
- Trzeba zamieni si ubraniami - powiedział rycerz.
Copyright (c) 2009 Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.